I kolejna z miniaturek roque_clasique, taki obrazek. Dean w obliczu wizji Sama. Tytuł oryginału jak najbardziej pasuje i oddaje całą sytuację ;) Angstowo, oczywiście.
Tytuł oryginału: Set in S2, Sam passes out from a vision. (Worried!Dean = love)
Autorka:
roque_clasique Link do oryginału:
http://roque-clasique.livejournal.com/21853.html#cutid1Zgoda: jest
Tłumacz: mitamot
Wizja
W jednej chwili Sam klnie na zbyt niską temperaturę swojej kawy kupionej na stacji benzynowej, a w drugiej klęczy koło maski Impali, ręce ściskają głowę, oczy są zaciśnięte.
Dean znajduje się obok niego szybciej niż sądził, że to możliwe, jego kolana uderzają w bruk z głuchym odgłosem, wie, że odczuje to później.
- Sam? - pyta nagląco. - Sam, co…
- Wizja - dyszy Sam. Z trudem łapie powietrze, jego oddech jest krótki i urywany, długie palce ściskają skronie tak mocno, jakby chciały wwiercić się w głąb czaszki.
- Spokojnie, Sam - mówi Dean. - Jezu, oddychaj, dobrze? - Zawiesza bezradnie ręce nad jego włosami, ramionami, plecami, nie wiedząc, gdzie i jak dotknąć, żeby mu pomóc.
Twarz Sama staje się biała, łapie powietrze w sposób, którego Dean nigdy przedtem nie słyszał.
- Oddychaj - powtarza, walcząc z paniką, chociaż serce ponosi mu się do gardła. - Oddychaj, Sammy, musisz oddychać, stary.
Dean nie wie, co ma, do cholery, zrobić, po prostu trzyma dłoń na plecach brata, czując jak jego płuca nieregularnie pracują, czując wyraźnie kręgi jego kręgosłupa. Niebo jest olbrzymie i niebieskie, słońce parzy, zbyt gorąco, zbyt wiele i nagle, mimo ogromu nieba, nieskończenie długiej autostrady i otaczających ich pól, Dean czuje się tak strasznie klaustrofobicznie, jakby całe powietrze na świecie chciało zmiażdżyć jego i brata, kulących się przy stacji, z rozlaną kawą moczącą kolana jeansów Sama, z chrapliwym oddechem będącym jedynym dźwiękiem poza warkotem samochodów mknących obok na autostradzie.
A potem, bez żadnego ostrzeżenia, oczy Sama wywracają się w głąb czaszki i Sam leci do przodu.
- Sam!
Dean łapie go zanim jego twarz zderza się z chodnikiem. Ciało Sama jest ciężkie, jakby martwe i Dean czuje, jak cała krew opuszcza jego twarz, a strach zalewa go gorącą, rozżarzoną do białości falą.
- Sam - mówi Dean. - Sammy, obudź się, obudź się, kurwa, nie tutaj, Sam, Sam, Sammy… - powtarza jego imię jak mantrę, kiedy szarpie się z bezładnym, półżywym ciałem, próbując ułożyć je na plecach, na swoich kolanach. Dean przyciska dłoń do serca brata i przykłada ucho do jego ust. Czuje oddech owiewający jego policzek i uspokajające się bicie serca pod swoją rozdygotaną dłonią.
Ulga Dean jest krótkotrwała, bo bądź co bądź, jego brat zemdlał mu na kolanach i to naprawdę nie była dobra rzecz, jakkolwiek by na to nie spojrzeć.
- Chryste - mruczy. Pieprzone wizje. Co z nimi? Jakby nie było wystarczająco źle, że Sam ma jakieś dziwaczne, paranormalne zdolności, to jeszcze muszą obracać się przeciwko niemu? - Obudź się, do cholery, stary - mówi, poklepując go po policzku, najpierw delikatnie, potem trochę mocniej. - Sam, no już.
Sam otwiera oczy, jego źrenice są rozszerzone i serce Deana podskakuje, bo Sam patrzy prosto na niego, ale go nie widzi. Patrzy na Deana, jakby był niczym, czystą fikcją, pyłem na wietrze. I to jest najgorsze uczucie na całym świecie.
Ale po chwili spojrzenie Sama się wyostrza i pyta:
- My… przytulamy się…?
Dean wydaje z siebie drżący, przestraszony śmiech.
- Stary. Sam. Przed chwilą zemdlałeś.
- To dlatego czuję się tak gównianie? - pyta, starając się usiąść, ale że wciąż drży i jego twarz jest biała jak kreda, opada z powrotem w ramiona brata. Dean jednak nie ma nic przeciwko, może nawet go mocniej przygarnia. W końcu, do diabła, przez chwilę był naprawdę kurewsko przerażony.
- Zawracamy - mówi Sam tak wycieńczonym głosem, że aż coś kłuje Deana w sercu.
Chce zapytać dlaczego, ale już po chwili przypomina sobie.
- Och. Widziałeś…?
- Ta. Jeśli się nie pośpieszymy, będzie… będzie źle. - Sam odsuwa się, prostując. Dean patrzy na ciemne kręgi pod jego oczami, dające wrażenie, jakby postarzał się w ciągu pięciu minut o pięć lat.
Właśnie teraz jest źle, chce powiedzieć Dean. Właśnie tutaj jest źle.
Ale już wstaje, podaje rękę Samowi i siada za kółkiem.