Monster

Nov 11, 2013 23:20


Call the doctor, call the doctor
Must be something wrong with me (oh-h)
He's a monster, why do I want ya
Please tell me, please tell me
He's a monster (aye)
He's a monster (oh)
That boy, he's a motherfucking monster
But I love him, yeah I love him

Dev - Monster

Podejmuję się tu misji cokolwiek samobójczej, biorąc pod uwagę wspomnienie z ostatniego tworzenia wpisu i totalnie powinnam robić coś innego, ale od 11 października zeszłego roku próbuję stworzyć wpis o czarnych charakterach (wiem, bo od tego czasu mam zapisany wpis z powyższym piosenkowym cytatem, który dość adekwatnie odnosi się do mojego stosunku do fikcyjnych złych panów) i trochę mi ich od tego czasu przybyło (cii tak, wiem, że nigdy nie skończyłam moich 10 czy ile ich tam było powodów do lubienia Supernaturala)

Oczywiście jak tylko zaczęłam się głębiej zastanawiać nad moją listą ulubionych bohaterów i udziałem złych panów w niej, wyszło mi, że wcale nie przeważają, głównie z racji, że lubię pełno bohaterów, którzy są raczej w szarej, anti-hero, strefie, jak Syriusz Black, Sawyer z LOST,  Wolverine czy Kapitan Jack Sparrow - trudno uznać, że są źli, ale 'bohaterami' w sensie takim, jak, powiedźmy, Clark Kent/Superman, też nie są, wiadomo o co chodzi.

W drugim etapie próbowałam przeanalizować skąd mi się to w ogóle wzięło, bo jednak jako dziecko lubiłam dobrych panów raczej (jeśli Bond jest dobrym panem) albo przynajmniej tych anti-heroes, a nie czarne czarne charaktery (jak Skaza, którego doceniam po latach, głównie przez to - http://25.media.tumblr.com/tumblr_m5qa49Phrh1rul0hko1_500.gif). Ryzykowałabym wyskoczenie z Wolandem z Mistrza i Małgorzaty który jakby nie było był diabłem, więc niby, z definicji... Jednak nadal nie wydaje mi się to dobrym początkiem i wolałabym w seriale/filmy. Więc seryjny morderca Dexter czy Joker? Chyba nie dojdę do momentu, w którym coś przestawiło mi się w głowie i zaczęłam, jak może nie większość, ale na pewno spora ilość osób, lubić złych panów trochę bardziej niż dobrych. Zamiast dochodzenia do początków więc - lista, wydaje się logicznym rozwiązaniem.

Kolejność cokolwiek przypadkowa i jestem pewna, że kogoś pominę. Żeby zabrzmiało pamiętniczkowo.

Moje ulubione czarne charaktery. Och ach mru.
Z jakichś idiotycznych powodów ograniczyłam się do panów, być może kiedyś nadrobię też z paniami tutaj, bo by się ich trochę znalazło (np. Alice Morgan, Jamie Moriarty)

Przyczyny lubienia są głównie oczywiste - dostają najlepsze linijki, często są b.dobrze zagrani (w większości przypadków przez Brytyjczyków), atrakcyjni i inteligentni etc.
  • Crowley (Supernatural) - nie wiem dlaczego przyszedł mi do głowy jako pierwszy, chyba dlatego, że nie ma go za wiele w 9 sezonie. Nie wiem kiedy polubiłam (ex-)Króla Piekła hasającego w garniturze i z głosem (i wyglądem. Ale głos <3) Marka Shepparda, bo chyba jednak na początku, mimo pomagania Winchesterom, wydawał mi się podejrzany, jednak po x sezonach trafił na mentalną półeczkę "no ja wiem, że to nie jest miły pan i zabił sporo bohaterów, których lubimy czy coś, ale proooszę nie zabijajcie mi go"
  • Hannibal Lecter (Hannibal) - lubię Hannibala, ale Hannibala w nowej wersji nawet bardziej, aczkolwiek dopiero jeden sezon za nami, więc nie mam co się tutaj rozpisywać. Jest faajny, chociaż je ludzi.
  • Master (Doctor Who) - jestem na 90% pewna, że był powodem, dla którego chciałam zacząć tą listę. Master o twarzy Johna Simma, wiem, że były też inne regenerację. Wybił 1/10 populacji Ziemi (co prawda dało się to potem odwrócić), dał się zabić i scena jego śmierci była wzruszająca. Powrócił i zrobił wszystkim swoją twarz. Słuchał Scissor Sisters "I can't decide", oglądał Teletubisie w celach, powiedźmy, naukowych i też chodził w garniturze, chociaż raczej w s3, kiedy był premierem. Typowo, chciał władzy nad światem i och, miał warstwy i wszystko i aż szkoda, że było go tak mało. (Plus, ach, lato 2012 gdzie czytałam zdecydowanie za dużo Doctor/Master)
  • Moriarty (bbc sherlock) - I znowu, garnitury, to chyba jakaś cecha wspólna mi się tutaj objawia. Nienaturalnie pisze mi się o nim po polsku, bo chciałabym wtrącić "Suddenly, I'm Mr. Sex" i ileś innych cytatów, które po polsku wyglądają dziwnie zapewne. Genialny, zły, być może trochę szalony, absolutnie cudowny.
  • Sylar (Heroes) - na koniec go co prawdę trochę "polepszyli" ale wcześniej Sylar był, cóż, seryjnym mordercą, chociaż ktoś go musiał o tym uświadomić. Chciał zdobyć jak najwięcej mocy, manipulował, zabijał i się nie przejmował. Jak na inteligentnego pana dawał się manipulować i obrywał dość często. Dostał trochę najlepszych linijek, z których część ma sens tylko w kontekście, poza tym miał ciekawe backstory i poniekąd jego akcje są uzasadnione. Poniekąd.
  • image Click to view

  • (szczerze mówiąc nie jestem przekonana, czy to wszystkie jego morderstwa, ale daje jakieś wyobrażenie)
  • Loki (Thor, The Avengers, Thor: The Dark World) - Loki Loki Loki. Biedny niezrozumiany god of mischief, który napadł na Ziemię i też ładnie sporo sobie pozabijał, przynajmniej raz próbował zabić Thora, nakłamał mu o śmierci ojca, dziabnął go sztyletem no i takie tam, wiadomo. Oczywiście pewnie przesadzam, ale - genialnie zagrany przez Hiddlestona, który, sądząc z wielu wywiadów, rozumie Lokiego co jest absolutnie cudowne i pewnie dlatego tak dobrze go gra. W świecie Marvela jedyną osobą, która dostaje tak dobre linijki jak on, jest chyba tylko Tony Stark. Nieodmiennie rozwala mnie "If it's all the same to you, I'll have that drink now.". W najnowszym Thorze znowu ma zabawne i wzruszające sceny i jest po prostu, och i ach. Szybko trafił u mnie z "potencjalnie go lubię" (przed obejrzeniem Thora) przez "lubię go ale czasami jest ugh, kłamie i w ogóle, nieładnie" (po pierwszym obejrzeniu Thora) na "omg omg uwielbiam go mój ulubiony bohater poza Tonym Starkiem adfsdgkfsdjf" (teraz; przynajmniej od The Avengers)
  • Warlow (True Blood) - zły wróżko-wampir o całkiem uroczym wyglądzie Roberta Kazinsky'ego. Przez większość odcinków właściwie był serio całkiem miły, jak na bardzo starego wróżko-wampira o złej sławie (no dobra, zjadł sporo wróżek, ale był miły dla Sookie), odbiło mu dopiero w ostatnim odcinku i źle to się dla niego skończyło. Generalnie niewykorzystany potencjał bohatera trochę, ale i tak był super.
  • Eric (True Blood) - nie jestem do końca pewna, czy powinnam go wpychać między złych panów, z drugiej strony - zabił sporo osób, jest wampirem, robił złe rzeczy, chyba się nadaje. Ale nie da się go nie lubić, nie tylko dlatego, że Alexander jest bardzo bardzo atrakcyjny
  • image Click to view

  • Klaus (The Vampire Diaries; The Originals) - tu typowo, był wprowadzony jako czarny charakter, długo go nie lubiłam, ale potem pokazali nam jego inne strony, które w połączeniu z akcentem Josepha Morgana i tendencją do używania słów jak "darling" czy "love" zrobiły swoje. Znowu - dramatyczne backstory, jego ojcem jest inny koleś niż go wychowywał, jest hybrydą, zabił sporo osób i trzymał swoją rodzinę zasztyletowaną w trumnach. Manipuluje pięknie, chociaż nie zawsze mu wychodzi. Tak naprawdę jest samotny i niezrozumiany!1! (lol) Poza tym - potrafi być miły i czarujący i troszczyć się o tych, na których mu zależy. Ponownie - dostaje sporo najlepszych linijek, część ze swoim noszącym garnitury i wyrywającym serca bratem (Elijah) np.
  Klaus: What an entirely unwelcome surprise.
  Elijah: And what an entirely unsurprising welcome.

image Click to view

  • dr Oliver Thredson (AHS Asylum) - ostatni pan który przychodzi mi do głowy, mój najnowszy 'nabytek' i w pewnym sensie najbardziej przerażający ze wszystkich, bo właściwie jedyny realistyczny (poza Hannibalem) - ponownie, backstory, wychowanie bez miłości, bardzo nieestetyczne zabijanie (no serio, ta maska jest paskudna) i bardzo, hm, czarująco-przyjemny jako dr Thredson kiedy nie zabija. Winę zrzucam na garnitury i okulary i głos i całą osobę Zachary'ego Quinto, który jak widać jako jedyny pojawił się tutaj dwa razy, pewnie z powodu swoich brwi seryjnego mordercy. Nie wiem, czy szczerze mogę powiedzieć, że lubię Olivera, ale na pewno był swoiście interesujący, bardzo bardzo dobrze zagrany w całym swoim skomplikowaniu i w pewnym stopniu - jak wszyscy z tej listy, w końcu dlatego tu trafili - pokrętnie pociągający.
  • Pewnie powinnam tu jeszcze dodać Khana, ale nie polubiłam go mentalnie jeszcze na tyle, żeby dostał porządne miejsce na liście - był b. dobrze zagrany i w sumie jego akcje były dość zrozumiałe, ale myślę, że potrzebuję jeszcze jednego obejrzenia
  • Pewnie zapominam o całej masie osób nad którymi piszczałam? I o każdym napisałam zdecydowanie za mało i zdecydowanie nie tak, ale udało mi się to zrobić w godzinę z hakiem (mniejszym niż pół godziny) , więc niech będzie. (I zdecydowanie za dużo razy pod rząd przesłuchałam 'Monster' Dev)
  • Na koniec - cudzy miks złych panów, a co:

    image Click to view

PS. Piosenka ma też w tekście, jakże adekwatnie - "Is he human? Does it matter?" (I potem "I know he's what I'm after, ale cii). I widzę, że bardzo nieprzyjemne rzeczy zrobiły mi się z czcionkami ale nie mam czasu teraz tego naprawiać

monster, personal, villains

Previous post Next post
Up