...Opiszę go, żeby nie wywietrzał zupełnie. Właściwie, nie ma dużo do opisania - to nie był sen fabularny, tylko raczej parę obrazów, następujących po sobie kolejno, połączonych atmosferą nastrojem. Więc...
....śnił mi się Renji, ubrany w kapitański płaszcz i narzucone na to grube, szaro-popielate futro. Miał siwe włosy i lekko wyblakłe już tatuaże. Uśmiechał się trochę smutno, trochę z zadumą. Był w jakimś miejscu, gdzie było mnóstwo bieli i śniegu. Śnieg był wszędzie, padał cały czas. Renji szedł przed siebie, prowadząc stado białych wilków.
...Potem stado znalazło sobie miejsce w jakiejś jaskini czy schronie, rozpalone zostało ognisko, zwierzęta pozwijały się koło siebie i zasnęły. Renji siadł gdzieś na boku, głaszcząc najbliższego wilka po głowie.
I wszystko było białe, biały Renji i wilki, oświetlane płomieniem ogniska. Tylko w jednym miejscu w samym środku wielkiego, jednobarwnego stada, było widać kilka ciemniejszych, przytulonych do siebie kropek.
...I mam wrażenie, że to byliśmy My.