Fikaton 8, dzień 6

Mar 11, 2010 01:18

Autor: upupa-epops
Tytuł: Toskania
Fandom: Buffyverse
Spoilery: Buffy 7x22
Ilość słów: 1318
A/N: idrilka jest Skarbem Narodowym. galianoir również, albowiem mimowolnie podpowiedziała mi Włochy. mlekopijca ma na mnie zły wpływ z uwagi na research. Uwaga! Tekst zawiera etruskologiczny bełkot, za co ja i moja magisterka serdecznie przepraszamy. Zawiera też akcję. O zgrozo...

Toskania

Spike skulił się za mokrym krzewem i spróbował zmienić pozycję na wygodniejszą. Zyskał tylko tyle, że kolejne krople wody spadły mu za kołnierz i tak mokrego płaszcza, a przykurczone łydki zaczęły boleć jeszcze bardziej. Przechylił się lekko w prawo, by odciążyć lewą stopę, ale ruch okazał się nieco zbyt gwałtowny i po chwili Spike leżał jak długi w błocie, klnąc tak wściekle, jakby od tego zależało jego życie.

Podniósł się niezdarnie, wilgotna ziemia nie dawała zbyt wielu punktów oparcia. Spróbował znowu ukryć się za krzakiem, ale doszedł do wniosku, że skoro narobił przed chwilą takiego rabanu, to teraz może równie dobrze olać tę całą konspirację. Wstał, wyprostował się dumnie, włożył do ust papierosa i wyciągnął z kieszeni zapalniczkę.

Zamokły. Z niedowierzaniem wysypał na rękę wszystkie swoje drogocenne fajki. Zamokły co do jednej.

-To jakby ktoś miał wątpliwości, dlaczego nienawidzę Włoch - pomyślał gorzko.

Kopnął ze złością pierwszy z brzegu kamyk i spojrzał z wyrzutem na księżyc. Toskania, psia mać.

- Jakieś wieści? - przekaz mentalny od Willow niespodziewanie uderzył go w czaszkę.
- Fajki mi zamokły - poskarżył się nieco bardziej żałośnie, niż zamierzał.

Przez chwilę nawet było mu trochę wstyd, kiedy zapadła cisza w eterze. Zawsze, kiedy powiedział coś, co wprawiło Willow w zakłopotanie, mimowolnie czuł się, jakby kopnął szczeniaczka, czy coś takiego.

- Gdzie jest Faith?
- Nie wiem, nie pokazała się tutaj - odpowiedział szybko, chcąc okazać dobrą wolę. - To chyba dobrze, nie? Miała siedzieć w Volterra i szukać tej cholernej dziewczyny. Taki był plan, prawda?
- Nie mogę się z nią skontaktować - zabrzmiał cicho głos Willow, a Spike przypomniał sobie, że z Faith były nie tylko Janice i Victoire, ale i Kennedy. Niech to szlag.
- No tak. Stare etruskie miasto, tam aż pulsuje od magii. Nic dziwnego, że masz zakłócenia - starał się brzmieć tak swobodnie, jak to tylko on potrafił.
- Mógłbyś tam do nich zajrzeć?
- I opuścić mój drogocenny posterunek wśród ruin Ceciny? Żartujesz? Za pół godziny tam będę!

Niemal pobiegł do zostawionego za pobliskim krzakiem motoru i odpalił go z radością. Od dwóch tygodni odmrażał sobie tyłek wśród zarośli i póki co nic z tego nie wynikło. Jasne, na początku też był podekscytowany wielkim odkryciem Gilesa. Pierwszego maja mogli się spodziewać uroczej wizyty ze strony Manii, etrusko-greckiej bogini śmierci, szaleństwa i kilku innych niemiłych rzeczy. Grupa miejscowych demonów dowodzona przez jakiegoś naprawdę starego wampira uznała, że wskrzeszenie jej kultu będzie świetną zabawą. Z tego, co Carla i Rose wyciągnęły z informatorów, przygotowania były w toku. Brakowało tylko wielkiego finału w postaci ofiary z dziecka.

Spike w pierwszej chwili przeczuwał porządną bijatykę i uśmiechnął się nawet porozumiewawczo do Faith, ale po chwili zrzedła mu mina. Mania mogła powstać w Wejach. Albo w Tarkwini. W Chiusi. W Cervetere. Nawet w samym Rzymie, skoro już o tym mowa. Jako że Giles cierpiał na dotkliwy nadmiar pogromczyń, postanowił wystawić stójki w każdej zabitej dechami mieścinie, której potrafił przypisać jakiekolwiek etruskie korzenie. I tak oto Spike wylądował w Cecinie. Piątego kwietnia.

Teraz miał przed sobą pięćdziesiąt kilometrów prostej jak strzelił drogi na wschód i postanowił cieszyć się każdą chwilą. Oczywiście próbował się wcześniej wykłócać z Gilesem, że Cecina to małe, prywatne miasteczko zbudowane już po podboju rzymskim i w konkurencji z taką Tarkwinią absolutnie nie ma szans u żadnych tam staroetruskich demonów. Obserwator był nieugięty i Spike przeczuwał, że przemawiała przez niego czysta złośliwość. Zanotował sobie w myślach, że po powrocie do Rzymu musi kupić kwiatka Willow i postawić Faith piwo w podziękowaniu za to, że wyrwały go z tych ruin chociaż na chwilę.

W połowie trasy zatrzymał się na absolutnie niezbędny postój na stacji benzynowej. Dla porządku dopełnił bak motoru - żeby nie było, że chciał tylko kupić fajki.

Wjechał do Volterra tuż przed północą i skierował się prosto do kwatery dziewczyn. Na początku stacjonowały tam tylko Janice i Victoire, ale kiedy okazało się, że w mieście może być nieznana im i niezbyt stabilna pogromczyni, dostały w ramach posiłków Faith i Kennedy. Spike nie bawił się w pukanie i tym podobne ceregiele. Dla zaoszczędzenia czasu wdrapał się na ramę okna i nawet nie musiał wskakiwać do mieszkania. Nos podpowiedział mu, że ludzie ostatni raz odwiedzili to miejsce wiele godzin temu.

Kolejnym punktem na mapie był stary rzymski amfiteatr. Unosił się nad nim tak silny zapach świeżego strachu, że Spike'owi aż zjeżyły się włoski na karku.

Na środku areny, plecami do siebie, stały cztery pogromczynie. Zacieśniający się krąg wampirów otaczał je szczelnie. Na honorowym miejscu widowni siedział demon w luźnej tunice spiętej na jednym ramieniu i wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie. Nie było co liczyć na efekt zaskoczenia, motor robił zbyt wiele hałasu. Spike postanowił więc zadziałać inteligencją. Zmienił twarz na wampirzą i nonszalanckim krokiem zaczął schodzić po kamiennych stopniach.

Oczywiście natychmiast zwrócił na siebie uwagę napastników. Na jeden gest szefa z tłumu wyłoniła się dziewczyna w czerwonej szacie bardzo podobnej do tej, którą widział w etruskologicznych książkach Gilesa. Miała wielkie, misternie wykonane kolczyki, które dzwoniły jak dzwoneczki przy każdym ruchu. Gdy podeszła już wystarczająco blisko, zaczęła bardzo szybko mówić coś po włosku, ale Spike uznał, że to nie czas na uprzejmości i jednym ruchem wbił jej kołek wprost w serce, a następnie skoczył w stronę kłębiącej się na arenie gromady wampirów i zaczął się przedzierać w stronę pogromczyń.

- Cześć, dziewczyny, co słychać? Dawno się nie widzieliśmy!

Faith pomachała mu w przelocie, kopiąc jednocześnie w brzuch wielkiego wampira w brudnej tunice. Janice wymamrotała pod nosem jakąś uwagę o specyficznym poczuciu humoru. Kennedy i Victoire były tak pochłonięte walką, że nie uznały za stosowne zareagować.

Spike dawno nie bawił się tak dobrze. Grupa Rekonstrukcyjna pod Wezwaniem Manii od Świrów nie spodziewała się, że będzie musiała walczyć z wampirem, nie mieli przy sobie ani kołków, ani mieczy, ani pochodni, a stara arena niespecjalnie obfitowała w drzewa czy gałęzie. Fakt, że nowoprzybyły demon stanął po stronie pogromczyń, wywołał we wrogich szeregach konsternację, której grzech by było nie wykorzystać.

- Podsadź mnie! - krzyknęła w pewnym momencie Faith, a Spike uśmiechnął się szatańsko, pochylił się i splótł dłonie, na których pogromczyni oparła stopę. Wybił się mocno i wyrzucił dziewczynę daleko za siebie. Nie obejrzał się nawet, czy nie zawadziła po drodze nogą o jakiś wampirzy łeb i wrócił do walki. Gdy wbijał kołek w serce atakującej go kobiety w peplum, przyuważył kątem oka, jak Faith wbiega na widownię i atakuje siedzącego tam samotnie demona, który do tej pory zbyt dobrze bawił się widowiskiem, by wspomóc swoich podwładnych.

Obrał sobie za cel potężnego wampira w hoplickim hełmie, ponieważ jako jedyny miał włócznię. Krążył wokół niego ostrożnie, nie spuszczając wzroku z ostrego, złamanego drzewca. Drań zamachiwał się właśnie na Kennedy, najwyraźniej wychodząc ze starego jak sama ludzkość założenia, że kawałek drewna wbity w serce działa, nawet jeśli twój przeciwnik nie jest wampirem. Pogromczyni zrobiła unik i spróbowała zaatakować, ale demon chwycił ją za rękę. Spike z rozkoszą uderzył go w wyprostowany łokieć, a potem podciął silnym kopniakiem pod kolano. Kennedy przewróciła się wraz z demonem i po chwili leżała już w stercie popiołu. Victoire bez słowa pomogła jej wstać i otrzepać się.

Janice spróbowała pobiec za niedobitkami wampirów, które uciekały właśnie z areny, ale wymęczone walką i uderzeniami adrenaliny mięśnie odmówiły posłuszeństwa. I tak wiele wytrzymały jak na pierwszą poważną akcję.

- Skąd wiedziałeś, że przyda nam się wsparcie? - spytała Faith, zeskakując z pustej już widowni.
- Willow. Nie mogła się z wami skontaktować - odparł Spike, po czym wskazał na honorowe miejsce i dodał: - Czy to był nasz pierwszomajowy kwiatek?
- Larth, prawdziwy, etruski wampir. Przynajmniej jeśli wierzyć Gilesowi.
- To znaczy, że mój posterunek w Cecinie jest nieaktualny? Przypomnij mi, żebym postawił ci piwo, kiedy tylko wrócisz do Rzymu.
- To szykuj drobne. Wracamy z tobą.
- A wasza nowa pogromczyni?

Zapadła cisza. Kennedy zawzięcie udawała, że nadal otrzepuje dżinsy, Victoire i Janice patrzyły po sobie z zakłopotaniem.

- Zarąbiste miała kolczyki, nie? - mruknęła w końcu Faith, wkładając kołek za pasek.

autor: upupa_epops, fikaton 8: dzień szósty, fikaton 8, fandom: buffy the vampire slayer, fandom: btvs

Previous post Next post
Up