Autor:
carolstimeTytuł: Być wyjątkowym
Fandom: Glee
Słów: 546
Postacie: Will Schuester
Spoilery: brak
Ostrzeżenia: fluff, brak puenty i jeszcze trochę fluffu
A/N: Autorka pragnie uświadomić niezorientowanych, że pojawiły się dopiero dwa odcinki tego serialu, co nie zmienia faktu, że zdążyła się w nim zakochać i ukształtować swoje OTP.
Nie, to wcale nie jest największe guilty pleasure ever.
I pozwoliłam sobie przetłumaczyć dwie linijki promptowego tekstu po swojemu.
Ośmioletni Willie wpatrywał się bezmyślnie w nauczycielkę angielskiego, która za wszelką cenę próbowała wyłożyć swoim znudzonym podopiecznym ponadczasowe wartości „Kubusia Puchatka”. Edukacja jednak była ostatnią rzeczą, jaka interesowała uczniów: większość z nich prowadziła zaciekłą wojnę na kulki z papieru (punktacja opierała się na miejscu ciała pedagogicznego pani Welton, w które trafiły - pięć punktów za plecy, trzydzieści za głowę), pozostali rysowali po zeszytach, książkach lub ścianach i tylko trójka mogła służyć za przykład dla reszty klasy (choć jeden z nich w rzeczywistości spał na siedząco, ale nauczycielka o tym nie wiedziała).
Kiedy pani Welton nagle przerwała swój wykład, nikt tak naprawdę tego nie zauważył.
- Willie Schuester!
Chłopiec podskoczył na krześle, zaskoczony tym nagłym wezwaniem.
- Przeczytaj nam początek pierwszego rozdziału.
W klasie natychmiast zapanowała cisza, a przerażony Willie poczuł, że robi mu się gorąco. Nie chodziło o to, że nie potrafił czy nie lubił czytać - wręcz przeciwnie, książki miały dla niego takie znaczenie, jak dla innych chłopców piłka czy ciągnięcie dziewczyn za włosy. Problem tkwił w tym, że…
- Psedstawiam wam Misia Puchatka, który właśnie w tej chwili schodzi po schodach. - Willie przełknął głośno ślinę, czując na sobie wzrok kolegów. - Tuk-tuk, tuk-tuk, zsuwa się Puchatek na gzbiecie , do góry nogami, w tyle za Ksysiem…
W tej chwili w klasie wybuchła salwa śmiechu, a Willie poczuł, jak na jego twarz występują rumieńce.
- Dosyć, już! - zawołała nauczycielka, ale nikt nie zwrócił na nią uwagi.
Tak, Willie, pomimo swoich ośmiu lat, wciąż seplenił, ale jego rodzice uważali to za zbyt urocze, żeby zabrać go z jego problemem do lekarza.
Kiedy wychodził po skończonej lekcji z klasy (na szczęście większość kolegów zdążyła już zapomnieć o jego upokarzającym wystąpieniu), zobaczył na drzwiach stołówki plakat informujący o przesłuchaniach do szkolnego musicalu „Alicja w Krainie Czarów”. Oczy chłopca aż się roziskrzyły z podniecenia - muzyka była tym, co obok książek kochał najbardziej.
Zbliżył się do plakatu, by dowiedzieć się jakie są wymagania.
W musicalu mogli wziąć udział uczniowie od drugiej do szóstej klasy (Willie spełniał warunek), którzy lubią śpiewać (ten warunek spełniał podwójnie) lub potrafią grać na jakimś instrumencie. Na samym dole plakatu istniał dopisek odnośnie przesłuchań: każdy starający się o rolę musiał wykonać jedną z piosenek musicalowych, dostępnych u nauczycieli muzyki.
Willie postanowił zaryzykować. W końcu zawsze chciał przynależeć do czegoś wyjątkowego (może wtedy inni by powiedzieli, że sam jest wyjątkowy?).
* * *
W końcu nadszedł dzień przesłuchań, a Willie miał coraz więcej wątpliwości co do słuszności swojej decyzji. Po pierwsze, jeszcze nigdy nie stał na scenie. Po drugie, jeszcze nigdy nie śpiewał przed publicznością (rodzina się nie liczyła). A po trzecie, piosenka zawierała niebezpiecznie dużo słów, sprawiających Williemu szczególną trudność.
Chyba tylko za sprawą pana od muzyki odważył się wyjść na środek audytorium. Ręka, w której trzymał mikrofon, trzęsła mu się tak bardzo, że kiedy próbował się przedstawić, jego głos zanikał co drugą sylabę.
- Spokojnie, Willie - powiedziała długowłosa kobieta siedząca przy stole, uśmiechając się zachęcająco. - Jak będziesz gotowy, po prostu dla nas zaśpiewaj.
Chłopiec spojrzał po ludziach zgromadzonych w audytorium - poza pięcioma osobami, które najprawdopodobniej miały go oceniać, na widowni zebrało się sporo uczniów. Willie zamknął oczy (wolał nie widzieć złośliwych uśmiechów na twarzach kolegów) i zaczął śpiewać.
- Tsepoc nietoperku mały, ciekaw ciebie jestem cały… - Ciekawość zwyciężyła i Willie otworzył oczy.
Nikt się nie śmiał.
* fragment „Kubusia Puchatka” w tłumaczeniu Ireny Tuwim