Kto by pomyślał, że jeszcze trzy tygodnie temu bałam się, co mnie na tych praktykach w Warszawie spotka, a teraz są już odległym (powiedzmy xD) acz miłym wspomnieniem. :)
Pierwszego dnia jednak pojechałam do cioci w Zalesiu. Gadułą jest straszną, ale ogród ma po prostu cudowny, zwłaszcza, że pod trawa kryje się mech, i ma się wrażenie, że stąpa się po chmurach. :D
Udało mi się w końcu zauploadować zdjęcia z 'trasy', więc oto i krótka fotorelacja. Dojście do pracy zajmowało mi ponad godzinę, ale co to dla mnie wyćwiczonej na dalekich spacerach z RB! xD Choć fakt faktem, że pierwszy przejazd tą trasą nie napawał mnie zbytnim optymizmem. ;)
Najpierw przez 'wieś'...
..potem łączka pełna rowerzystów...
...jeden mostek, drugi mostek... xD
...to już chyba Piaseczno, mija się 'landrynę', czyli tutejszą szkołę. xD
Teraz najfajniejsza część trasy, skrótem ścieżkami przez las i leśne skrzyżowania!
Powoli dochodzimy do skrawka cywilizacji...
...by minąć bardzo cywilizowane strzeżone osiedle. xD Jeszcze tylko skrzyżowanko i dworzec wita! :D
Potem już tak miałam opanowaną trasę, że zostawało mi zawsze jeszcze jakieś 10-15 minut na czytanie książki. ^^ Ale wyjść z domu później by dojść na styk bym się nie odważyła.. xD Na dworzec wjeżdżał wypaśny pociąg Kolei Mazowieckich i 18 minut później wysiadałam już na Służewcu. ^^
Tu należało minąć 3 skrzyżowania i czwarte za zakrętem...
...i oczom ukazywał się nowiuśki budynek, w którym siedzibę ma wydawnictwo. :)
Atmosfera panowała bardzo sympatyczna, pracowałam przy grupie 4 grafików, którzy co jakiś czas przypominali mi, żebym pytała ich, jak czegoś nie wiem. Zbyt wiele tego nie było, ale kilku rzeczy czy skrótów klawiszowych się nauczyłam. ;) Pierwszy tydzień praktyk spędziłam za tym oto biureczkiem,
które w następnym tygodniu zamieniłam na niemalże identyczne, choć mniej zagracone, obok. Jednym z efektów mojej bytności tam są okładki, jakie robiłam dla jakiejś nowej serii wydawniczej (i uzupełniajęce moje porfolio, a co! xD). Były nawet prezentowane na zebraniu redaktorskim, ale po długiej debacie przeszły jakieś zrobione z zewnątrz. Niby była to oczywista oczywistość, ale jednak fajnie byłoby zobaczyć swoje nazwisko na jakiejś książce.. xD Żałuję tylko, że nie miałam żadnej czapki niewidki żeby się zakraść do sali i posłuchać, jak tam rozprawiają.
Na koniec nauki stałam się bogatsza o kolejne 3 książki (łączeni z Pilipiukiem z Poznania to 4 xD) pod tytułem Maximum Ride James'a Pattersona. O książkach tych nie słyszałam, ale to jakieś nówki są, więc miałam prawo. Podobno to jakieś s-f dla młodzieży, na razie ustawiłam je grzecznie na półce, póki nie dowiem się, jak to z tym Skrzetuskim było. ;)
Weekend w Poznaniu był grejt! (Dodatkowym plusem było to, że urwałam się od sześcioletniej kuzynki, małe gadatliwe bez sensu dzieci to nie dla mnie. xP)
Z jednej strony trochę szkoda, ze nie udało mi się spędzić z Busterami więcej czasu, z drugiej jednak strony cieszę się, że nie kupiłam biletu na U2, bo bym miała niezłego zonka, kiedy poznałam ostateczny termin rozpoczęcia praktyk. Aparaty jak zwykle poszły w ruch, nowością chyba jest, że w ruch poszły także szklanki.. xD
Teraz już bardzo bardzo nie mogę się doczekać nadchodzącego Polkonu! ^___^ Został-li tylko tydzień! Tym razem pakuję się w walizkę, małej torbie mówimy zdecydowane no-no! xD I drynkujemy, gramy i szalejemy do białego rana! Akhym. xD Z przerwami na sen i odpoczynek. ;) Przed tym jednak wyjazdem muszę się zameldować u babci, która to jedzie na wakacje, a ktoś z psem musi zostać, niegrzecznym, skaczącym i uciekającym bydlątkiem. Na szczęście zainstalowaliśmy u niej starego kompa, więc mam zamiar wziąć parę filmów i nadrobić kolejne zaległości. ;)
Hm... zaczynam się zastanawiać, czy 'nagrody rzeczowe' za Falkonowy plakat dotrą w me ręce jeszcze przed Polkonem... *mwohohohoho* ;P