Jan 16, 2013 23:07
Widziałam dziewczynę o skórze białej jak mleko. Włosy jej oplatały nadgarstki, miały zapach smutnej lawendy, a w ich bezkresnym gąszczu ukrywały się ćmy nocne i żuki nikczemne. Biegła przez las zastygły w śniegu, jej czarne stopy naznaczały szlak nie do zgubienia, pełen nieścisłości i chaosu. Nagie drzewa raniły twarz, syczało z bólu nieszczęsne dziewczę wyrwane ze snu o wielkiej wodzie bez końca. Krzyczała w otchłań, domagając się odpowiedzi. Gdzieś z oddali patrzyły na nią leśne zwierzęta, tak bardzo pomieszane - straszydła z dwiema głowami, ślepymi oczami przeszywającymi na wskroś. Błądziła tak jeszcze, dni zastąpiły miesiące, aż czas zatrzymał się, a ciało jej delikatnie przykrył śnieg kojący wszelkie bolączki świata. Wszystko ucichło, zwierzyna rozbiegła się w popłochu i już nie ma dziewczyny o skórze białej jak mleko. Dłoń jeszcze wystaje spod tej warstwy zapomnienia, jakby czekała. Na ratunek, który nigdy nie miał nadejść.