Tytuł: Bajki na dobranoc
Autor:
katty_blakeFandom: House
Ilość słów: 743 (Konstantyn V ponownie zostaje cesarzem Bizancjum)
Spoilery: future!fic, ale trochę z piątego sezonu
Ostrzegam przed bessęsem. OOC można powiedzieć, że zamierzone. Cóż, dzieci winne. xD
Bardzo dziękuję za fikaton i świetną zabawę. Miałam naprawdę udany tydzień, dzięki wam. I oczywiście dziękuję promptodawczyniom, które często Przeginały. :) I gdzie tu można się zgłaszać na wolontariusza do promptowania podczas kolejnego fikatonu, co? xD
Kiedy zniknęła mu z oczu, podszedł i dotknął piasku, gdzie Buka stała: wcale nie był zamarznięty, lecz taki sam, jak zawsze.
Bajki na dobranoc
O tym, że baśnie potrafią być przerażające i pozostawiać trwały ślad na psychice Lisa Cuddy dowiedziała się, gdy miała sześć lat i po raz pierwszy przeczytała z siostrą „Małą Syrenkę”. Zakończenie baśni było sporym szokiem dla dziewczynki, do tej pory żyjącej w przeświadczeniu, że syrenka i książę mieli swoje długo i szczęśliwie (w czym wiele lat później zgodzi się z nią film Disneya). Uraz do Andersena pozostał małej Lisie na wiele lat i dopiero niańczenie młodszego rodzeństwa najlepszej przyjaciółki skutecznie ją z tego wyleczyło. Nie zmieniło to jednak jej podejścia do baśni w ogóle; obiecała sobie, że własnemu dziecku nigdy nie zrobi sieczki z mózgu i nie pozwoli mu rozpaczać nad losem postaci fikcyjnej. Dlatego też Rachel - mająca aktualnie lat osiem, Boże, ależ ten czas leciał - wychowywała się na przyjaznych i całkowicie niestrasznych wersjach klasyków, takich gdzie ci dobrzy dostają szczęśliwe zakończenia, a tych złych spotyka marny los. Żadnych syrenek próbujących popełnić samobójstwo, zamarzających na ulicy dziewczynek czy jedzenia pieczonych dzieci. Rachel udało się Lisie uchronić przed przerażającymi aspektami bajek.
A przynajmniej bardzo chciała w to wierzyć.
***
Lisa powinna była od razu wiedzieć, że zostawianie Rachel pod opieką House’a nie mogło zakończyć się niczym dobrym. Na swoją obronę mogła powiedzieć, że zawsze próbowała znaleźć inną niańkę, czy to z ogłoszenia lub agencji, czy wynajmując do tego Wilsona lub Cameron. (Ci przynajmniej mieli na jej córkę dobry wpływ.) Bywały jednak takie dni, kiedy absolutnie nikt nie mógł się zająć małą; wtedy, podczas gdy Cuddy usiłowała na szybko coś poprzekładać i gdy oczywiście jej się nie udawało, House wielkodusznie oferował, że może „tego bachorka” popilnować przez kilka godzin. I chociaż Lisa wiedziała, że za ofertą diagnosty nie kryło się nic altruistycznego - pilnując Rachel zyskiwał kilkugodzinny i nieograniczony dostęp do jej domu, to był House na litość boską - zawsze się zgadzała. Ratowało ją to w wielu sytuacjach i, będąc ze sobą całkowicie szczerą, nie chciała tracić niańki awaryjnej. Choć nabierała co do jej nieszkodliwości coraz większych wątpliwości.
***
Zebranie - o dziwo, chyba po raz pierwszy odkąd została dziekanem - zakończyło się pół godziny wcześniej, dzięki czemu Lisa była pół godziny wcześniej w domu. Już od wejścia zaczęła żałować, że jednak nie skorzystała z propozycji Wilsona i nie skoczyła z nim na szybką kawę do knajpki koło szpitala.
- Uważam, że Szalony Kapelusznik jest najstraszniejszą postacią - dobiegł ją z kuchni głos Rachel. Zaraz po tej wypowiedzi House prychnął.
- Szalony Kapelusznik? Proszę. Joker jest jedynym porządnym sukinsynem w tych komiksach.
Lisa policzyła w myślach do pięciu i ruszyła w stronę kuchni. Stając w drzwiach odchrząknęła, sygnalizując swoją obecność. To zbiło dyskutującą dwójkę z tropu.
- Mama! - zdziwiła się Rachel, zdejmując z blatu stołu coś, co wyglądało na komiks, i szybko kładąc to na kolanach. - Miałaś wrócić później.
- Ale wróciłam wcześniej. - Rachel uśmiechnęła się niemrawo. Lisa spojrzała znacząco na House’a. - Co czytaliście?
- Rachel chciała podyskutować o Batmanie - wyjaśnił House, nie zwracając uwagi na mordercze spojrzenia rzucane przez Lisę. - Całego Hellblazera już przeczytaliśmy; Chase zaproponował, by teraz zająć się czymś lżejszym.
- Komiksy? - spytała grobowym głosem Cuddy. Rachel przytaknęła z uśmiechem. - I to jej czytasz, odkąd była mała?
House przewrócił oczyma.
- Nie. Najpierw zaliczyliśmy braci Grimm, później Andersena, a w międzyczasie oglądaliśmy jeszcze Muminki.
Lisa zmrużyła oczy. Rachel, wietrząc niebezpieczeństwo, chwyciła swój komiks i prędko wyniosła się z kuchni.
- Uznajesz to za odpowiednie lektury na małego dziecka? I nie mów, że Rachel nie jest mała! - uprzedziła wypowiedź House’a. Mężczyzna wzniósł oczy ku sufitowi. - Mała syrenka popełniła samobójstwo!
- Bo nie chciała zabić miłości swego życia…
- Buka zamrażała wszystko i wszystkich wokół!
House zgrzytnął zębami.
- Żeby nie było, czytanie baśni było pomysłem Wilsona i to on dał Rachel stertę muminkowych książek. - Lisa założyła ręce na piersi. Jasne. - Edukowanie bachorka na tematy popkulturowe z kolei wyszło od Chase’a. Ja tu tylko czytam.
- Nie wierzę ci - oświadczyła dobitnie Lisa. House wzruszył ramionami. - I… już nie chcę, żebyś pilnował Rachel.
House rzucił jej spojrzenie, wyraźnie mówiące „sama o to prosiłaś”. Mężczyzna złapał przewieszoną przez oparcie krzesła skórzaną kurtkę i skierował się do holu. Lisa odprowadziła go do drzwi.
- Wiesz - zaczął House, patrząc na nią znacząco - Buka nie zawsze była tym złym.
Diagnosta wyszedł z domu, zatrzaskując drzwi. Lisa przymknęła oczy, oparła się plecami o ścianę i wzięła głęboki wdech. Cholera. Otworzyła oczy, gdy usłyszała szelest piżamy. Do holu weszła Rachel, wciąż przyciskając komiks do piersi. Lisa miała ochotę zacząć się śmiać.
- Szkoda - powiedziała dziewczynka, patrząc na drzwi. - Lubiłam, jak wujek Greg czytał mi bajki na dobranoc.
KONIEC