Od pewnego czasu myślałam o tym poście, i o LJ-u w ogóle. Czy jeszcze mam ochotę bawić się w LJ-a i blogowanie? Czy to jeszcze mnie cieszy i interesuje? Szczerze mówiąc, był kiedyś taki czas, około 2 lata temu, kiedy prowadzenie LJ-a i dyskutowanie z innymi fanami wydawało mi się cudownie fascynujące, nawet bardziej interesujące niż sami johnnysi, j-pop i dramy. Ale teraz, fascynacja minęła, już nie ciągnie mnie do LJ-a, i blogów, i grup dyskusyjnych i forów. Dlatego nastąpił taki darstyczny spadek mojej aktywności. Nawet cudze posty przestały być takie interesujące (chociaż zdarzają sie wyjątki).
Nie chcę zostawiać bloga takiego na wpół napisanego, dziwnie przerwanego, z ostatnim wpisem takim jaki jest, dlatego pomyślałam, że przydałby się miły podsumowujący post. To nie oznacza, że przestaję być fanką. Ja wciąż lubię NEWS, johnnysów i j-pop. Japońska muzyka to wciąż jedyna muzyka jaką słucham. Ten post tylko oznacza, że przestanę codziennie odczuwać wyrzuty sumienia, że znowu nic nie napisałam, ten post oznacza, że jeśli kiedyś coś napiszę, to tylko jeśli naprawdę będę czuła potrzebę podzielenia się z innymi tym co myślę lub co widziałam.
Sporo się opisałam przez te dwa lata, ale są posty zwykłe i posty szczególne. Posty, z których jestem najbardziej dumna to ten o Takkim, Tsubasie i Subaru z 19 listopada 2007 i te o Shige z połowy 2007 i połowy 2008. Napracowałam się porządnie, żeby je napisać. Oczywiście życie wciąż pisze ciąg dalszy do tych postów i myślę, że prawdziwi fani na pewno dotrą do potrzebnych im informacji, bez mojego udziału.
A oto moje podsumowanie.
6. Matsumoto Jun - mój pierwszy johnnys. Od niego sie zaczęło i wciąż trwa. Najpierw było Hana Yori Dango, potem odkrycie na YouTubie, że MatsuJun należy do Arashi, potem liczne piosenki Arashi i pójście za ciosem, czyli dramy Gokusen i Kimi wa Petto. Pierwsze PV jakie ściagnęłam, to "Kitto Daijoubou". Przez pierwsze 2 miesiące właściwie słuchałam tylko Arashi. Zbierałam głównie zdjęcia MatsuJuna. Już nie jestem taką zagorzałą fanką, ale sentyment pozostał.
5. Yamashita Tomohisa - taki typowy idol, bardzo popularny chłopak (właściwie to już facet), i generalnie zawsze go bardzo lubiłam. Nigdy nie miałam złudzeń co do jego talentu - uważam, że jest średniakiem w każdej dziedzinie, ale jest w nim coś miłego. To jak próbuje odnaleźć się w życiu, to że ponosi porażki i to jak desperacko próbuje chronić prywatne życie - trochę bez powodzenia. Był taki moment, że mnie denerwował, ale jeden post z jego J-Weba mnie przekonał - kiedy jego siostra trafiła do szpitala. Wtedy Yamapi wyszedł ze swojej idolowej skorupki i pokazał emocje. I mnie tym kupił. Lubię go i widzę siebie w przyszłości wciąż oglądającą jego dramy i śledzącą dalsze losy jego kariery.
4. Shibutani Subaru - był czas kiedy byłam nim bardzo zafascynowana. A teraz jest jak memento - co może sie stać, kiedy posuniesz się o jeden krok za daleko. Subaru zawsze przekraczał granicę. Kiedy był nastolatkiem był zbyt zbuntowany, kiedy nadeszły lata dorosłe był zbyt depresyjny, teraz bywa zbyt szalony, zbyt krzykliwy, dziwny. Przestałam go rozumieć. Ale nadal, gdzieś tam w sobie, odnoszę wrażenie, że jesteśmy podobni, tylko, że ja nigdy nie robię tego jednego kroku za daleko. I kiedy patrzę na Subaru, myślę, że wcale nie mam ochoty robić tego kroku.
3. Imai Tsubasa - kiedyś mój numer 2, teraz "odstąpiłam" go największej prawdziwej fance, czyli Kasi. Ale i tak jest w mojej czołówce. Pamiętam kiedy pierwszy raz oglądałam jego występy, te które mnie tak zachwyciły i - przyzwyczajona do nieustajacych playbacków przy Arashi i NEWSach - powtarzałam sobie w kółko, że jest coś, czego nie można zrobić z playbacku, i tym czymś jest dobry taniec. Przyzwyczaiłam się do jego krótkich włosów, nawet mi się podobają, przyzwyczaiłam się do jego wąsów, przestały mi przeszkadzać i myślę, że będę w stanie zaakceptować każdą zmianę i pomysł. Nadal wszystko mi się podoba i czekam niecierpliwie na nowe DVD.
2. Domoto Tsuyoshi - mały wielki człowiek. Kiedy ktoś mówi, że jest dziwny, odpowiadam, że Tsuyo jest kwintesencją kjutności. To najsłodszy facet w johnnysach. Nie potrafię go nie podziwiać. Wspaniały muzyk, dobry aktor, prawdziwy artysta, a równocześnie odwala zwykłą idolową robotę z pozowaniem do idolowych magazynów, paradowaniem w cekinowych strojach na koncertach KinKi Kids i udziałem we wszystkich obowiązkowych imprezach. Nie jest ideałem, ma mnóstwo wad, a równocześnie jest wielki. Ma swoje fazy, swoje dziwaczne stroje i swoją fantastyczną muzykę. Cieszę się, że miałam możliwość odkryć i poznać taki skarb.
1. Kato Shigeaki - numer jeden od trzech lat. Co najmniej jeden raz w miesiącu zdarza sie coś, co powoduje, że Shigeaki utrzymuje swoją pozycję na czele johnnysowej listy. Od olśnienia, które przeżyłam 3 lata temu oglądając stary Shounen Club z marca 2005 r., przez jego J-Web, przez różne programy z udziałem NEWS, przez kolejne programy radiowe Shiget Together, przez kolejne dramy, przez kolejne eseje Aoi Hitorigoto z Myojo, przez kolejne wywiady, aż do dziś, do czterech dni po jego 22 urodzinach. Wciąż, nieustająco numer jeden. On jest jak lustrzane odbicie - w pewnych sprawach identyczny jak ja, w innych dokładnie na odwrót.
A to trzy najważniejsze powody, dla których tak go lubię:
- tekst piosenki zespołu Lostprophets "Everybody Screaming", którą polecał dawno dawno temu, w której mi. in. są słowa "I'm sick of working all week for people I cannot stand",
- trzy wywiady telewizyjne - dwukrotnie w Hanamaru Cafe i raz w Shounen Club Premium, z których można się dowiedzeć, że Shige jest szokującą mieszanką skromności i zarozumialstwa, szczerości i szarżowania, talentu i beztalencia, uroku i zwyczajności i wielu, wielu innych cech,
- kilka zdań z jego ostatniego eseju z Myojo z sierpnia tego roku - w wolnym tłumaczeniu na polski: "Nie, to nie ja jestem tym, który stoi na scenie. Tak naprawdę to jest "Kato Shigeaki", którego wykreowałem. Sądzę, że nie nienawidzę tego faceta. Nienawidzę go i równocześnie go lubię. Wciąż nie rozumiem tego faceta i wciąż chcę poznać go lepiej. Żeby to osiągnąć znów wyjdę na scenę."
Shige - jak sam kiedyś napisał - jest jak błękitne niebo. I niech tak zawsze pozostanie.
I to wszystko na dziś. I na razie również na jakiś czas.