autor:
joan_k tytuł: Trans.
fandom: LOST, hinty do Supernaturala i Fringe'a
spoilery: brak - czyli coś około 2 lub 3 sezonu
ilość słów: 648
ostrzeżenia: brak fabuły, lekki crack, mały crossover, pierwszy fick na fikatonie, beta widząc to pewnie porządnie się spłacze :<
Charlie był bardzo utalentowanym muzykiem. Miał gitarę, dużo chęci i dziwnego brata, więc ogólnie był na plusie. Charlie, jak niemal każdy muzyk rockowy pił, palił, a kiedy nadarzyła się dobra okazja przejął nałóg narkotykowy od brata. Charliemu i Liamowi nawet piosenki pisało się wtedy lepiej.
Czy Charliemu zdarzyło się coś niezwykłego w związku z heroiną? O tak, Charlie doskonale to pamiętał.
- Charlie, skuś się jeszcze na odrobinę - namawiał go Liam z lekkim uśmiechem na twarzy. Charlie wtedy podniósł zamglony wzrok z gitary na swojego brata.
- Żartujesz? I tak wziąłem za dużo.
Liam podrapał się po głowie.
- No dalej Charlie. Wierz mi, są inne światy do obejrzenia.
Charliemu wyrwał się z ust cichy chichot. Jasne, inne światy. A jutro ten prawdziwy będzie tak jasny, głośny i nieprzyjemny jak nigdy.
Charlie nigdy wcześniej nie myślał o tym, jak mogą wyglądać inne rzeczywistości niż ta, w której żył na co dzień (choć czasem zgłębiał tajemnice czarnych dziur i białych plam, których doświadczał po wyjątkowo udanych imprezach). Jedynie wizje upojonych absyntem malarzy były przekonujące.
Więc Charlie pochylił się nad stołem i wciągnął ostatni biały rządek.
Słuch jakby się wyostrzył i od razu zarejestrował syczenie podrażnionej śluzówki. Barwy stały się jaskrawe i Charlie otworzył szeroko oczy.
Skąd, do cholery ciężkiej, w pokoju hotelowym wzięło się gigantyczne drzewo?!
Przesadziłeś - w głowie Charliego odezwał się głos nauczyciela od algebry z liceum - Dość tego gównaaa…
Charlie z trudem wstał z fotela i podszedł do drzewa.
Cóż. Drzewo jak drzewo.
Liam gdzieś zniknął. Charlie zaś zdał sobie sprawę, że pokój hotelowy rozpłynął się w powietrzu, a on sam stoi pośrodku lasu, który z powodzeniem można było nazwać koszmarem epileptyka.
Puszcza mieniła się wszystkimi kolorami, a z oddali dochodził Charliego głos ptaków.
Charlie pomyślał, że to dziwne.
Nagle coś zaszeleściło w krzakach. Charlie wolał nie myśleć, co to; jeszcze okazałoby się, że musiałby stoczyć walkę z wymyślonym dzikiem szablo zębnym, czy co tam grasuje po tropikalnych lasach. Charlie więc pośpiesznie zaczął się oddalać od podejrzanych krzaków. Ostatni raz spojrzał za siebie, a kiedy odwrócił głowę stanął oko w oko z klownem.
Nie, to nie był miły i przyjacielski Ronald McDonald. Postać ta bardziej przypominała stwora z filmowej wersji „Tego” skrzyżowanego z psychopatą-zabójcą.
Charlie krzyczał i próbował uciekać, ale upiorny klown chwycił go za ramiona i zaczął potrząsać. Potem krzyknął głosem Liama:
- Charlie!
A Charlie przebudził się z transu i znów siedział w pokoju hotelowym.
Podobne historie zdarzały się potem w miarę systematycznie. Zmienną była sceneria, po której Charlie się poruszał. Zamek Draculi był jeszcze ciekawy, ale miasteczko Amiszów? … Charlie więc uznał, że trzeba wypożyczyć kilka filmów przyrodniczych i fantasy, a wtedy dopiero rozkręci się zabawa.
Charlie uznał swe przeżycia na tyle istotne, by podzielić się nimi ze światem. Tym sposobem powstała strona o narkotycznych wizjach Pace’a. Cieszyła się dużym zainteresowaniem, ale co to za goście z “Hell Hound’s Liar” chcą mieć odnośnik do swojej witryny?
„No dobrze” pomyślał Charlie i wysłał zgodę na pojawienie się linka do strony Ghostfacers’ów (czy jak tam oni siebie nazywali).
Po kilku miesiącach od założenia tego specyficznego dziennika do Charliego zaczęli przychodzić dziwni ludzie. Ciągle też pojawiali się federalni - najpierw dwóch facetów, których nazwiska przypominały tytuły piosenek Led Zeppelin, a potem pewna blondynka, która mówiła, że Charliego znał niejaki John.
Początkowo Charlie bał się, że FBI namierzyło u niego dragi i będzie miał mocno przechlapane. Jednak pytania ograniczyły się do tych z zasady idiotycznych, w stylu: „Czy czułeś coś jak… siarkę?” lub „Nie widziałeś tam może bladego, łysego mężczyzny?”
--- --- ---
Hurley spojrzał na Charliego, który już od pół dnia siedział na plaży i z pasją wygłaszał coś niezmiernie ważnego w kierunku horyzontu. Chłopak nieprzerwanie mówił doniosłym tonem do pokornie słuchających go fal:
- Charlie spędził miłe chwile w innych, odległych światach.
Do Hurley’a podszedł Sawyer i powoli przeżuwając mango skomentował zachowanie młodego muzyka mówiąc:
- Charlie jednak najbardziej uwielbiał opowiadać historię swojego życia w trzeciej osobie.