Niech szlag trafi kino moralnego niepokoju

Oct 29, 2008 19:09

Jak zrąbać sobie popołudnie? Ależ to dziecinnie proste. Wystarczy obejrzeć nagrany poprzedniej nocy film z Kocham kino. Dół gwarantowany w siedmiu przypadkach na dziesięć.

Dead Man Walking z Susan Sarandon i Seanem Pennem był filmem, który powinien zostać otagowany w specjalny sposób: Nie przeznaczone dla dzieci poniżej szesnastego roku życia i przewrażliwionych, płaczliwych dziewcząt, takich jak kot. Jak nic potrzebowałam po prostu kolejnego filmu podejmującego problem kary śmierci i koszmarnego, moralnego kaca. I wiadra łez, wylanych nad losem dosłownie każdego bohatera, łącznie z epizodycznymi postaciami pracowników więzienia, odpowiadających za wykonanie egzekucji.

Jeśli jednak podejść do rzeczy obiektywnie, to polecam ten film - oprócz świetnych kreacji aktorskich jego zaletą był niewątpliwie obiektywizm reżyresa-scenarzysty, Tima Robbinsa. Naprawdę, rzadko zdarza się taki obraz, w którym twórca przedstawiłby rzetelnie racje obu stron, powstrzymując się przed wciskaniem widzowi własnego, jedynie słusznego, stanowiska. Więc jeśli komuś wzruszenie i moralniak nie straszne...

Boli mnie po tym wszystkim głowa, uczyć mi się nie chce, a jutro ciężki dzień. Świetna okazja do pozajmowania się duperelami typu żurnal.

Rano złożyłam w moim ukochanym *z trzaskiem pęka ołówek, trzymany przez kota w łapkach* dziekanacie WPiA podanie o przeniesienie mnie do mojej starej grupy z historii. Że dziekanat ma studenta w dupie, to wiem. Let's just see, how deep it goes.

(Jedyny plus WPiA - brak kolejek do dziekanatu. Srsl, składanie tego podania zajęło mi dosłownie dziesięć sekund.)

Jakaś jestem dzisiaj... wyprana z energii. Nic mi się nie chce, ani się uczyć (niesamowite! *eyeroll*), ani pisać, ani czytać... I wiem, że w ten sposób nie zdobędę zaszczytnego miana Bety Listopada, ale betować marchwiowego tłumaczenia też mi się nie chce.

I już tylko czekam na sobotę, bo w sobotę odbędą się istne misteria maniaków fan fiction... Znaczy się, nocuję u Mańka. Barłóg zapewniony mam, błogosławieństwo Świętego Antonia od Biblioteki, wspólokatora, który jednak zostaje na weekend w tzw. Rozkosznym Mieszkanku, mam... Życzymy sobie już tylko, żeby Brainstorm był owocny :)

To co? Że niby trzeba się iść uczyć? Ble.

(Idę zrobić sobie kanapki z pastą łososiową.)ż

pisanie, studia

Previous post Next post
Up