Ok. Mogłam dziś nie wstawać z łóżka. Ale to zrobiłam i napisałam coś, czego nie powinnam była w ogóle kiedykolwiek robić. Napisałam do Generation Kill i niech mnie ktoś zabije. Teraz. Proszę?
Autor:
aspenaireFandom: Generation Kill, post-series
Tytuł: Żołnierz bez misji to martwy żołnierz
Pairing: Brad/Nate.
Spojlery: raczej nie
Ilość słów: 400
A/N: To jest wersja druga cenzurowana przez użytkowniczkę
idrilka, której jestem winna życie. A co do reszty, powiem tak: mam nadzieję, że pisanie tego to nie był zbyt szalony pomysł jak na dzień ósmy... (a ostatnia scena nie jest do końca moja, jeśli ktoś wie, o czym mówię...)
Jadą tak już od dwóch tygodni, bez żadnego celu i logiki. Brad zawsze prowadzi, Nate tylko mocno się go trzyma - jazda na motorze zupełnie niczym nie przypomina jazdy humvee. Słychać tylko świst wiatru, a zapomniana przez Boga Ameryka należy do nich. Każdy kolejny dzień to wielka niewiadoma, jak wtedy, ileś żyć i tysiące kilometrów temu, z pustynią, terrorystami i kompanią Bravo obok.
***
Nate wie, że to się pewnego dnia skończy. W pustym motelu, z pustym barkiem, w skotłowanej pościeli. Dlatego tym dziwniejsze jest to, że im dłużej jadą, tym Nate lepiej się czuje. Dopiero, kiedy zatrzymują się w motelu w Iowa dłużej niż na dwa dni, dociera do niego, że wszystko jest cholernie nie tak. Brad, jakby instynktownie wiedział, o czym myśli Fick, bo nie mówi nic, tylko zdejmuje ubranie, gasi światło i znika pod kołdrą. Ale Nate nie daje się oszukać.
***
Obydwaj wiedzą, że Brad, prędzej niż później rzuci to popieprzone życie w kawałkach, którym udają, że żyją i zostawi to wszystko na poboczu, razem z Nate’em. A Nate się waha, bo wciąż nie wie: czy ma wrócić razem z Bradem, czy może jednak chce tu zostać. I cholernie przeraża go myśl, że naprawdę mógłby trzymać się Brada i tego motoru, i nigdy nie podjąć tej decyzji. Ale potem Brad patrzy w oczy facetowi na stacji benzynowej i jego spojrzenie mówi, że to nie ich życie, i że Nate koniec końców zostanie sam. I to wszystko.
***
Nate wie. W gruncie rzeczy on też jest jak Brad: żołnierz bez misji to martwy żołnierz. Oni wszyscy są tacy sami. Wojna też, z tą różnicą, że jest gdzieś indziej i że właśnie tam powinien się znaleźć i umierać, zamiast zdychać powoli tutaj, pijąc coraz więcej i płacąc wymiętymi banknotami za benzynę.
***
Wojna wciąż tu jest, jeśli nie pomiędzy nimi, to przynajmniej w supermarkecie. Tysiąc metrów kwadratowych, równe rzędy półek zastawione wszystkim, czego chciałby każdy naiwny człowiek na tej planecie. Kiedy Nate widzi to po raz pierwszy od powrotu, stoi pół godziny przy jednej półce i nie może się zdecydować, jaki rodzaj wódki ma kupić. W myślach wciąż ma piach, żarcie z torebek, wojnę gdzieś pomiędzy snem i strachem o własny tyłek. I Nate w końcu bierze pierwszą lepszą wódkę, na jaką natrafia jego wzrok. Kiedy płaci, a potem on i Brad znów jadą przed siebie, Brad się nie uśmiecha, tylko dodaje gazu i nie patrzy w lusterko.
Nate z resztą też nie.