Fikaton 7, dzień 7

Sep 16, 2009 21:26

Dobrnęłam jakoś do końca. Serdeczne podziękowania dla noelia_g i juana_a za organizację i twórcze prompty (jakoś sprzyjały powstawaniu szalonych crossoverów). Kogo należy męczyć o bannerki do niszowych fandomów?

W ramach miłego pożegnania z siódmym fikatonem crossover Iron Mana z X-Men Origin: Wolverine Gambitem. Hej, wreszcie coś z nim napisałam :)

Do następnego fikatonu!

Autor: czarna_pantera
Tytuł: Zlecenie
Fandom: Iron Man, X-Men Origin: Wolverine
Postaci: Antony "Tony" Stark (Iron Man), Virginia "Pepper" Potts, Remy LeBeau (Gambit)
Spojlery: brak
Liczba słów: 743
Uwagi: to, że pojawia się tutaj ten drugi fandom jest oczywiście wielką ściemną, bo ten Gambit ma mało wspólnego z tym filmowym; do tego Tony jest tutaj OOC;

Zlecenie

Tony, spoglądając na niewielki, kwadratowy obrazek, zastanawiał się na jakie schorzenie musiał cierpieć artysta, który namalował ten koszmarek. Astygmatyzm i daltonizm jakoś same się nasuwały. Na środku szaroburobiałej pustki znajdowało się coś jakby ciemnofioletowa buła z wielkim nochalem, małymi oczkami i wyszczerzonymi zębami.
Jednym słowem: potworność.
- Śliczne, prawda? - zapytała Pepper z lekką ironią.
- Okropne - odparł Tony. - Naprawdę to kupiłem?
Pepper skinęła głową.
- I obiecałem, że powieszę to u siebie?
- Aha - przyświadczyła.
Tony westchnął.
- Nie patrz na mnie tym wzrokiem - powiedziała stanowczo Pepper, widząc spojrzenie, które sprawiało, że większości kobiet miękły kolana. Panna Potts stanowiła wyjątek. - Nie słuchałeś mnie, kiedy odradzałam ci kupno tego obrazu, prawda?
Tony, starannie unikając odpowiedzi, rozejrzał się po przestronnym salonie.
- Tu nie ma miejsca - oświadczył.
- Na pewno się znajdzie. Chyba, że wolałbyś powiesić ten obrazek w gabinecie w firmie? - zaproponowała niewinnym tonem.
- Wykluczone! - przeraził się Tony.
- To pójdę po młotek i gwoździe, a ty wybierz sobie miejsce. Może tam, przy fortepianie?
Pepper, śmiejąc się cicho, wyszła, a Tony jeszcze raz spojrzał na szkaradzieństwo, za które zapłacił sumę ze zdecydowanie zbyt wielką liczbą zer.
Naprawdę powinien był słuchać, co Pepper do niego mówiła. Niestety, zbyt często nie zwracał uwagi na jej słowa, gdy informowała go o bieżących sprawach, pilnując by trzymał się swojego grafiku i nie opuszczał zbyt wielu biznesowych spotkań. Teraz się to na nim zemściło.
Obrazek zawisł na ścianie przy fortepianie, strasząc swoim wyglądem. Zdjęcie go oznaczałoby przyznanie, że Pepper miała rację. Triumfowałaby co najmniej przez miesiąc. Tony nie mógł do tego dopuścić. Musiał znaleźć inny sposób, by pozbyć się tego obrazu.

*

W kasynie nikt nie zwracał na niego uwagi, może dlatego, że w środku panował półmrok, a może dlatego, że każdy był skupiony na wpatrywaniu się w stół z ruletką czy zajęty inną grą, w której brał udział. Tony rozejrzał się uważnie po wnętrzu. Zagadnął przez niego pracownik kasyna dobrze wiedział, o kogo mu chodziło i wskazał stolik w najciemniejszym kącie. Stark skierował się w tamtą stronę. Przypadkowo usłyszał komentarze odchodzących właśnie od stolika facetów, najwyraźniej spłukanych do czysta:
- On musi kantować, cholera...
Podejrzany o oszukiwanie gracz zgarniał właśnie na jeden, pokaźny stos wygrane żetony.
- Dobry wieczór - przywitał się Tony. - Można?
- Sory, stary, na dzisiaj skończyłem - powiedział młody, długowłosy mężczyzna. Miał silny południowy akcent. Zerknął na Starka i, rozpoznawszy go, gwizdnął cicho przez zęby. - Sam Tony Stark, no, no - uśmiechnął się szeroko. - Może jeszcze zmienię zdanie. Jeżeli masz przy sobie swoją kartę kredytową...
- Nie przyszedłem tutaj grać - powiedział Tony stanowczo, by przypadkiem nie ulec pokusie. - Mam dla ciebie innego rodzaju robotę... Gambit.
Wzrok Lebeau - dopiero teraz Tony spostrzegł jak niesamowite wrażenie robiły te czerwone tęczówki na tle czarnych białek - natychmiast nabrał czujności.
- Zły adres, mon ami - odparł Gambit, sięgając po papierosa do kieszeni prochowca przewieszonego przez oparcie krzesła. - Wypadłem z tego biznesu.
- Dobrze zapłacę - oświadczył Tony, zajmując miejsce przy stoliku.
Gambit nic nie odpowiedział, ćmiąc papierosa.
- Powiedzmy, że chciałbym zatrudnić cię do wykonania przeprowadzki - mówił dalej Tony. - A dokładniej: do wyprowadzenia jednego obrazu ode mnie z domu.
Gambit zerknął na niego nieufnie. Miliarderzy byli szurnięci.
- Chcesz żebym włamał się do ciebie? - zapytał podejrzliwie.
- Dokładnie.
- Cette insensé!
- Wręcz przeciwnie. Musi zniknąć, a nie ma innego sposobu, żeby się go pozbyć.
- Nie łatwiej zdjąć ze ściany i po prostu wyrzucić? - zauważył trzeźwo Gambit.
- Z pewnego powodu nie mogę - oświadczył Tony, starannie unikając wyjawiania jaki to powód.
- Ten obraz to nie jest przypadkiem jakiś trefny, co?
- Kupiony jak najbardziej legalnie.
Gambit wciąż nie wyglądał na przekonanego. Tony sięgnął po serwetkę i zapisał na niej sumę, a potem podsunął ją LeBeau.
Cajun wahał się przez chwilę, nim na nią zerknął. Szeroko otworzył oczy. Nagle okazało się, że gra była warta świeczki. Poza tym włamać się do samego Tony’ego Starka... to nic, że on sam to zlecał, to byłoby naprawdę coś.
- Powiedziałbym, że mnie wkręcasz, ale to jest tak durne, że chyba faktycznie mówisz poważnie, mon freré. Nie wypiłeś przypadkiem za dużo? - zaniepokoił się nagle Gambit.
- Wykluczone. Nie piję. Jestem alkoholikiem.
- Ach, racja - Gambit przez dłuższą chwilę w milczeniu palił papierosa. - Ominąć zabezpieczenia to nie problem - mruknął wreszcie. - Bez urazy - dodał. - Tylko jakoś nie bardzo mam ochotę dostać w czapę od twojego żelaznego przyjaciela...
- Iron Mana nie będzie w pobliżu - oświadczył Tony. Uśmiechnął się zadziornie. - Potraktuj to jako wyzwanie.
Trafił w dziesiątkę.
- Skoro tak... Klient nasz pan. - LeBeau odchylił się na oparcie krzesła, mierząc Tony’ego wzrokiem. W kąciku jego ust czaił się kpiący uśmieszek, a w czerwonych oczach dało się dostrzec błysk ożywienia, jakby zaczął już układać plan. - Jutro w nocy?

fandom: iron man, autor: pantera, fikaton 7: dzień siódmy, fikaton 7, autor: czarna_pantera, fandom: x-men origin: wolverine

Previous post Next post
Up