Miniaturowe miniaturki mają to do siebie, że zatrzymują czas tylko na chwilę, nie wciągają w inne światy (jak długie opowiadania i powieści) i w swojej skondensowanej postaci muszą mieć dość siły, by chwycić czytelnika za gardło i pozbawić go oddechu. Na tę chwilę. Czasami jest to jedno, starannie dobrane zdanie. Czasami zupełnie nie to, o którym myślał autor.
Ale John Winchester rzadko kiedy bywał w domu na obiedzie.
To poddusiło mnie. Tak, mam swoją słabość do Papy i tak już pewnie zostanie, ale w tym zdaniu zawiera się cała moja bezsensowna rezygnacja, przecież nie mogło tak być! - a doskonale wiem, że było. I cały pierwszy tekst, tak jakoś wbił się we mnie jak maleńka igiełka. Wątpliwość: czym jest siła? co jest słabością? Dean nigdy nie przyznałby się, że jest słabszy. Może przed sobą, w chwili kryzysu, kiedy nie miałby siły wstać z powodu upływu krwi. Mężczyźni nie wiedzą, że są słabi, dopóki ktoś im tego nie powie. My, wszystkie żony Deana, po prostu to widzimy. Bardzo, bardzo mi się podobało. Zakończenie też
( ... )
Tak, mam swoją słabość do Papy (choć go lubię) i tak już pewnie zostanie, ale w tym zdaniu zawiera się cała moja bezsensowna rezygnacja, przecież nie mogło tak być! - a doskonale wiem, że było. Ja nie mam słabości do Papy, ale też tak czasami myślę. Przecież nie mogło tak być. Ale było, na złe i na dobre, bo dobre też przecież tam gdzieś było.
My, wszystkie żony Deana LOL, piękneXD Chociaż ja mam większą słabość do Sama, coś mi się zdaje...:P
Nie umiem się bać. On też w pewien sposób nie umie, przeważnie nawet nie uświadamia sobie, że jakiś strach w nim siedzi (to tak jak Dean i jego słabość). A kiedy chce się ujawnić, Sam tłumi go działaniem.
A to, co do mnie szczególnie przemówiło to wpleciona między wierszami samotność Sama. Sugerujesz Sama, który jest dark and twisted On dla mnie taki właśnie jest. Samotny, bo był z jednej strony oczkiem w głowie, kimś, kim trzeba się zająć, a z drugiej czarną owcą, bo był inny. Sam nie był typem wojownika, nie takim jak John czy Dean. On się nim stał. I a propos samotności Sama, w którymś fiku
( ... )
Nie słuchaj mnie, ja brędzę przed maturą z historii. N. PS. Nie no, ale serio wymiekłam, jak tę żonę przyszpiliło do sufitu a potem ją ogień piekielny pochłonął... *wraca do swojej piaskownicy*
Przynajmniej w grę nie wchodził dziwny facet z wielkimi kompleksami i wielkim wężem (sic!), a jeden Sam ma średnio 108,8 razy więcej jaj od Harry'ego...
W Mordor, to naprawdę Twój pierwszy spnowy fik?! Jak sobie przypomnę swoje pierwsze lostowe i prisonowe to mam ochotę wpełznąć pod dywan, srsly... -_- Piękne to, takie angstowe i dopracowane, a chociaż to Twoje pierwsze kroki w tym fandomie, to dostrzegłam naprawdę dużo zdań perełek, między innymi te wklejone niżej. ;)
Wcześniej w hotelu Demon (z twarzą jego ojca, Jezu Chryste, te wszystkie skurwysyny mogłyby chociaż nie wyglądać jak jego rodzina, naprawdę...) powiedział, że ma plany co do niego i takich jak on. Ten fragment z Jezu Chryste naprawdę mnie uderzył. -_-
Ale potem, kiedy miał już colta w ręku, nic nie było takie proste. Na podłodze leżał jego własny ojciec proszący, żeby Sam go zastrzelił, a z tyłu brat, który właśnie się wykrwawiał i prosił, żeby tego nie robił. Uwielbiam takie długie i dopracowane zdania.
Kiedy Dean leżał w śpiączce, Sam działał pod wpływem adrenaliny, która przytępiała wszystkie jego uczucia. Nie chciał zatrzymywać się nawet na chwilę, bo kiedy to robił, cała sytuacja ukazywała mu się zbyt wyraźnie,
( ... )
Ten fragment z Jezu Chryste naprawdę mnie uderzył. -_- Wiesz, pomyślałam wtedy o tym, że Sam mógłby już mieć tego dość - Dean-shapeshifter, ojciec-Demon, zjawa matki (co prawda nieopętana, ale...). Jeden raz to zbyt wiele, a jemu się zdarzyło kilka :( Założę się, że mu się to później śniło.
To jest naprawdę celne spostrzeżenie. Aż mnie dreszcz przeszedł. Pod tym względem jestem bardziej podobna do Deana jednak. No, to tu się raczej dopełniamy, bo ja do Sammy'ego;)
Twin! ♥ Co za debiut :DDDD Twin! ♥ Co za komentarz :DDDD
Comments 8
Czasami jest to jedno, starannie dobrane zdanie. Czasami zupełnie nie to, o którym myślał autor.
Ale John Winchester rzadko kiedy bywał w domu na obiedzie.
To poddusiło mnie. Tak, mam swoją słabość do Papy i tak już pewnie zostanie, ale w tym zdaniu zawiera się cała moja bezsensowna rezygnacja, przecież nie mogło tak być! - a doskonale wiem, że było. I cały pierwszy tekst, tak jakoś wbił się we mnie jak maleńka igiełka. Wątpliwość: czym jest siła? co jest słabością? Dean nigdy nie przyznałby się, że jest słabszy. Może przed sobą, w chwili kryzysu, kiedy nie miałby siły wstać z powodu upływu krwi. Mężczyźni nie wiedzą, że są słabi, dopóki ktoś im tego nie powie. My, wszystkie żony Deana, po prostu to widzimy. Bardzo, bardzo mi się podobało. Zakończenie też ( ... )
Reply
Ja nie mam słabości do Papy, ale też tak czasami myślę. Przecież nie mogło tak być. Ale było, na złe i na dobre, bo dobre też przecież tam gdzieś było.
My, wszystkie żony Deana
LOL, piękneXD Chociaż ja mam większą słabość do Sama, coś mi się zdaje...:P
Nie umiem się bać.
On też w pewien sposób nie umie, przeważnie nawet nie uświadamia sobie, że jakiś strach w nim siedzi (to tak jak Dean i jego słabość). A kiedy chce się ujawnić, Sam tłumi go działaniem.
A to, co do mnie szczególnie przemówiło to wpleciona między wierszami samotność Sama. Sugerujesz Sama, który jest dark and twisted
On dla mnie taki właśnie jest. Samotny, bo był z jednej strony oczkiem w głowie, kimś, kim trzeba się zająć, a z drugiej czarną owcą, bo był inny. Sam nie był typem wojownika, nie takim jak John czy Dean. On się nim stał. I a propos samotności Sama, w którymś fiku ( ... )
Reply
Supernatural???
Et tu, Kubiś?
*wymiękła po jednym odcinku*
Nie słuchaj mnie, ja brędzę przed maturą z historii.
N.
PS. Nie no, ale serio wymiekłam, jak tę żonę przyszpiliło do sufitu a potem ją ogień piekielny pochłonął...
*wraca do swojej piaskownicy*
Reply
Reply
Reply
Piękne to, takie angstowe i dopracowane, a chociaż to Twoje pierwsze kroki w tym fandomie, to dostrzegłam naprawdę dużo zdań perełek, między innymi te wklejone niżej. ;)
Wcześniej w hotelu Demon (z twarzą jego ojca, Jezu Chryste, te wszystkie skurwysyny mogłyby chociaż nie wyglądać jak jego rodzina, naprawdę...) powiedział, że ma plany co do niego i takich jak on.
Ten fragment z Jezu Chryste naprawdę mnie uderzył. -_-
Ale potem, kiedy miał już colta w ręku, nic nie było takie proste. Na podłodze leżał jego własny ojciec proszący, żeby Sam go zastrzelił, a z tyłu brat, który właśnie się wykrwawiał i prosił, żeby tego nie robił.
Uwielbiam takie długie i dopracowane zdania.
Kiedy Dean leżał w śpiączce, Sam działał pod wpływem adrenaliny, która przytępiała wszystkie jego uczucia. Nie chciał zatrzymywać się nawet na chwilę, bo kiedy to robił, cała sytuacja ukazywała mu się zbyt wyraźnie, ( ... )
Reply
Wiesz, pomyślałam wtedy o tym, że Sam mógłby już mieć tego dość - Dean-shapeshifter, ojciec-Demon, zjawa matki (co prawda nieopętana, ale...). Jeden raz to zbyt wiele, a jemu się zdarzyło kilka :( Założę się, że mu się to później śniło.
To jest naprawdę celne spostrzeżenie. Aż mnie dreszcz przeszedł. Pod tym względem jestem bardziej podobna do Deana jednak.
No, to tu się raczej dopełniamy, bo ja do Sammy'ego;)
Twin! ♥
Co za debiut :DDDD
Twin! ♥
Co za komentarz :DDDD
Reply
(The comment has been removed)
Super, że wyciągnęłaś i skomentowałaś, dzięki:)
Powodzenia z ZWL-em!
Reply
Leave a comment