SuperSikretProdżekt cz. 2. rozdział.1

Oct 13, 2007 20:37

Huk spadajacej pokrywki obudził Natalię. Uniosła najpierw jedno oko, potem drugie, po czym warcząc pod nosem, postanowiła wstać.

Wstając, zaplątała się w kopnięte wcześniej przez Olgę majtki i klnąc (co brzmiało podejrzanie podobnie do szybko wypowiadanego scheisse; próby zgermanizowana tego wesołego autobusu najwyraźniej nie poszły na marne)o mały włos nie runęła jak długa. Drapiąc się w potylicę, wyszła do przedpokoju, gdzie natrafiła na odświeżoną, uczesaną i pachnącą Kocię. W samym ręczniku.

-       Mhhhr - mruknęła na jej widok, a Olga nie była pewna, czy Sol wyrażała zadowolenie czy irytację. Na wszelki wypadek rozejrzała się na jakąś bluzką.

***

- Kooooooocia!!! Gdzie moja odżywka do włosów?!

Riel była dobra jako przyjaciółka, jako ekspresiarz do kawy, jako chłopiec na posiłki. Ale najbardziej odnajdywała się w roli budzik, pomyślała Werka, wyłażąc z łóżka i przecierając zaspane oczęta. Pochyliła się, podniosła swoja Cherry i ustawiła ją porządnie pod ścianą. Idril i Magic też tam wkrótce wylądowały, a przed Weronice Sarze ukazała się nagle ścieżka, która wiodła prosto do krainy dobrobytu i do miejsca na ziemi Kota - do kuchni.

- Kooooooooocia!!! Oooooddawaj moje spiiinki!!!

Łazienka zajęta, pomyślała Werka, człapiąc koło łazienki w rozdeptanych kapciach i szlafroku w łopatki. W kuchni złapała kubek kawy i z tym drogocennym trunkiem poszła obudzić całą resztę - czyli włączyć radio.

Can’t stop Red Hotów ryknęło na cały dom, a w łazience Riel poparzyła się z wrażenia.

***

- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!

„Kurwa” pomyślał tłin i obrócił się na drugi bok.

- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!

„Kurrrrrwa” przemknęło tłinowi przez głowę.

- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!

„Riel - odcinek ostatni - In her time of dying” rzekła do siebie Monika i podniosła się z łóżka. Wyszła do przedpokoju z zamiarem dokonania krwawego morderstwa, jako że ją, tłina Olgi, bezczelnie i bez przygotowania budzą, podczas gdy ona wczoraj całą noc przygotowywała się do kolokwium, i och, przysięga, zrobi to podręcznikiem do anatomii.

I oparłszy się o framugę, stanęła w drzwiach, przyglądając się rozgrywającej się scenie z założonymi rękami i złośliwym uśmiechem.

- KOOOOOOCIA!!! - Riel darła się efektownie, podskakując w miejscu, co przy jej wzroście robiło wrażenie. Skakała raz w jedną i w druga stronę, jakby zastanawiała się, czy najpierw podskoczyć ucałować Werkę czy pędzić od razu do Olgi jako do przyszłego lekarza, bo, na litość boska, jak ona będzie grała na gitarze poparzonymi palcami?!

- KOOOOOOOOOOOOCIA! -  Mimo że Monika patrzyła na nią z odległości metra, a Sol była zaraz za plecami, Anka wolała dowołać się Koci. Kochała i tłina Olgi, i Natalię, ale z niewiadomych powodów w kwestiach medycznych zwracała się tylko i wyłącznie do Koci. Co było tym dziwniejsze, że Kocia, mimo że chodziła na wykłady, rzadko kiedy ruszyła palcem o palec jeśli chodzi o naukę, zbierając za to rozzłoszczone spojrzenia Moniki i Sol

„No nieee” jęknęła w myślach Riel. „Gdzie ona do cholery jest?!”

***

A Kocia z sadystycznym uśmiechem i hologramem w oczach: „Będzie cisza! CISZA! CISZA!!!” ubierała się dalej.

***

Ubrana i wypachniona Olga wsunęła się między tłina a framugę.

- Biegnę  - powiedziała do ogółu. - Włóż do zimnej wody. - a to do skaczącej Anki.

- Pa - wspięła się na palce i ucałowała tłinowy policzek. Reszcie tylko pomachała, robiąc szybko wyliczankę nad kozakami w przed pokoju (ona i Monika kupiły sobie identyczne buty. Nawet nie były razem na zakupach. Po prostu pewnego dnia przyniosły, najpierw Olga, potem Monika, dwie pary identycznych butów. I codziennie z braku czasu robiły wyliczankę, albowiem nigdy nie wiedziały, która para należy do nich. A na sprawdzanie numeracji były zbyt leniwe.). Ona i tłin jako jedyne w swoim gronie nosiły kozaki na obcasie. Obie, owszem, posiadały i trampki, i glany, ale na litość boską, były przede wszystkim kobietami!

Ubrała te po lewej (o, moje!) i machnąwszy masą loków, trzasnęła drzwiami, jeszcze na klatce dobiegł ją pisk Riel: „I tylko tyle?!”

Monika westchnęła i rozejrzała się dookoła, lokalizując towarzystwo. Wer w pokoju, pijąc kawę, czytała coś, kiwając się do rytmu Can’t Stop. Riel moczyła się w łazience, zrezygnowana Len spokojnie myła zęby w kuchni, a Sol łaziła po pokoju w poszukiwaniu stanika. Salian w drodze do domu, a Borka...

Borka...

Borki nie było.

Borka nie wróciła na noc do domu.

- Oj - jęknęła Monika, kładąc sobie rękę na czole. - Kocia tego chyba nie zauważyła...

Koniec rozdziału pierwszego.   

writing, burdel, salian, tłiny, gitary, leni, medycyna, werka, supersikretprodżekt, borka, riel, sol

Previous post Next post
Up