Weekendowo Filmowo

Jun 27, 2009 22:04

Rodzice wyjechali dziś na urlop do Szczecina, a to oznacza że rozpoczęły się dwa tygodnie panowania mojego, yuke i Milkowego (kolejność przypadkowa).
Dzień zaczęłam i kończę filmowo. Najpierw obejrzałam kontynuację Nocy w Muzeum. Pierwszą część obejrzałam z ciekawości (film sprawdził się wówczas dobrze jako środek odstresowujący przed ustnym FCE ;), ale nie byłam nią zachwycona. Jak to mawia jedna z klientek w naszej firmie "nie ma takiego dużego "łał!"... no i nie było! Grzeczna fabuła z oczywistym zakończeniem, jedyne, co było tam zaskakujące to gra aktorska (ale raczej w niegatywnym znaczeniu, momentami miałam wrażenie, że w filmie nie ma scenariusza, a aktorzy mówią to, co im ślina na język przyniesie. Zwłaszcza dyrektor muzeum wydawał się lekko zdezorientowany). Zdarzyło się kilka niezłych scen, a Ben Stiller był jak zwykle rozbrajający, ale...a może nie będę już marudzić, bo nie wiem dlaczego, ale jednak zdarzyło mi się obejrzeć ten film dwa razy, a do tego miałam ochotę na część drugą. Czyli wygląda na to, że nie mogło być aż tak źle ;)
Z drugą częścią historia wyglądała całkiem inaczej. Tutaj zdecydowanie mówię "łał", bo w porównaniu z jej poprzedniczką, tak można krótko określić nowy film. O wiele zabawniejszy, z o wiele bardziej rozbudowaną fabułą, o wiele ciekawszą! Świetne nowe postacie, Al Capone, Iwan Groźny, Amelia Earhart i dużo dużo dobrych momentów (poza jednym, który niestety pojawił się w obu częściach, a który zamiast mnie rozśmieszyć, to jakoś tak pozostawił niesmak. Dexter vs Ben Stiller is a no-no). Podsumowując- druga część Nocy w Muzeum podobała mi się zdecydowanie bardziej od pierwszej :D

A skoro już o kontynuacjach mowa, to wybrałam się dziś na Transformers 2 i chociaż od początku nie spodziewałam się żadnego wielkiego szału, to jednak było ciut gorzej, niż sądziłam. Na moje oko (jedno i drugie, które przez 2,5 godziny wpatrywały się w przelatujące po ekranie efekty specjalne) film był za długi. Przez godzinę było nieźle, potrafiłam załapać jaki transformers się w co przemienił, kto był tym Złym, a kto Dobrym, natomiast przy kolejnej godzinie zaczęlo mnie to powoli nużyć. No jasne, wiem, że to film o transformersach i chodzi o to, żeby się przemieniały i robiły masę hałasu, najlepiej razem z serią wybuchów, jednak myślę, że twórcy lekko przeholowali. Co za dużo to nie zdrowo, a w tym wypadku bylo bardzo niezdrowo. Niektóre wątki wydały mi się zupełnie niepotrzebne, moża było się obejść bez nich, ponieważ nie wnosiły do fabuły praktycznie nic prócz zamieszania. Mam też zastrzeżenia co do niektótych transformersów, które były tak rozbudowane, że trudno było rozróżnić, gdzie była głowa, a gdzie ręka. Ktoś tu dał upust swojej wyobraźni, jednak zapomniał, że "lepsze jest wrogiem dobrego" i nie wyszło mu to najlepiej.
Myślę, że pierwsza część Transformers była bardziej poukładana, nie tak chaotyczna jak kontynuacja. Co więcej, jej fabuła wydała mi się o wiele bardziej wciągająca. Mam wrażenie, że twórcy starali się zaskoczyć widza czymś nowym, jednak jedyne, co udalo im się zrobić, to naładować film możliwie jak największą ilością transformersów. Owszem, efekty były ciekawe i początkowo bardzo przyjemnie się je oglądało, ale po godzinie przestały mnie bawić, zachwyt minął i przyszło znużenie. Było kilka momentów, które mnie rozśmieszyły, jednak chyba nie te, o które chodziło twórcom ;) Film bez szału i gdyby nie Shia LaBeouf byłoby naprawdę cienko ;)

Po powrocie do domu zasiadłam do Iron Man'a i tak jak nigdy nie wyrywałam się do oglądania marvelowskich historii, tak tym razem chętnie do niej zasiadłam. Podobała mi się o wiele bardziej niż T2, mimo, że była prawie tak samo długa. Różnica polegałana tym, że fabuła była bardziej rozbudowana i nie tak monotematyczna na w przypadku T2 ;) Lekki, łatwy i przyjemny film na weekend, ot co. A na horyzonie majaczy już Iron Man 2, może byćdobrze ^^

Dwa dni temu z kolei obejrzałam Assassination of Jesse James by the Coward Robert Ford z Bradem Pittem w roli głównej. Film dziwny, klimatyczny, ze świetną muzyką Nicka Cavea i Warrena Ellisa, która zapada głęboko w sercu, a w połączeniu z obrazem nabiera prawdziwej mocy i buduje naprawdę niezwykły klimat. Do tego dochodzi jeszcze świetna gra aktorska Brada Pitt'a. Po raz kolejny udowodnił, że granie osób z pogmatwaną psychiką wychodzi mu prawdziwie mistrzowsko.
Jest jeszcze jedna osoba, której rola wywarła na mnie olbrzymie wrażenie, a jest to rola Caseya Afflecka jako Roberta Forda. Nigdy wcześniej nie widziałam tego pana na ekranie, jednak coś mi mówi, że dobrze się stało, bo ta rola będzie należeć do najważniejszych w jego karierze. Niesamowicie przekonująca, zagrana naprawdę mistrzowsko, ze stuprocentowym autentyzmem.
Nie jest to na pewno kino rozrywkowe, akcja rozwija się powoli, ale mimo to czuć narastające napięcie i w jakiś sposób film potrafi przykuć do fotela aż po same napisy końcowe.
Jest równie długi jak jego tytuł, trwa grubo ponad dwie i pół godziny, jednak moim zdaniem jest to jedna z licznych zalet filmu. 

filmy, kino, movies

Previous post Next post
Up