Wrzesień się zaczął, dzieci poszły do szkoły (o czym hałaśliwie dają znać wrzaskami z pobliskiej szkoły), i dziękować mojemu rozumowi że nie mam żadnych zaległych egzaminów czy poprawek, bo absolutnie nie miałabym na to najmniejszej ochoty! Aż mi dziwnie, że Polcon skończył się tylko/aż dwa tygodnie temu! Niby niedawno, a jednak już się tęskni do tamtych dni! Do gierzenia w gamesroomie i Munchkina, Linkowej sesji, potyczek na świetlne miecze, łajby w pokoju, poznawania nowych ludzi, poszukiwania czegoś, co nadawałoby się na obiad a nie kolację, zwiedzania Łodzi, w której nie ma czego zwiedzać, imprezy z sarmackimi przyśpiewkami... i chyba tylko łoskotu-turkotu za oknem w nocy mi nie żal.. xD
Tydzień później/tydzień temu natomiast wybrałam się z koleżanką Igą do Krakowa. Pierwotnie miałam robić za przyzwoitkę, ale kiedy o dziwo wszystko się wydało i afery nie było wyszło tak, że ja sobie, ona sobie. xD Nocleg, śniadanko i miłe towarzystwo zapewniła mi Linka ze wspólokatorką, za co jeszcze raz dzieeeeeny wielkie i uściski! :D Ale główną atrakcją mojej wycieczki był zgoła kto inny. ;) Pierwszego dnia przyjazdu żeby zdążyć na pociąg, musiałam wstać po 4 rano, więc ustanie na nogach po 18 było olbrzymim wysiłkiem. Na szczęście w tym czasie jedliśmy sobie z Inkim kolację z poznanym (przeze mnie xD) na Polconie znajomym I. i jego żoną (znajomego, nie I. xD) w Kompanii Kuflowej-Pod Wawelem, restauracji, którą bardzo mile wspominam. Szczególnie kurczaka z oscypkiem i żeberka w miodzie, które o dziwo były zjadliwe. xD Ze względu na wielkie zapotrzebowanie na sen i zmęczenie, jakby to była 3 w nocy po 2 dniach niespania już o 22 byłam odstawiona do domu, dwie 'szybkie' rundki w Jengę z Linką i z radością obudziłam się dnia następnego jakoś przed południem. xD Popołudnie składało się głównie z łażenia po sklepach, przysypiania w przytulaniu przy wedlowskiej czekoladzie, popijania miodów w Indigo i wieczornych spacerów po Rynku. :) Poniedziałek był niestety ostatnim dniem mego pobytu. Mimo nawału nauki Linka postanowiła mi potowarzyszyć do czasu, aż Inki wróci z roboty, więc udałyśmy się na Kazimierz, na którym upaćkałyśmy palce i usta w malinach. :D Następnie spacerek na Rynek i poszukiwania tarty z truskawkami, zakończone w innej 'naszej' cukierni (wiedzieliście, że to jest sieć a nie pojedynczy sklepik?? xDD) zakupem i wszamaniem kompletnie czego innego. Ledwo się mogłam po tych malinach i pierniku wielkości latającego spodka ruszać, ale po szybkim telefonie udało się jakoś dotoczyć do I., żeby chociaż te resztki popołudnia spędzić jeszcze razem. ;) Sprawy na cmentarzu Rakowickim (don't ask xD) trochę się przeciągnęły, wiele czasu nie zostało, i dosłownie na 3 minuty przed odjazdem udało mi się dobić do wagonu, w którym czekała na mnie już Iga ze swoim boyem! Podróż umilała nam oczywiście gra w Munchkin Fu (a moja mama pytała, z kim ja w to będę tutaj grać.. _^_) i po 23 z radością powitałam własne łóżko. ^^
W międzyczasie dzwonił do mnie Upiór-Z-Teatru w sprawie czegośtam, co robiłam w trakcie praktyk, ale okazało się to tylko zawracaniem mi głowy i robieniem złudnych nadziei na zarobek. Niech spadają na drzewo. :P
Mimo że jest jeszcze wrzesień, ja już się nie mogę doczekać listopada z-wiadomych-przyczyn. xD I cieszy mnie taka chęć uczestnictwa tylu znajomych w Falkonie. :D Jako że pobytem nawet przejazdowym w Lublinie niewiele osób się może pochwalić, to z racji Festiwalu Smaków w Lublinie miałam wczoraj okazję zrobić trochę zdjęć i pokazać, jak to moje miasto wygląda. Przynajmniej kiedy na starówce są tłumy i 'coś się dzieje'. ;)
Cały festiwal trwał chyba 3 dni i codziennie działo się coś innego, ja wybrałam się tam jednak z rodzicami dopiero w niedzielę, co skończyło się zakupem miodów (w tym pitnych), wina, ciast (brioszka jeszcze nie skonsumowana czeka), mięs, chlebów i innych. ;) Poszlismy też do browaru Grodzka 15 (od ulicy na której się mieści), który zaskoczył przyjemną ciszą i nieobecnością tłumów, ale długo to nie trwało. xD
Ostatnio staram się też nadrobić zaległości zarówno książkowe i fimowe. Udało mi się skończyć 2/3 Trylogii i zabrałam się w końcu za Rzeźnika drzew Pilipiuka. Z filmów mam w końcu za sobą Saalam Namaste, Dostana (całkiem całkiem, choć nie spodziewałam się tak poważnych tematów jak w SN), The Watchmen i The Proposal (tak przewidywalne, że aż boli..). Obejrzałam też Knowing, które zaczęło się w klimatach 6 zmysłu i Oszukać przeznaczenie a skończyło się na jakimś totalnym science-fiction. Ale w sumie całkiem przyzwoita rozrywka. xD