Cross the line [M][Aoi/Reita]

Jan 12, 2012 23:09




Title: Cross the lineMain Pairing: Aoi/Reita
Fandom: the GazettE
Type: high-school, AU
Chapters: one-shot 
Age: >13
Warnings: Language, slash [boyxboy], kissing, violent
In: Polish 
NA: Tekst pojedynkowy z Aguś. Wygrany przeze mnie. Chyba mogłam to bardziej rozegrać, ale byłam ograniczona 2 stronami wordowskimi.

Ich dwójka była znana w całej szkole. Nie było to z powodów ocen, ponieważ byli przeciętnymi uczniami, czy też górnolotnych słów o tym jak to założą zespół i staną się sławni. W ich wieku co drugi dzieciak opowiadał o tym jak to kiedyś będzie „kimś”. Ludzie kojarzyli ich z tego względu, że łączyła ich dziwnego rodzaju przyjaźń.

Kłócili się o najdrobniejsze sprawy - począwszy od ubioru, dodatków, telefonów, po dziewczyny, najlepsze przedmioty czy zespoły. Nie zgadzali się we wszystkim, a podjęcie wspólnej decyzji było koszmarem i graniczyło wręcz z cudem. Co więcej, bili się, lecz nie tak zwyczajnie, jak to bywa wśród dzieciaków w ich wieku, którzy się po prostu przepychają, szczypią, uderzają w ramię. Oni potrafili wywołać na korytarzu istną bójkę tylko dlatego, że drugi powiedział, iż od basu lepsza jest gitara. Szarpali się, podbijali oczy, gryźli oraz wykręcali ręce. Dla nich to, że chodzili poobijani oraz krwawiący nie liczyło się, ponieważ ważniejsze było udowodnienie swojej racji.

Jedno jednak było ich mantaną, ich tradycją, czy swojakim kodeksem. 
”tylko ja mogę się z tobą bić”

Niby nic, ale trzymali się dość mocno tej zasady, nie pozwalając nikomu pomiędzy siebie wejść. Uczniowie często ostrzegali młodszych kolegów, studentów z wymiany, że z tą dwójką się po prostu nie zadziera. Radzili by przymykali oczy na pofarbowane wręcz na żółto włosy niższego z nich oraz na kolczyk w wardze tego drugiego. Wiedzieli, że powinno się ich omijać szerokim łukiem.

Mimo wszystko o nie sprawiali kłopotów wychowawczych - ich złe zachowanie, - o ile można w ogóle tak o nim mówić, - sprowadzał się tylko do ich samych. Nie kradli, nie wyzywali nauczycieli czy innych, nie wybijali szyb... Takie sytuacje zdarzały się w wyjątkowych momentach - kiedy zaczepiony został tylko jeden z nich, nie dwójka.

***

- Hej, Akira! - krzyknął jeden z dzieciaków przechodząc i szturchając barkiem dość boleśnie wołanego chłopaka - uważaj jak idziesz!

Suzuki udawał, że ich nie dostrzega, nie mając nawet najmniejszej ochoty na jakiekolwiek rozmowy. Od dwóch poprzednich lekcji pragnął usiąść pod drzewem, sięgnąć do torby po puszkę coli oraz ryżowe kulki i po prostu je zjeść. Tamta trójka mu ewidentnie w tym przeszkadzała, ponieważ ten najniższy krzyknął za nim jeszcze raz, łapiąc dodatkowo za ramię: - Mówimy do ciebie, przeproś!

- Pierdol się - warknął Suzuki wyrywając się z uścisku. Nie minęła nawet chwila, a poczuł jak uginają się pod nim kolana. To kolejny z nich kopnął go w nie, wiedząc doskonale, że ten się przewróci, kiedy tylko kopnie się w to miejsce. Jak było więc do przewidzenia, blondyn upadł z głuchym jękiem zdając sobie sprawę, że teraz tak szybko się nie wywinie. On naprawdę nie lubił się bić. Nie widział w tym nic fajnego, a widok krwi go wręcz obrzydzał. Poza tym dotykanie innych ludzi było takie... brudne. Ludzie śmiali się, z niego, że jak podchodził do tablicy to pisał po niej mazakiem chwytając go przez chusteczkę, stołówki nie odwiedzał, podobnie jak szkolnej toalety. Kiedy pewnego razu pewna dziewczyna chcąc mu się przypodobać i nieśmiało flirtując z nim oparła swoją dłoń o jego, ten odskoczył i szybko pobiegł z paniką w oczach do Aoi'ego. Tamten musiał odkręcić za niego wodę w kranie i wyszorować mu obie dłonie porządnie mydłem, które Reita nosił w plecaku. Dotyk innych ludzi czy czegokolwiek, gdzie znajdują się tłumy było dla niego fobią. Starał się jak tylko mógł tego uniknąć, jednak obecna sytuacja mu to uniemożliwiła.

- Jaki wyszczekany - odparł niższy z nich kucając przed nim i łapiąc za nos, mocno go ściskając, by po chwili złapać za włosy i podciągnąć jego głowę w górę. Reita był bezsilny, sparaliżowany czuciem na swoich nadgarstkach nagiej skóry dłoni pozostałej dwójki, która trzymała go tak by nie mógł nic zrobić. Poczuł mocne pieczenie w prawym policzku i wypluł trochę krwi czując jak zębami ugryzł się w dolną wargę. Reita warknął szukając Aoi'ego, pragnąc by przyjaciel mu pomógł. Nie zawiódł się, poczuł jak uścisk na plecach, a tym samym i w płucach, maleje, pozwalając mu wstać i pozwolić chociaż spróbować złapać normalny oddech.

Z niemą satysfakcją patrzył jak Aoi obija średniemu wzrostem, ale nadal niższemu od siebie, chłopakowi pięścią twarz, by po chwili złapać go za dłoń i pociągnąć w stronę wyjścia, domyślając się, że Reita zacznie zaraz panikować. Wyciągnął przyjaciela tylny wyjściem by móc schować się w kącie boiska, tuż przy murze.

***

Aoi był jedną z nielicznych osób, które mogły dotknąć Reitę bez żadnych konsekwencji przez większość czasu. Trudno powiedzieć czy do jego dotyku przyzwyczaiły go ich wspólne bójki, czy to ciepło bijące od ciemnowłosego chłopaka, kiedy grali wspólnie w gry, przed telewizorem w domu Reity. A może przez te dobre ciasteczka, które Aoi przynosił mu, kiedy jego mama upiekła je specjalnie dla Akiry? Naprawdę trudno to powiedzieć, a Shiroyama nad tym teraz nie zastanawiał się, a obserwował coraz bardziej powiększające się oczy Reity, kiedy ten powoli zaczął rozumieć kto go przed chwilą dotykał.

- Yuu... - szepnął cicho, klęcząc teraz naprzeciw niego i wpatrując się w niego z drżącymi ustami.

- Pierdol ich - wyszeptał drugi, spoglądając na opuchniętą wargę, na której była jeszcze odrobina krwi. - Pierdol ich, bo jak mi wejdą w drogą to chyba zabiję - warknął zły przenosząc wzrok na szkolny budynek. Zacisnął pięści wiedząc jak bardzo Reita nienawidzi dotyku. Dlatego zdziwił się też trochę, kiedy Suzuki nieśmiało, ze spuszczoną głową, wręcz władował mu się na kolana, oplatając ramionami jego szyję.

- Yuu... - tamten wyszeptał próbują uspokoić się. Aoi wręcz mechanicznie objął go w pasie, by drugą dłoń wsunąć w blond kosmyki i uspokajająco głodzić go po głowie, przeczesując pomiędzy palcami.

- Jesteś mój - odparł Yuu, zezłoszczony, że tamci śmieli w ogóle dotknąć jego Aki-chan'a. Tylko on mógł go bić, mógł czuć jego ciepłą, gładką skórę, mógł żartować i nabijać się z niego. Z tego wszystkiego za mocno pociągnął garść włosów, którą miał obecnie w dłoni, o czym powiedział mu dopiero głuchy jęk z ust Reity. Dwójka przyjaciół popatrzyła sobie w oczy, widząc w nich odbicie swoich własnych uczuć - w ogóle nie dziwnych, nie niespodziewanych. Takich zwykłych i naturalnych.

- Pocałuję cię - z lekkim uśmiechem stwierdził ten fakt Shiroyama, wcale nie pytając, ani nie będąc zaskoczonym tej nagłej, nie nagłej, chęci.

- Pocałuj - odparł Akira samemu nachylając się do pocałunku. Przecież Yuu doskonale wiedział jak Reitę uspokaja, kiedy może pogładzić Aoi'ego po jego płaskim i delikatnie umięśnionym brzuchu, bawiąc się czasami kolczykiem który tamten miał w pępku (”Zabiję cię, kiedy powiesz innym!”), gdy obaj leżeli rozleniwieni czy to w pokoju Yuu czy też na podwórku, czy u babci, nad rzeką. 
Czując ciepłe wargi na swoich Suzuki uśmiechnął się do swoich wspomnień, przypominając sobie jak podczas tamtym chwil, Aoi miał delikatną wypukłość w spodniach i wcale się jej nie wstydził. On sam przecież lubił od czas do czasu pocałować skórę na jego żebrach.

I to wcale nie było obrzydliwe. 

aoi, aoixreita, reita

Previous post Next post
Up