Dziś:
1. Rozwieszałam wystawę
Berlin - Yogokarta2. Potem odebrałam dziewczyny z
Gender Lviv z dworca i odprowadziłam do mieszkania Ani, gdzie będą nocować.
3. Skoczyłam na godzinkę do domu, żeby coś zjeść
4. Poszłam do Krytyki Politycznej na nasze spotkanie o sytuacji kobiet na Ukrainie, gdzie po dyskusji zaatakowała nas jakaś straszna pani i opowiadała nam o ziołach, ale poza tym było bardzo miło i merytorycznie (czy ktoś chce jechać na Manifę do Lwowa (13.03)? Gender Lviv gwarantuje nocleg)
5. Potem skoczyłyśmy z dziewczynami coś zjeść i właśnie wróciłam do domu.
Jutro jeszcze wernisaż wystawy o 14 (wydział filologiczny UG, serdecznie zapraszam, bo wystawa bardzo fajna). Jak sobie pomyślę, ze tak będzie jeszcze przez najbliższe dwa tygodnie, to czuję nadchodzące załamanie.
Also odkrywam w sobie pokłady pracoholizmu.
Poza tym a propos
Warylewskiego.
Ewa Łętowska napisała do niego list otwarty w sprawie jego wypowiedzi odnoście Ośrodka Gender Studies. Zadzwoniła w środę do Ewy Graczyk (opiekunki naszego koła; nie znały się wcześniej) i powiedziała, ze wyśle jej kopię i możemy z nią zrobić co chcemy. Jestem bardzo ciekawa tego listu.