Ja bardzo wszystkich przepraszam, serio. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że a) to wina Celle, to ona powiedziała, żebym napisała cracka, b) jestem w tym momencie nie do końca w pełni władz umysłowych. i mean it. c) nie oglądałam lostów dobre pół roku.
Teraz możecie mnie za to zabić xD
(Uwierzycie jak powiem, że mam kryzys dnia czwartego?)
autor:
rielltytuł: Trup.
fandom: LOST
ilość słów: 445
spojlery: generalnie pre-series, jeden drobny, bardzo drobny spojler do drugiego sezonu, przynajmniej tak mi się wydaje.
Na wyspie był Trup.
Pojawił się praktycznie z dnia na dzień. Gdy wieczorem kładli się spać, wszystko wyglądało względnie normalnie, oczywiście jak na wyspę ze złowieszczym, czarnym dymem i misiami polarnymi, spacerującymi po dżungli. Nikt nie mógł przypuszczać, że następnego dnia obudzi ich pisk Claire.
- Nie żyje - podsumował Sayid, piętnaście minut później przeszywając badawczym wzrokiem ciało, leżące na piasku.
- Cholera, jak na to wpadłeś, Ali? - rzucił Sawyer, demonstracyjnie krzywiąc się i zatykając nos.
- Powiedziałbym, że nie żyje co najmniej od kilku dni...
- Czy ktoś potrafi go zidentyfikować?
Czwórka mężczyzn otoczyła martwego delikwenta z czterech stron, nachylając się nad nim i przyglądając uważnie. Ciało było jeszcze mokre, co potwierdzało tezę, że zostało w nocy wyrzucone przez morskie fale.
W tle słychać było jakieś krzyki i zacięte dyskusje. Co chwila czyjaś ciekawska głowa pojawiała się nad ramieniem jednego z czwórki mężczyzn, by równie szybko schować się i wraz z innymi częściami ciała ich właściciela pobiec z powrotem w stronę obozowiska.
- Jest chyba trochę... zdeformowany - orzekł Hurley, przekrzywiając nieznacznie głowę na prawą stronę. - Gdzie jest Jack?
- Z samego rana poszedł do dżungli. Nie będzie go jeszcze dobre kilka godzin.
- No, to mamy kłopot.
- Uważam - zaczął z naciskiem Locke - że powinniśmy go stąd przenieść.
- Zamierzasz go dotknąć? - z obrzydzeniem powiedział Hurley, nieznacznie blednąc. Locke rzucił mu potępiające spojrzenie, po czym zarządził przetransportowanie topielca w cień za pomocą prowizorycznych noszy, wykonanych naprędce z dwóch gałęzi i kawałka namiotu Jacka.
Położyli go pod jedną z palm, w cieniu. Martwą głowę oparli o pień drzewa, a następnie całą czwórką udali się po jakiś materiał, którym mogliby osuszyć ciało oraz zakryć co bardziej makabrycznie wyglądające jego elementy. Gdy wrócili, spostrzegli, że trup dzierży w bezwładnej dłoni pustą butelkę po piwie z logiem Dharmy. Sayid rzucił jedynie Sawyerowi spojrzenie pełne wyższości i potępienia jednocześnie, po czym zakrył rozszarpaną nogę topielca i ponownie zaczął się mu wnikliwie przyglądać.
- To chyba kobieta - zawyrokował.
- Po czym poznajesz, że to akurat kobieta?
- Hej, ludzie...
- Widzisz to? - Sayid wskazał na poszarpany kawałek szarobrunatnego materiału, zwisającego w okolicach klatki piersiowej ofiary. - To wygląda jak fragment kostiumu kąpielowego. Dwuczęściowego.
- Hej, ludzie...
- Za chwilę, Hurley. Sugerujesz w takim razie - tu Locke zwrócił się do Sayida, przybierając wysoce poważny wyraz twarzy - że to ktoś z nas?
W odpowiedzi uzyskał równie poważne, sugestywne spojrzenie.
- Hej, czy ja mogę...
- O co chodzi?
Hurley wyraźnie zbladł. Od jakiegoś czasu nerwowo przestępował z nogi na nogę, patrząc się wszędzie, tylko nie na ciało. Przez chwilę milczał, w końcu jednak wziął głęboki oddech, spojrzał się wymownie ku koronie drzewa, po czym rzucił pytanie w przestrzeń.
- Czy ktoś ostatnio widział Kate?