Autor:
akinnore Fandom: spn
Spoilery: 4 sezon
Ilość słów: 348
Ostrzeżenia: wulgaryzmy, emo, ten fikaton nie idzie Arian najlepiej.
To nie był ten najgorszy rodzaj śmierci. Nie ze starości - ale Dean nie liczył na śmierć ze starości. Nie bezbolesny - ale na bezbolesną śmierć Dean nie liczył tym bardziej, miał okazję już umierać i wiedział, że to może kurewsko boleć. Ten ból teraz był - akceptowalny.
Sam siedział obok i mieli czas powiedzieć sobie kilka rzeczy - Dean wiedział, że Sam tak naprawdę chciałby być gdziekolwiek indziej, stawać na głowie i klaskać uszami, żeby tylko powstrzymać śmierć i pewnie dlatego nie pozwalał mu się ruszyć od łóżka.
Nie to, żeby chciał już umierać. Fajnie byłoby rozwalić jeszcze kilka demonów i przelecieć parę dziewczyn. Ale z tego ratowania siebie nawzajem nie wynikało nigdy nic dobrego i Dean naprawdę nie chciał wiedzieć, jaką cenę trzeba byłoby zapłacić tym razem. A on już i tak żył na kredyt, nie stać go było na większe długi.
Przez chwilę zastanawiał się - jakby to było umrzeć wcześniej? Gdyby Kosiarz nie wręczył mu czyjegoś życia, gdyby ślepy kaznodzieja wybrał Laylę, zamiast Deana. Gdyby ojciec nie oddał duszy demonowi. Gdyby anioł nie wyciągnął go z piekła.
Próbował się nie zastanawiać, czy nie byłoby lepiej - umrzeć, zanim piekło wyryło mu swoje znaki pod powiekami. Prawdopodobnie Sam właśnie robił to za niego - Dean po prostu nie zamykał oczu.
Próbował się nie zastanawiać, co będzie potem.
Zapobiegli pierdolonej apokalipsie i zatłukli tą dziwkę z białymi oczami - nawet jeśli Sam nie zawsze używał akceptowalnych metod - ale piekło ciągle tkwiło pod powiekami i Dean wiedział, że czeka. Upomina się o swoją własność. A martwy Dean nie może już niczemu zapobiec, martwego Deana nie można próbować przerobić na Kaina.
Castiel nie zadał sobie trudu zapukania. Chyba nawet nie chciało mu się otwierać drzwi, po prostu się zjawił - w tym samym zmiętym płaszczu i ciągle miał cienie pod oczami, chociaż tym razem nie zbliżała się żadna apokalipsa. Chyba, że jakąś przeoczyli. W tych okolicznościach to nawet było prawdopodobne.
- Jeśli czegoś ode mnie chcesz, to się spóźniłeś - wychrypiał Dean. Miało zabrzmieć drwiąco. Nie zabrzmiało i Castiel tylko się uśmiechnął. Miał ciepłą, suchą dłoń.
- Możesz już zamknąć oczy.
Miał ciepłą, suchą dłoń. Pod powiekami była tylko ciemność.