Tak, może to hipokryzja. Jeśli jest nią większe troszczenie się o własne prawa niż o prawa reszty świata.
Ja nie jestem etatowym rewolucjonistą i buntownikiem; nigdy nie twierdziłam, że moją misją życiową jest ochrona praw wszystkich, których prawa są naruszane. W tym wpisie chodzi o tekst pisany, bo do tego mi najbliżej i bo przynajmniej część problemu dotyczy mnie osobiście. Nigdy nie mówiłam, że prawa innych twórców (tj. tworzących dzieła innego rodzaju niż tekst pisany) nie są godne poszanowania - są. Ale nie to jest tematem i problemem w tym konkretnym przypadku. Jest nim to, że naruszono prawo autora do dysponowania swoim dziełem, które tak samo ma Kitiara, jak mam je ja, ma je Arian i każdy inny autor. Niezależnie od subiektywnej oceny wartości artystycznej tekstu.
Ależ "okradanie" Coldplaya uważam za nieuczciwe, nigdzie nie twierdziłam, że jest to w porządku. Po prostu to nie o tym napisałam notkę.
Ja widzę różnicę między dzieleniem się czymś ze znajomymi a umieszczeniem tego czegoś w internecie poza kontrolą autora, nawet jeśli jest to publikacja z ograniczonym dostępem. Nie znam całej historii tego konkretnego tekstu, ale kiedyś był chyba swobodnie dostępny - więc rozsyłanie go mailem, chociaż też nie w porządku, nie prowokuje mnie do werbalizowania sprzeciwu. Publikacja - tak. Rozpowszechnianie mailem tekstów, które nie były swobodnie dostępne nigdy - też. Jeśli się ze mną nie zgadzasz - no cóż, szkoda.
No jeśli wyjaśnisz mi logicznie, dlaczego udostępnienie 15 osobom danego utworu mailem jest moralnie obojętne, a udostępnienie tego samego tekstu tym samym osobom poprzez wrzucenie go w dostępną dla tych 15 osób notkę jest moralnie naganne, to przyznam Ci rację. Na razie jednakowoż nie widzę logicznej różnicy między jednym a drugim - efekt ten sam, 15 osób ma możliwość przeczytania tekstu.
Dodam jeszcze, że gdybym go w piętnastu kopiach wydrukowała, to dopiero byłby skandal! Gdyż byłby to druk ulotny!
Przyznaję, że na razie nie widzę logicznego wyjaśnienia dla którego jeden sposób udostępniania tekstu jest dobry, drugi zaś zły. I dopóki tego logicznego wyjaśnienia nie zobaczę, będę przypuszczała, że Twój atak spowodowany jest po prostu osobistą niechęcią do mnie.
(The comment has been removed)
Ja nie jestem etatowym rewolucjonistą i buntownikiem; nigdy nie twierdziłam, że moją misją życiową jest ochrona praw wszystkich, których prawa są naruszane. W tym wpisie chodzi o tekst pisany, bo do tego mi najbliżej i bo przynajmniej część problemu dotyczy mnie osobiście. Nigdy nie mówiłam, że prawa innych twórców (tj. tworzących dzieła innego rodzaju niż tekst pisany) nie są godne poszanowania - są. Ale nie to jest tematem i problemem w tym konkretnym przypadku. Jest nim to, że naruszono prawo autora do dysponowania swoim dziełem, które tak samo ma Kitiara, jak mam je ja, ma je Arian i każdy inny autor. Niezależnie od subiektywnej oceny wartości artystycznej tekstu.
Reply
(The comment has been removed)
Ja widzę różnicę między dzieleniem się czymś ze znajomymi a umieszczeniem tego czegoś w internecie poza kontrolą autora, nawet jeśli jest to publikacja z ograniczonym dostępem. Nie znam całej historii tego konkretnego tekstu, ale kiedyś był chyba swobodnie dostępny - więc rozsyłanie go mailem, chociaż też nie w porządku, nie prowokuje mnie do werbalizowania sprzeciwu. Publikacja - tak. Rozpowszechnianie mailem tekstów, które nie były swobodnie dostępne nigdy - też. Jeśli się ze mną nie zgadzasz - no cóż, szkoda.
Reply
Dodam jeszcze, że gdybym go w piętnastu kopiach wydrukowała, to dopiero byłby skandal! Gdyż byłby to druk ulotny!
Przyznaję, że na razie nie widzę logicznego wyjaśnienia dla którego jeden sposób udostępniania tekstu jest dobry, drugi zaś zły. I dopóki tego logicznego wyjaśnienia nie zobaczę, będę przypuszczała, że Twój atak spowodowany jest po prostu osobistą niechęcią do mnie.
Reply
Reply
Reply
Załączył mi się czarny humor.
Reply
Leave a comment