To już koniec! Promptowiczkom (to były bardzo, bardzo fajne i oryginalne wskazówki!:D) i współuczestniczkom dziękuję za katorżniczą orkę dobrą zabawę. Przeżyłam już 4. fikaton, napisałam aż 2 naprawdę niezłe teksty na 7, napisałam wszystkie 7 tekstów, napisałam do 7 różnych fandomów - mogę być z siebie zadowolona?
A dziś tylko drobiazg na odczepnego, bo już na serio wysiadam, ząbkuję, mam gorączkę, PMSa i ogólne umieram. Żegnaj, fikatonie. Nigdy więcej. To kiedy następny raz?
autor:
magdalith tytuł: Brzydkie wyrazy.
fandom: Ashes to Ashes.
postaci: Alex, Gene.
spoilery: brak. Tak powinien wyglądać nadchodzący 2. sezon.
ostrzeżenia: coś jakby seks.
ilość słów: 465
Poproszę o taga fandomowego.
Obiecał jej nie bluzgać. Obiecał nie klepać jej po tyłku w pracy. Obiecał jej, że usunie tę śmierdzącą choineczkę zapachową z Quatrro. Że nie będzie jadł hamburgerów prosto z gazety. Że skończy z aluzjami do pani doktor psychiatrii. Zwłaszcza, że to była psychologia. Obiecał, że nie będzie nazywał każdej kobiety dupą. Obiecał jej dużo, ale ciągle łamał te obietnice i łamał je celowo, bo niegrzecznego Gene'a trzeba było ukarać. Tak. Niegrzeczny Gene Genie przyjmował kary z zamgloną uległością w oczach i błogą wiotkością w lędźwiach i członkach (wszystkich, oprócz jednego) i gdyby ktokolwiek z komisariatu, ktokolwiek, zobaczył tę uległość, najpewniej przeżegnałby się, nawet jeśli był niewierzący, lub zacząłby wierzyć, że apokalipsa naprawdę się zbliża. Oto, co potrafi zrobić z człowiekiem dupa... kobieta!
Chwilę temu prawie że wnieśli się wzajemnie do mieszkania ("O trzy butelki wina za dużo". "Ale to były dokładnie trzy...". "No właśnie."), zrzucił jednego buta, zahaczył drugim o dywan, przez moment zdawało mu się, że ma trzeciego na jakiejś dodatkowej, ołowianej nodze, lampa w przedpokoju zatańczyła wokół nich powłócząc kablem, a potem Alex popchnęła go na kanapę, w którą zapadł się jak w bezdenny, miękko wyłożony czarny tunel i już wydawało mu się, że zaśnie, ot tak, w sekundę, gdy zimne (styczeń, spieprzone ogrzewanie w samochodzie) paluszki szybciutko i cudownie niespodziewanie z tegoż tunelu go wyciągnęły. I już był prawie że trzeźwy, a na pewno gotowy. Odchylił głowę do tyłu i widział tylko plamę na suficie, plamę w kształcie Alex, która zajmowała całą przestrzeń między jego kolanami, ale to pewnie tylko przypadek.
Niegrzeczny Gene Genie najwyraźniej był tym razem grzeczny i zasługiwał na nagrodę. A to wszystko wcale nie było proste. Trzeba było lawirować tak, żeby być niegrzecznym na tyle, aby zasłużyć na zimne "Gene, ty suko", ale nie być niegrzecznym na tyle, aby sypialnia i Alex zostały dla niego zamknięte. Radość całej tej hecy bycia z inspektorem Alex Drake polegała na tym, że czy go karciła, czy nagradzała, cały czas było cholernie dobrze. Zajebiście dobrze. Jeśli pewnego dnia Alex wyjmie broń i zechce go w końcu zastrzelić (co nie było wykluczone), on pewnie będzie umierał z ekstazą na ustach. Ustach, usta... Bo kłujące chłodem paluszki pokonały już suwak poliestrowych spodni (tak, tak, kupi sobie nowy garnitur, to też jej obiecał) i Gene poczuł właśnie na podbrzuszu muśnięcie jej grzywki. A potem było za wilgotno i za ciepło, zdecydowanie za dobrze, co zaowocowało intensywniejszym wbiciem się wszystkimi pazurami w poduszki wokół niego i przytłumionym przez bezdech, rozpaczliwym "O KURWA!", które jednak nie było na tyle ciche, żeby go nie usłyszała.
Uniosła głowę i uniosła brwi. Unosiło się w tej chwili wiele rzeczy, lecz nastrój opadł.
- Pamiętasz o brzydkich wyrazach? - wytarła usta.
Stęknął. Poczuł falę niewyobrażalnej miłości, miłości do DI Alex Drake.
- Przepraszam. Ja... chciałem tylko powiedzieć "ojej".