więc zaczęliśmy. oficjalnie jestem już uczennicą Liceum Plastycznego im. Cypriana Kamila Norwida w Lublinie. mam teczkę, metalowa linijkę, podarte spodnie, pokój zastawiony sprzętem i brak czasu na wszystko. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. I nie jest. Oczywiscie mam wybór: mogę traktować szkołę jak kazdą inną, czyli nie wysilać się zbytnio (zająć się licealnym życiem, starym dobrym sokiem malinowym wieczorem, starymi znajomymi i skończyć ten rozdział edukacji z wynikiem wystarczającym, aczkolwiek nie zadowalającym i być -powiedzmy sobie- plastykiem średnich lotów). Mogę też popieścic moje ambicje, zamknąc sie w pracowni i czerpać ze wszystkiego, czego nas uczą jak najwięcej.. .a nawet więcej. To co nam dają, jest wspaniałą bazą dla eksperymentowania na własną rękę, szlifowania warsztatu i taki właśnie był plan. Plan niestety nie sprawdza się w sytuacji, kiedy w zestawieniu z normalnym zyciem nastolatka nie mam nawet czasu na wykonanie podstawowych, obowiązkowych zadań. No i zajęcia z fotografii. Owszem mogę zostać artystą - pracoholikiem i wszystko opierać na, jak to mówią, działaniu artystycznym. To by było całkiem ciekawe, w szkole uwaznie, po zajęciach prosto na fotografię, tam widziec się z panną M i może A, po fotografii do domu i do sztalug do późnej nocy. W przerwach napoje alkoholowe :) Tylko czy to na moje siły?
Nieczęsto tu bywam, więc naprawdę wolałabym was odesłać na
fotoblog, który aktualizuję częściej.
Jak by nie było, po wielu trudnościach jesteśmy tam, gdzie zawsze chcieliśmy i powinniśmy być.