Aug 30, 2005 20:25
Uch Och!
Dziś rano, zaniepokojeni luzem pomiędzy nogą a gipsem małej Majki, wybralismy się (znaczy ja i Maja) na Działdowską żeby ją chirurg obejrzał.
Czekaliśmy na swoją kolejkę 3 godziny z okładem. Tyle, że Majka, niespecjalnie ufająca nowym miejscom, zwłaszcza takim, które kojarzą jej się z bólem, zdążyła owo miejsce oswoić i zaczęła nawet rozrabiać na szpitalnej leżance na kółkach piszcząc na całą okolicę (siłą głosu jak nic wdała się w mamusię :*).
Przy okazji dowiedzieliśmy się o możliwość zamiany wielkiej i ciężkiej bryły kamienia zbrojonego bandażem, czyli zwykłego chirurgicznego opatrunku gipsowego zabezpieczającego nóżkę od paluszków do pół udka, na lekkie nowoczesne usztywniacze zrobione z żywicy na bazie włókniny.
I co usłyszeliśmy? "Nie ma sprawy, jak Pan przyniesie gips żywiczny to bardzo chętnie założymy".
I tu się pojawia zagadka matematyczna: co jest droższe: 1 kg gipsu chirurgicznego razem z bandażem (na oko kosztowałoby to z 10-20 PLN, uwzględniając konieczność spełnienia norm wymogów i innych takich), a potem kilkanaście na oko godzin pracy rehabilitantów (uwzględniając koszty robocizny, pomieszczeń itp. dało by to circa 1000 PLN albo i lepiej), czy tez opatrunek (uwaga, kryptoreklama) 3M Soft Cast w orientacyjnej cenie 100 PLN i połowa jeśli wręcz nie mniej pracy rehabilitantów...
Że o znaczącej różnicy w ryzyku uszkodzeń wtórnych przy obu tych rodzajach opatrunku nie wspomne...
I dziwić się że słuzba zdrowia jest tak biedna, skoro działa tak nieekonomicznie...