Wczoraj wieczorem padł nam w domu LiveBox, musieliśmy dzisiaj rano jechać z Rodzicielami do Janek po nowy (razem z Mamą przy okazji zrobiłyśmy szybko obchód po naszych ulubionych butikach i wróciłyśmy zwycięskie, z trzema nowymi swetrami), a ja wieczorem nie mogłam się obijać na eldżeju.
W ciągu dwóch, trzech godzin napisałam 1 710 słów. W tym jest praktycznie cała końcówka, bo znowu mnie wzięło i nie pisałam chronologicznie, ale tak jest lepiej, serio, jak piszę po kolei, to mam wrażenie, że coś jest nie tak ze światem. W każdym razie, zapowiada się na to, że skończę tę nierówną walkę z tekstem, który piszę od półtora roku.
W związku z tym mam dylemat. Trochę tego wyszło. To znaczy, nie tak znowuż dużo, będzie trochę ponad 14 tysięcy słów (użytkowniczka
corvi_penna proszona jest o niezaśmiewanie się do łez; nie każdy potrafi od razu machnąć 40 tysięcy słów :), no ale jak na coś, co było pomyślane jako miniaturka (i jak na mnie), to całkiem sporo. I teraz - wrzucić na raz, tak jak planowałam, czy podzielić na dwa, trzy odcinki? Jest w ogóle sens? Może już nie będę robiła ankiety, bez przesady, ale co byłoby bardziej, bo ja wiem, praktyczne?
A może nie ma absolutnie żadnej różnicy? To znaczy, dla mnie by nie miało, ale tak ogólnie dla Was ma?