Fikaton 5.4

Oct 12, 2008 23:58

Tytuł: Szafa
Autor: manarai
Fandom: SPN
Genre: wee i emo.
Ostrzeżenia: krzywdzenie literatury dziecięcej.
Ilość słów: 715

W dalszym ciągu mi się nie pisze. A bu.
Z prompta wzięłam tylko szafę; ktoś reflektuje na szkielety?


- Wróciłem, Dean! Wróciłem! Nic mi nie jest!
Dean, który leżał na brzuchu i czytał komiks o Batmanie, odwrócił głowę i spojrzał na Sama z takim zniecierpliwieniem, z jakim tylko starsi bracia potrafią spoglądać na młodszych, a i to nie wszyscy.
- Bardzo się cieszę, Sammy. Naprawdę zdążyłem się już za tobą stęsknić.
- No, ja się też stęskniłem, i dlatego wróciłem. I jeszcze dlatego, że zmarzłem. Posuń się. - Mały grubasek zaczął energicznie ładować się na łóżko Deana.
- Gdzie się pchasz, ty nieznośny… - Dean nie dawał się tak łatwo podejść, jego łóżko było jego królestwem (przynajmniej od niedawna), postanowił sobie, że brata do niego nie dopuści i był gotów wykorzystać w tym celu nawet niedawno poznane chwyty zapaśnicze. Chwycił. Mały grubasek był… zimny?
- Sammy, gdzieś ty był? Właź tu pod koc, natychmiast!
Koc drapał jak wkurzony jeż, ale Dean otulił nim brata jak najciaśniej i masował kółka na jego plecach, tak, jak pamiętał, że robił to tata - kiedyś, kiedy bywał z nimi częściej niż teraz.
- Dean. Normalnie nie uwierzysz. Gdzie ja byłem. - Sam, pozbawiony możliwości gestykulowania (obie ręce grzały mu się pod kocem), uruchomił całą siłę wyrazu pyzatej buzi. - Ale jazda. Poważnie.
- Po kolei, po kolei, młody. Od początku.
- Od początku - zgodził się Sam. - W pokoju taty jest szafa. Widziałeś, dziwna taka, stara czy coś. No i chciałem się schować, żebyś mnie szukał. Pamiętasz, że ta szafa była zamknięta, tata nawet chciał się skarżyć do obsługi? A ja ją otworzyłem. I tam w środku wiszą jakieś dziwne rzeczy, palta czy futra czy inne takie, to tym bardziej byś mnie nie znalazł, to tam wlazłem. Jak wlazłem, to wlazłem głębiej, potem jeszcze głębiej, a potem nagle już nie byłem w szafie…
- Bo wybiłeś tylną ścianę i tata znowu będzie musiał zapłacić za szkody?
- Nie, Dean. Bo tam jest normalnie inny świat! I jest zima, i dlatego tak zmarzłem. Na drugi raz trzeba będzie wziąć kurtki, czy coś.
- Jaki drugi raz, jaki inny świat, co ty bredzisz, Sammy! - Starsi bracia powinni mieć więcej rozsądku niż młodsi, nawet jeśli sami mają dopiero dziesięć lat.
- No normalnie, chodź, zaraz sam zobaczysz. Tylko weź kurtkę. I mam nadzieję, że trafię, ona mówiła, że pałac jest między dwoma wzgórzami, a wzgórza widać z każdego miejsca…
Sam wyplątał się z koca i chciał biec gdzieś, może do torby z ubraniami, a może do cholernej szafy. Dean złapał go za rękę.
- Sam! Opamiętaj się, do diabła. Co za ona?
- Królowa. Królowa Narnii. Jeździ wielkimi saniami zaprzężonymi w białe niedźwiedzie, i jest taka, wiesz. Bardzo królewska.
- Rozmawiałeś z nią?
- No. Myślała, że jestem synem jakiegoś Adama. To jej powiedziałem, że nie Adama, tylko taty. I że mam brata i w ogóle. A ona pytała, czy mam jakieś siostry, a jak powiedziałem, że nie, to powiedziała, żebym przyprowadził brata.
- Ale po co?
- Dean! - Sam nie mógł już wytrzymać, zaczął się wyrywać. - Dean, ona jest wielką czarodziejką! Ona może zrobić tak, żebyśmy znowu mieli mamę! Obiecała, że tak zrobi, jak cię przyprowadzę!
Deanowi brakło słów.
- Sammy… Sammy, posłuchaj. - Wziął głęboki oddech. - Nikt nie może zrobić tak, żebyśmy znowu mieli mamę. Nikt.
- Ale ona powiedziała…
- Przestań. Przestań! Nasza mama nie żyje, już nigdy nie będzie żyła!
- Ja widziałem, Dean. Ona robi rzeczy z niczego. Zrobiła ptasie mleczko, nawet ci trochę przyniosłem… ej, zniknęło?
Kieszenie spodni były puste, zniknęły nawet plamy po czekoladzie, jak gdyby nigdy jej sobie nie roztarł na koszulce. Chłopcu zatrzęsła się broda.
Dean bez słowa przytulił brata. Na karku poczuł jego nierówny oddech. Nic nie mówił, bo to tylko tata uważał, że Sam jest już za duży, żeby płakać.
- Dlaczego inne dzieci mają mamy, tylko my nie? Dlaczego, Dean?
- Nie pytaj, Sammy. Proszę, nie pytaj.
Tacie, który wrócił jeszcze tego samego popołudnia, powiedzieli, że się pobili i że to dlatego Sam płakał, więc Dean poszedł spać bez kolacji. Dopiero w nocy Sam przyniósł mu swoje kanapki z masłem orzechowym.
Następnego dnia musieli się pakować, a tata nie powiedział ani słowa o łóżku Sama, w którym tej nocy nikt nie spał, ani o szafie w swoim pokoju.
Bo to ostatecznie musiała być zupełnie zwyczajna szafa; opukali ją przecież ze wszystkich stron. Sam zawziął się, że ją otworzy, ale zamek ani drgnął.

fikaton 5: dzień czwarty, fikaton 5, fandom: supernatural, autor: manarai

Previous post Next post
Up