Autor:
can_dle Tytuł: Trudno powiedzieć
Fandom: Supernatural
Ilość słów: 643
Tak wyszło, a ze względu na okoliczności fikatonowe i tak jest nadspodziewanie dobrze. Ja się stanowczo nie nadaję do zamknięcia w fandomie.
Trudno powiedzieć, czego się właściwie spodziewała. Jakiś głos irytująco podpowiadał, że nie mogła się bardziej wygłupić. Choć z drugiej strony - jak inaczej mogła się zachować?
Świat łowców jest wbrew pozorom mały, nie raz słyszała przecież historie o swoistych wyścigach do co ciekawszej sprawy. Nie pluła sobie w brodę, że z tych kilku podejrzanych historii wybrała właśnie tę, o której gazety pisały najwięcej - choć mogła w końcu pomyśleć, że nie tylko ona zwróci na nią uwagę. Jak niby miała przewidzieć, kto to akurat będzie? I nie wyrzucała sobie nawet, że na widok Deana cała się rozpromieniła i przez moment miała ochotę rzucić mu się na szyję. Pewnie to zauważył. Ale czy to jej wina, że od ucieczki z domu czuła się tak strasznie samotna? Na dobrą sprawę, po prostu ucieszył ją widok kogoś znajomego. Tyle.
A nawet jeśli... Dean nie musiał reagować tak nerwowo. Nie zamierzała przecież ukraść im tej sprawy, rozwiązać cudzym kosztem i tryumfująco zaśmiać się w twarz. Mogli sobie pomagać. Ona mogła im pomóc - w jakiś sposób na pewno. Razem spaliliby te przeklęte kości, a potem poszliby na piwo. Dean na pewno by nie odmówił.
Aż się wzdrygnęła, przypominając sobie tamtą rozmowę - jeżeli to w ogóle można nazwać rozmową. I choć mu wykrzyczała, co myśli o takim traktowaniu - trafił celnie. Możliwe, że nieświadomie. Ale za to perfekcyjnie rozwiewając wszelkie złudzenia, jakie jeszcze miała.
Dlatego wylądowała, gdzie wylądowała, bo po brawurowym odwróceniu się na pięcie nie pozostało jej nic innego, jak paląca w gardle whiskey. Zresztą - paliła tylko pierwsza, bo dalej już jakoś łatwiej szło.
Zamajaczył jej przed oczami jakiś wysoki cień. Cholerny Sam. Ciekawe, jak ją znalazł.
- Jeżeli zamierzasz mnie przepraszać, za swojego brata, możesz od razu wyjść. - Jej głos zabrzmiał jeszcze bardziej nieprzyjemnie, niż planowała. On chyba próbował coś powiedzieć, ale mu przerwała: - I ani mi się waż o mnie martwić.
Sam popatrzał na nią zrezygnowanym wzrokiem.
- Mogę usiąść?
Zmierzyła go wzrokiem, ale skinęła przyzwalająco głową. Raczej nie powinien powiedzieć jej nic gorszego od tego, co już usłyszała.
- Tak w sumie, to on jest kretynem - przerwał ciszę po dość długiej chwili. Zaskoczył ją. Nie samym faktem, bo z tym się zgadzała, ale wyartykułowaniem tego. Spojrzała na niego pytająco.
- Wiesz doskonale, że nie to miał na myśli... - zaczął dość niepewnym tonem, ale Jo mu przerwała ostrym tonem.
- Słuchaj, Sam, wyjaśnijmy sobie jedno. Nie zamierzam z tobą rozmawiać o twoim bracie. Nie obchodzi mnie, co on tobie powiedział i co ty o tym myślisz. Nic mi nie jest, a nawet gdyby było, poradzę sobie sama. Chcesz wypić ze mną drinka - w porządku. Ale bez głaskania po główce i zapewnianiu o zrozumieniu.
Sam powstrzymał chęć wysłowienia się i w milczeniu zamówił kolejną whiskey. A potem kolejną.
Nawet nie była pijana. Przecież doskonale wiedziała, którędy iść do hotelu, czuła chłód nocy i ciepło bijące od Sama, który trzymał ją pod ramię. Jak gdyby miała jakieś problemy z chodzeniem.
- Spróbuj się nie przejmować....
Uparciuch. Zawsze musi wcisnąć swoje słowa otuchy.
- Miałeś się nie odzywać - warknęła. - Dam sobie radę bez twojego współczucia.
Złapał ją za łokieć i zdecydowanym ruchem zmusił do spojrzenia sobie w oczy.
- Któregoś dnia zrozumie, jakim jest kretynem. I co traci.
- I ci wtedy? - zadrwiła. - Przyśle mi pustego smsa z nadzieją, że ja też zrozumiem?
Sam westchnął. A potem niespodziewanie dotknął jej włosów. Jo nieomal podskoczyła i ze zdumieniem uniosła brwi. Nie zdążyła nic powiedzieć.
Na jedną cudowną chwilę udało jej się zapomnieć. Zatopić w dotyku i myśleć tylko o tym, jakie Sam ma delikatne dłonie. A potem otwarła oczy, odsunęła się od niego i przywaliła mu w twarz, aż zadzwoniło.
- Co ty sobie wyobrażasz? Że naiwnej idiotce to wszystko jedno, byleby ktoś ją przeleciał?
Nie zamierzała czekać na odpowiedź. Odwróciła się i niemal odbiegła, drżąc ze złości. Jeszcze przed chwilą nie podejrzewała, że będzie ktoś, kogo będzie chciała oglądać jeszcze mniej, niż Deana.