Kochamy kobiety, których nienawidzi fandom #1

Sep 09, 2011 08:35

Za wspanialy pomysł akcji "kochamy kobiety, które nienwidzi fandom" dziękuje akzseinga. Podziękowania należą się także wszystkim, które włożyły mnóstwo pracy w przygotowanie akcji, która rozraształa się w zastraszającym tempe. Jesteście tak wspaniałe, że nie nie mam słów!

Postanowiłam przybrać taką formułę: najpierw napisze, za co lubię Catelyn, a potem w postach w kolejne dni odniosę się do zrzutów wobec niej.

Spojlery do końca "Nawałnicy Mieczy" Dziś będzie tylko o tym, dlaczego ją lubię, nawet jeśli część z tych rzeczy ma swoje negatywne konsekwencje czy są wydarzenia, które przeczą temu, co piszę.
W kolejne dni mam zamiar pisać posta odpierającego zarzuty wobec niej. Jak dotąd mam pomysły na: 1)Jona 2) Tyriona i Jamiego, oraz inne głupie decyzje 3)faworyzowanie synów 4)że nie ma ambicji, bo widzie siebie głownie jako matkę. Jeśli macie pomysły na inne zarzuty wobec niej, to bardzo chętnie przyjmę propozycje (w przeciwnym razie dostaniecie jakiś picspam). Wiem, że powinnam sama zrobić rsearch, ale jak wpisałam w google „10 thing why i hate Catelyn Stark” to się zaspojlerowałam do ADwD :(

Dlaczego lubię Catelyn Stark?

Chyba najbardziej lubię ją za to, że wszystkie jej rozdziały są ciekawe (wiem, mało związane z nią samą, niemniej dla mnie jako czytelniczki bardzo ważne).

Lubię ją za to, że jest mądra i rozważna postacią, która potrafi odłożyć na bok swoje pragnienia i zrobić to, co musi. Np. nie wraca do Winterfell, bo wie, że Robb potrzebuje jej rad, ergo nie jest to też takie poświęcanie siebie na ołtarzu rodziny.. O tym, jak te rady były potrzebne, niech świadczy, że Robb ożenił się (i doprowadził do zemsty Frey’ów), kiedy matki przy nim nie było.
Nie złamuje się po śmierci Neda, choć najchętniej pogrążyłaby się w żałobie i rzuciła wszystko w cholerę. Ale umarłym nic życia nie wróci, a ona była potrzebna żywym (ok. załamała się po wypadku Brana, ale wtedy była a domu, w królestwie panował pokój i inni mogła sobie na to pozwolić).

Lubię ją za pewną równowagę miedzy niezależnością, a znajomością swojej pozycji. Bo uważam, że jest bardzo niezależna jak na społeczeństwo, w którym żyje. Sama jedzie do Królewskiej Przystani, porywa Tyriona , nie daje się odesłać do z wojsk Robba, sama podejmuje inicjatywę załagodzenia konfliktu między Renly’ym a Stannisem. A z drugiej strony jest świadoma ograniczeń, jakie narzuca jej płeć w tamtym społeczeństwie. Nie zakłada obrażona rączek, stwierdzając „to ja mam rację i to wasz problem, że tego nie wiecie” (co nie doprowadziłoby dokładnie do niczego), tylko stara się operować w sytuacji w której jest, dzięki czemu ma jakieś szanse na powodzenie. Mogła sobie epicko zjebać sytuacje z Nedem na początku ich małżeństwa, kiedy przyjechała do Winterfell, a tam Jon, ale przełknęła to, dzięki czemu mogła sobie wyrobić mocną pozycje na Północy. A że jest posłuszna ojcu i mężowi? No cóż, tak została wychowana. Tego od niej oczekiwano, za to nagradzano, więc ciężko jej mi ją winić, ze sobie to przyswoiła. Może wyrosła z pieśni (o ile w ogóle je kiedyś lubiła tak jak Sansa), ale coś zostało. Ciężko jej za to winić. No i potrafiła w jakiś sposób tą niedogodność wykorzystać. Krnąbrnością i buntem mogłaby niewiele wskórać, a tak jest uważana za rozsądną kobietę, jej zdanie jest brane pod uwagę. Jest dobra żoną i dobrą panią Winterfell, a to jest niejako jej „zawód”. Jakoś lubię ludzi, którzy dobrze wykonują swoją robotę i nie potrafię im przypisywać tego jako wady (ekstremalne przypadki temu zostawmy na boku). A że w jej społeczeństwie rola, jaka miała do odegrania wyglądała tak a nie inaczej - cóż, nie jej wina. Jakoś mi się wydaje, ze 100 lat temu to pewnie grzecznie wyszłabym za mąż za kandydata wskazanego przez rodziców, miałabym teraz trójkę dzieci i starłabym się być dobrą żoną Tzn. pewnie byłabym chłopką z piątką dzieci, ale cóż. Nie wiem, może widzę w niej cos z siebie.

Poza tym bardzo podoba mi się jej realne podejście do życia. Właściwie to wiele już o tym napisałam, o tym, jak radziła sobie z ograniczeniami. To trzeźwe spojrzenie na świat, wnikliwa obserwacja i inteligencja sprawiają, że to ona najlepiej zna się tam na polityce. Od prazu widzi, jaki wpływ na Robba mają jego chorążowie i jakie niesie to za sobą niebezpieczeństwa. Wie też, ze nie może podważać autorytetu syna, jeśli cała wyprawa ma się udać. A kiedy wyprawa się nie udaje, bo Ned ginie, pragnie pokoju, który odda jej córki, zapobiegnie kolejnym śmieciom i pozwoli się przygotować na zimę. Lecz gdy rada wybiera zemstę i wojnę, zostaje z synem, żeby mu pomóc i działając w ramach, w jakich może doprowadzić do jak najspokojniejszego rozwiązania.

A i jeszcze zapominałabym. Lubię ją też za takie mniejsze rzeczy, jak stosunek do Jane . Przez małżeństwo z nią Robb naraził na niebezpieczeństwo całe swoje panowanie, podważył także słowo dane przez Catelyn Freyowi . Jednak Cat przyjmuje ją serdecznie, nie wini jej za problemy, jakie to małżeństwo może sprowadzić na jej syna. Jest także wyrozumiała względem Lysy. Jest wiele rzeczy, które jej się nie podobają, ale Catelyn stara się zrozumieć jej sytuację, zamiast stwierdzić, że to „głupia krowa” czy cos takiego.

kochamy kobiety których nienawidzi fando, fandom: got, meta

Previous post Next post
Up