Witam, nazywam się Szila i wyznaję rahmanism o czym zresztą niejednokrotnie wspominałam ale co tam :)
Ale w szare zimowe poniedziałki przyda się trochę :
Allah Rakha Rahman, bo tak brzmi pełne imię i nazwisko indyjskiego kompozytora nazywanego Mozartem Azji, jest przynajmniej części z Was dobrze znany a tymczasem jego muzyką zachwyca się coraz większa ilość ludzi na świecie, gdyż Rahman za ścieżkę do filmu Slummdog Millioniare zdobył zasłużonego Złotego Globa. Film wchodzi na ekrany kin w Polsce 27 lutego, póki co pozostaje radować się soundtrackiem, a trzeba przyznać że jest czym się radować. Po dosyć przeciętnej jak na Rahmana muzyce do Ghajini, kompozytor znowu wciąga, zachwyca i kolejny raz udowadnia że swobodnie porusza się i interpretuje wiele rodzajów muzyki, adaptując je na swój własny niepowtarzalny sposób.
Złamię zasady community i pozwolę sobie umieścić dwie piosenki na raz, gdyż nie jestem w stanie się zdecydować tak po prostu :)
Obie pochodzą z tej samej ścieżki dźwiękowej, pierwszy O...Saya, zaiste wciąga choć gdy usłyszałam po raz pierwszy pomyślałam że jest całkowicie nie w moim stylu( zwłaszcza dziwna raperska(?) wstawka w połowie) , ale potem go skutecznie zapętlałam, zresztą nie ja jedna z tego co wiem.
Zaś do Ringa....Ringa, Rahman wykorzystał podkład z oldschoolowego i wciągającego Choli Ke Peeche, gdzie nie dość że nie można się nasłuchać to jeszcze nie można się napatrzyć (czyli filmik podglądowy proszę
tu). I na dodatek wyszło mu to prześwietnie :)
Ringa...Ringa sprawia, że mimowolnie się przynajmniej nogą rusza, samostnie przenosi się na inny kontynent a energii zawartej w tej piosence wystarcza przynajmniej na parę godzin :))
Tak więc proszę bardzo :) :
Rahman razy 2