Nov 08, 2008 20:33
Boli mnie bark. Lekarz mówi że to nic i mam robić okłady z lodu i smarować jakąś maścią. Inny lekarz twierdził że to poważne. Bez sensu. Mam nowe rękawiczki na zimę. Są dosyć długie jak na rękawiczki zimowe, ale bardzo fajne. Nie mogę się doczekać aż je założę. Szkoda, że wtedy będę też chodzić w nowym czerwonym płaszczu który trochę mi się nie podoba. Powinnam przepisać na czysto notatki, ale nie chce mi się. Prawdę mówiąc nic mi się nie chce. Jestem w stanie tylko słuchać muzyki i oglądać anime. Cztery dni. Najbliższe cztery dni nie będę widzieć Ayumiego. Nie umiem wytrzymać nawet jednego dnia. Gdyby chociaż spadł śnieg, mogła bym siedzieć na parapecie i na niego patrzeć, albo iść i coś ulepić.
Zamykam oczy.
Śnieg za oknem i chłód szyby o którą oparłam głowę. Ale w domu jest ciepło. Siedzę na parapecie przykryta moim zielonym kocem, a w kominku tańczą płomienie. Trzymam w ręce książkę. Na fotelu obok śpi mały kotek, na stole stoi kubek z gorącą herbatą. Płatki śniegu wirują unoszone na wietrze. Dom wydaje się być pusty. Nie ma w nim nikogo prócz mnie. Duży piękny dom z ogrodem pełnym róż i zawieszoną na drzewie huśtawką. Trzaśnięcie drzwi. Kroki w przedpokoju przepłoszyły ciszę i obudziły kotka. Uśmiecham się do swojego odbicia w szybie. Dopiero gdy cisza powraca, a osoba która ją zakłóciła stoi w drzwiach do pokoju, zeskakuję z parapetu i razem z kotem idę w tamtym kierunku...
Marzenie.
Czy to jest możliwe? Patrząc na to realnie, raczej nie. Dziś gdy zmywałam musiałam trzymać się zlewu by nie upaść bo tak kręciło mi się w głowie. Wszystko leciało mi z rąk. Jak mogła by wyglądać moja przyszłość, gdyby spojrzeć na nią realnie? Siedzę lub leżę na zimnej podłodze w małym mieszkanku na 11 piętrze i próbuję dowlec się do okna by złapać choć trochę powietrza. W mieszkaniu które kiedyś będzie moje, choć jest tak daleko od mojego kochanego miasta. Sama. Nie. Mój Ayumi by mnie nie opuścił. Ale mimo wszystko nie chcę by to tak wyglądało. Zbyt wiele wspomnień, zbyt wiele zmian zabijających przeszłość. Nie lubię zmian. Dziś rozmawiając z mamą, która kazała mi jeść coś czego nie lubię i mówiła że jak jeszcze raz powiem że coś mi nie smakuje to będzie robić tylko to czego nie będę chciała jeść, czułam się znów jak mała dziewczynka, która nie rozumie czemu tak musi być. Przeraża mnie to że mimo mojego wieku nie mogę sama o sobie decydować. Miałam ochotę wziąć jakąś książkę i usiąść w kącie mojego pokoju. Uciec do innego świata. Jestem słaba. Kiedyś w takich sytuacjach pojawiał się gniew, agresja. Nie umiałam z tym walczyć. W końcu to pokonałam, ale wtedy powróciło to ukryte dziecko, zagubione. Mimo wszystko tak jest lepiej. Wolę słuchać ze łzami w oczach, niż znów snuć mordercze plany. Pozostaje mi czekać, aż wyprowadzę się i nikt nie będzie mną sterować. Ale ile można czekać??...
Jednak podtrzymuje mnie wyobraźnia. Gdy tylko zechcę tańczę otoczona płatkami śniegu. Mogę być w każdym miejscu które sobie wyobrażam. I w tym tkwi moja siła. Nie poddaję się rzeczywistości, wierząc że mogę ją zmienić. Tym bardziej że nie jestem sama...
Ta notka pojawi się na obu blogach. Jednak na drugim będzie dłuższa... Czemu?? Może po prostu nie chcę tu mówić wszystkiego, a tam zagląda mniej osób...