Fikaton morderców 9x01

Oct 01, 2010 01:11

 

Małgosia cierpiała.

Od wielu dni nawet nie wstawała z łóżka. Gdy tylko przypominała sobie tę okropną wizję nawiedzającą jej biedny, udręczony umysł, natychmiast odechciewało się jej dalej żyć. Wciąż nie mogło do niej dotrzeć, jak to się mogło stać, nawet jeśli myślała o tym już dwa tysiące trzysta pięćdziesiąt trzy razy. Jej Tomek i jej siostra, złączeni w namiętnym pocałunku. Nie, to się nie mogło wydarzyć naprawdę.

Ukojenie przynosił jej tylko mały, pluszowy smok, którego kiedyś dostała od Tomka w prezencie. On znosił wszystkie jej łzy i nie próbował jej wmówić, że nic się nie stało. Tylko on ją rozumiał.

Przemogła się jakoś i poszła do łazienki obmyć spuchniętą twarz. Nie zachwycił jej widok w lustrze - wyglądała jak monstrum. I znów zaczęła płakać. Wiedziała, że wygląda okropnie. Nie chciało się jej dłużej żyć. Zresztą, po co? Jej życie nie miało sensu, odkąd TO się stało.

Rzuciła się na łóżko, cała zalana łzami. Wtedy po raz pierwszy pojawił się w jej umyśle pomysł, żeby naprawdę ze sobą skończyć. Raz na zawsze. Przerwać to wszystko. Zagrać wszystkim na nosie i popełnić samobójstwo. To wydało się jej takie naturalne i takie proste.

Ponieważ był wczesny ranek, kiedy zeszła do kuchni, ta świeciła jeszcze pustkami. Słońce nieśmiało wychylało się zza horyzontu, rzucając na pomieszczenie złote i pomarańczowe blaski. Zaczynał się nowy, równie okropny jak poprzednie dzień, co jeszcze bardziej ją przygnębiło.

Małgosia podeszła do szuflady i wyciągnęła z niej nóż do chleba, pierwszy, jaki nawinął się jej w ręce. Uniosła go nad swoją wątłą piersią, ale po chwili upadła na kolana, obezwładniona straszliwą myślą: czym dzieci pokroją sobie chleb na śniadanie? Nie, nie mogła im tego zrobić.

Usłyszała za plecami jakiś hałas i mimowolnie przysunęła się bliżej szafek. Podniosła wzrok do góry i ujrzała Tomka. Zbliżył się do niej, opadł na kolana i otarł pojedyńczą łzę spływającą z policzka. Po chwili dostrzegł nóż i odłożył do szuflady. Zawsze był taki troskliwy.

- Kochanie, czy zdołasz mi wybaczyć? Nie przeżyłbym, gdyby coś ci się stało.

- Ach, Tomek. Ja… - zająknęła się, po czym gwałtownie wstała, olśniona myślą, która nagle pojawiła się w jej głowie. - Ja już dawno ci wybaczyłam, tylko nie umiałam się do tego przyznać. Jesteś miłością mojego życia i zawsze nią będziesz. Pieprzyć Martę. Nigdy jej nie lubiłam.

- Masz rację. Chociaż całuje nieźle - przyznał z rozmarzeniem.

- Co?! Jak śmiesz! - Małgosia w furii otworzyła szufladę i wyjęła z niej nóż. - Powtórz to jeszcze raz, a zginiesz - krzyknęła z dzikim błyskiem w oku.

- Kochanie, ja tylko żartowałem… - powiedział pospiesznie, cofając się po jednym kroku. Małgosia wciąż się zbliżała, wyglądając jak demon zła.

- Nigdy. Więcej. Nie. Waż. Się. Tak. O. Niej. Mówić. Zrozumiałeś?

- O-oczywiście. Kochanie, odłóż ten nóż, dobrze? Możesz zrobić komuś krzywdę, a tego byśmy nie chcieli, prawda?

Małgosia wybuchnęła demonicznym śmiechem.

- Obraziłeś mnie i musisz ponieść za to karę. A ten smok wcale mi się nie podobał. - Powiedziawszy to, zatopiła rękojeść noża w jego miękkim ciele, które powoli osunęło się na podłogę. Jego oczy zaszły mgłą, a z ust wypłynęła strużka krwi.

- Dlaczego? - zapytał słabym głosem.

- Nikt nie będzie obrażał Małgorzaty Mostowiak. Nigdy. - Tomek skonał w pierwszych promieniach słońca, nieśmiało zaglądających do kredensu. Małgosia wyjęła nóż z jego ciała, wypłukała go dokładnie pod kranem i odłożyła do szuflady.

- Przecież dzieci muszą mieć rano pokrojony chleb na śniadanie - powiedziała do siebie, po czym wróciła do swojego pokoju z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku.

autor: mugma, fikaton 9: dzień pierwszy, fikaton 9, fandom: m jak miłość

Previous post Next post
Up