Tytuł: Cienie Świadomości.
Oznaczenia Wiekowe: Dla wszystkich?
Autor: Andrea_Deer
Words: 557
Postacie/Pary: Wiliam (Więc niby sugerowane Mulder/Scully w przeszłości), Mulder, Krycek (można się doszukiwać slashu, ja nie bronię) i kilku innych starych znajomych.
Ostrzeżenia: angst, duchy i dziecięce koszmary. A, no i dwóch mężczyzn się trochę przytula.
Spojlery: Aż po ostatni odcinek (choć trochę w nim specjalnie namieszałam). Chyba kompletnie został zignorowany film numer dwa.
Zrzekacz: Z Archiwum X nie jest moje, ale Chris ewidentnie go już tak nie kocha jak ja.
Beta: brak!
Notka Dodatkowa: Może widać inspiracje piosenką „Enter Sandman” zespołu Metallica.
Malutki chłopiec leżał w łóżeczku, a cienie na ścianach tańczyły złowrogo. Tuż za jego oknem rosło drzewo, choć on był jeszcze za mały by wiedzieć, że to drzewo. W dzień nawet nie zwracał na nie uwagi. Chyba, że wiatr akurat zaczął stukać gałęziami w szybę, przywołując nieznaną, nierówną melodię kroków strzygi. W nocy jednak drzewo było zawsze oświetlone przez lampę stojącą przy werandzie i w jej ciepłym świetle cienie gałęzi tańczyły na ścianie na wprost dziecięcej kołyski. Will już dawno przestał z tego powodu płakać.
Owszem, kiedy płakał, przychodziła do niego wysoka kobieta, pachnąca pudrem i palonym drewnem, o czym dobrze wiedział, choć nawet nie podejrzewał jeszcze, że te zapachy można nazwać. Kobieta głaskała go po głowie, często brała na ręce, zapalała światło. Widząc jednak, że nie trzeba go przebrać i nie jest głodny, szybko wychodziła, zabierając ze sobą jasne bezpieczeństwo i zostawiając go z duchami. A on był zbyt mały, by umieć przekazać jej, że w jego pokoju straszy. Tym samym był jednak wystarczająco mały by faktu straszenia być pewnym. Cienie zaczęły się szamotać jeszcze gwałtowniej i Willy drgnął, zastanawiając się, czy może gdy tym razem zapłacze, to przyjdzie do niego ta druga kobieta. Ta, której już tak dawno nie widział, a która pachniała ciepłem, kwiatami, mydłem i prochem strzelniczym. Mama.
Jeden z cieni oderwał się od ściany i powstrzymany płacz zagulgotał w gardle dziecka. Cień podszedł bliżej. Wysoki i mroczny, pochylał się nad kołyską złowrogo i nie pachniał absolutnie niczym. Twarzyczka dziecka wykrzywiła się w przerażeniu, szykując się do szlochu.
- Ciiiiii - szepnął Cień, starając się uspokoić dziecko. Na próżno, gdyż właśnie w tym momencie chłopiec dostrzegł inne cienie podążające za tym największym. A tamte cienie otaczały kołyskę, odcinając nawet światło lampy zza okna. I pachniały ziemią i krwią, metalem i prochem strzelniczym. Pachniały końcem. - Ciii, kochanie. Nie bój się... Nas tu nawet nie ma...
Will gwałtownie z przerażonej ciszy przeszedł w swój najgłośniejszy szloch. Może i nie umiał nazwać tego, co widział, ale wiedział jak przyzwać swoją jedyną pomoc - kobietę pachnącą pudrem i drzewem. Gdy tylko zapaliła światło, mówiąc do niego z troską, cienie rozpierzchły się i pokój znów stał się bezpieczny. Na razie.
***
Mulder ocknął się gwałtownie na niewygodnym, metalowym łóżku w swojej celi. Usiadł skulony, opierając się o ścianę i po chwili poczuł ciepło kogoś siedzącego po jego lewej stronie tak blisko jak tylko się dało.
- Nic mu nie jest - powiedział mężczyzna siedzący obok Muldera i były agent FBI podniósł na niego niedowierzające spojrzenie. Krycek tylko wzruszył ramionami. - Chciałeś wiedzieć, czy twój syn jest bezpieczny. Już wiesz, że nic mu nie jest.
- Przeraziłem go! Bałem się, że w ogóle nie będzie mógł mnie zobaczyć, ale to... To było jeszcze gorsze! Zobaczył mnie i był przerażony jakbym był uosobieniem potwora spod łóżka każdego dziecka! Najgorszym z dziecinnych koszmarów!
- Podróżujesz z duchami umarłych wokół ciebie... Czego się spodziewałeś?
Pod przeciwległą ścianą stali zdecydowanie zbyt zadowoleni z siebie członkowie Konsorcjum. Oczy Toomsa błyskały w ciemności. Mulder skulił się na wąskim łóżku, przylegając jak najbliżej Kryceka.
- Niedługo nauczysz się odrzucać wizyty tych duchów, których nie chcesz widzieć - pocieszył go martwy szpieg ze smutkiem w głosie.
Obaj dobrze wiedzieli, że zacznie oczyszczanie duchowego towarzystwa właśnie od niego. Nie ma gorszego wroga niż ten, któremu zaczynasz ufać. Stojący w rogu pomieszczenia Głębokie Gardło uśmiechnął się i skinął głową. Nie ufaj nikomu.