Tytuł: Ból w oczach cierpiących
Fandom: Lost
Ilość słów: 416
Spoilery: Być może do drugiego sezonu, nie pamiętam, co się działo kiedy.
Ostrzeżenia: Miałam do wyboru - uczyć się do kolokwium dziś w bibliotece lub to. Wybrałam, co widać.
Trzynasto lub dwunastozgłoskowcem historia prawdziwa spisana w roku pańskim dwutysięcznym dziesiątym przez świadka naocznego wydarzeń niniejszych, co poświadczono.
To, co się zdarzyło, me oczy widziały,
Gdy samolot bialutki w dół rychle szybował,
Niedźwiedzie polarne po wyspie biegały,
A rozbitków dym czarny wciąż terroryzował.
Czasem czarne konie kobiety widziały,
A mężczyźni wrażliwi swych ojców nieżywych.
Wtedy właśnie te historie miejsce miały,
I ja opowiem o tych zdarzeniach straszliwych.
Poranka pewnego wrzask rozległ się w bunkrze,
Budząc niespodzianie ze snu wszystkich ludzi.
Kate pierwsza przybiegła pytając: Cóż jest, cunkrze*?
I bez zwłoki zbledła, jak Polak na Żmudzi.
Jej cunkier, którym Sawyer, wskazywał na kibel
Ze zgrozą w oczach i pianą na pysku.
To zbrodnia, o jakiej świat jeszcze nie słyszał, jedyny kibel na wyspie i czyjaś tłusta dupa go zatkała, jak znajdę to uduszę świnię - rzekł, nie dla zysku.
Zaraz wtem Jack przybiegł, gdy już się uporał
Ze spuchniętemi oczy i brakiem chusteczek.
W gniewie palcami fryzurę przeorał
Pragnąc jednocześnie tęczy i ciasteczek.
Locke natomiast zjawił się z pomysłem nowym.
Pomarańczę skończył, koszulkę poprawił
I wyrzekł, że jest już do działania gotowym.
Przy okazji Jackowi szczęście tym sprawił.
Wszedł dziarsko do łaźni, przed muszlą wystąpił
Mężnie niczym Grecy pod Termopilami.
Problem kibla zbadał, lecz cud nie nastąpił,
Więc przywołał wspomnienie walki z trollami.
Pamiętał to, jakby zdarzyło się wczoraj,
Siedział sam on w bunkrze przyciskając guzik,
Aż nagle posłyszał niesłychany raban,
Gorszy, niż dzwoniący w środku nocy budzik.
Z włazu na zewnątrz wyjrzał pozierając.
Zobaczył tam trolla kopiącego w ziemi,
Ale dość tych wspomnień, z tematu zbaczając,
Wróćmy do bunkra i jego historii cieni.
No, długo jeszcze? - uprzejmie Sawyer Locke’a pytał,
Przestępując na nogę z nogi nie raptem.
Kate mu przytaknęła strzelając z kopyta,
A cierpienie Jacka znów stało się faktem.
Locke podrapał łysinę i wyszczerzył zęby:
Nam tu hydraulik potrzebny jest wielce
- Mądrością podzielił się z ludźmi w te pędy, -
Nie żaden konował, jeno sprawne ręce.
I wyszli na światło wszyscy wielce smutni,
Ktoś nawet łzę gorzką był samotnie uronił.
Sawer nie miał siły, ni chęci do kłótni,
Ich stan beznadziejny sam bezsprzecznie się bronił.
Nie od dziś wiadomo, że w tropikach nie ma
Ni hydraulika, ni słoika dżemu.
(Zwłaszcza, że ten fandom nie ma Leobena,
A statek rozbitków nie leci ku niemu.)
Sawyer więc się wkurzył, Kate załopotała,
Radując się wielce, Locke rozszarpał dzika.
Lecz nie każdy rad - Jacka dusza zapłakała
Rzewnie i rozpacznie nad losem dżunglijczyka.
I ja tam byłam, miód i wino piłam.
* Pieszczotliwe określenie na „najsłodszy cukiereczku w bunkrze”.