Autor:
czarna_panteraTytuł: I jak leci, mes amis?
Fandom: crossover Batman/Iron Man/X-Men: Origin Gambit
Postaci: Batman, Iron Man, Gambit i kilka innych postaci gościnnie
Liczba słów: 414
Uwagi: Wena już ledwo dycha. Tekst jest w zasadzie rozwinięciem pomysłu z tego rysunku:
Heroes after hours.
I jak leci, mes amis?
- I jak leci, mes amis? - zapytał Gambit, zręcznie tasując karty.
Batman nic nie odpowiedział, w milczeniu zajmując swoje miejsce.
- Jakoś leci - odparł Iron Man, czekając aż obsługa lokalu zamieni wątłe krzesło na bardziej stabilne siedzisko, które było w stanie wytrzymać ciężar jego zbroi. Dopiero wtedy ostrożnie usiadł.
W środowy wieczór w Klubie dla Superbohaterów nie było zbyt tłoczno. Przy stoliku w ciemnym kącie Wolverine z ponurą miną pociągał piwo. Przy barze Flash zamęczał swoim gadulstwem Ghost Ridera. Spider-man wisiał pod sufitem i popijał koktajl. Mleczny. Przy stoliku w głębi siedzieli Tigra i Green Arrow.
- Co dla panów? - zapytał kelner, który bezszelestnie pojawił się przy stoliku.
- Woda - rzekł krótko Batman.
- Dla mnie sok pomarańczowy - powiedział Iron Man.
- Abstynenci się znaleźli... - mruknął pod nosem Gambit. - Wino poproszę.
Kelner zniknął z pola widzenia, by po chwili wrócić z zamówionymi napojami.
- To jak, gramy? - Gambit zaczął rozdawać karty.
W tle leciała muzyka disco. Podkład był akurat odpowiedni - właśnie zaczął się kawałek Lady Gagi „Poker Face”.
Spotykali się tutaj co jakiś czas, by w ramach odstresowywania się od ogólnie niebezpiecznego i wyczerpującego życia superbohaterów pograć w pokera.
Dla Gambita gra z tą dwójką była pewnym wyzwaniem. Oblicze Batmana było zawsze nieprzeniknione, niemożliwe do odczytania. No, może tylko raz coś drgnęło w nim, gdy otrzymał Jokera. Iron Man skrywał twarz za maską zbroi, co wykluczało rozpoznanie jakichkolwiek emocji.
Pierwszy posiadał analityczny umysł. Drugi miał do pomocy komputer. A Gambit talent, instynkt, lata praktyki i zręczne dłonie.
Szanse były więc mniej więcej wyrównane.
Dwie rozdania później (obydwa wygrane przez Gambita) Cajun zwrócił uwagę, że ktoś się im intensywnie przygląda.
- Znasz tamtą kobietę, mon frere? Tę stojącą przy barze - zagadnął Gambit - Patrzy się w twoją stronę...
Batman dyskretnie spojrzał. I natychmiast poczerwieniał, co dało się dostrzec nawet pomimo panującego w lokalu półmroku.
- Trochę... - przyznał.
- To Wonder Woman - wyjaśnił Iron Man.
- Ach, więc to jest Wonder Woman - Cajun uśmiechnął się i mrugnął znacząco do Batmana.
Mroczny Rycerz udawał, że absorbują go wyłącznie jego karty.
Wieczór płynął miło i szybko przerodził się w noc. Skończyli dopiero nad ranem.
Iron Man i Batman jak zwykle spłukani do czysta.
- To jest niemożliwe - powiedział Iron Man, z niedowierzaniem spoglądając na stół. W ostatnim rozdaniu miał dwie dwójki.
Batman miał strita.
A Gambit wyłożył fulla i zgarnął całą pulę.
- Musisz oszukiwać! To niemożliwe, by wygrywać prawie każde rozdanie.
Batman nie skomentował.
Gambit zgarnął wygraną gotówkę i uśmiechnął się zadziornie, przekładając karty.
- Mes amis... Musicie pogodzić się z prawdą - oświadczył. - Jestem po prostu najlepszy.