Silent Scream

Jun 10, 2013 00:09

Naprawdę ale to naprawdę powinnam się uczyć, ale zamiast tego tworzę wpisy na LJ - part 3.


Tak jak od lat nie mogę się uwolnić od Trzynastu duchów, tak samo teraz męczy mnie Silent Hill, chociaż chyba z innych powodów. Pierwszy film, którego tytułu będę się już starała nie wymieniać, przestarszył mnie chyba na stałe jako dwunasto- czy trzynastolatkę. Silent Hill natomiast (wypada bezcelowo nadmienić, że nigdy nie grałam w SH gry) po obejrzeniu kiedyś zwiastuna mnie straszyło, ale teraz to jednak coś innego. O ile pierwszy film był nawet niezły, to Silent Hill: Revelation (tudzież jak chce polski tytuł "Silent Hill: Apokalipsa [3D]") dobre raczej nie było, delikatnie mówiąc. Ładna pani, ładna pan, zaskakująco żywy Sean Bean, paskudnie obrzydliwe sceny, parę momentów do podskoczenia, całość raczej nie do powtórnego oglądania, bo była wyjątkowo durna i nawet po przeczytaniu opisu o co rzekomo w tym chodziło na wikipedii nie wszystko wydaje się spójne i logiczne. Ale, jednak, idiotycznie, nie mogę przestać myśleć o tym filmie. Nie chodzi już nawet o to, że kiedyś jego zwiastun, w nieprzewijalnej formie, wyskoczył mi w środku nocy jak chciałam obejrzeć zapowiedź kolejnego odcinka TVD i zestresował mnie dość skutecznie. I nie o to, że z jakiegoś powodu, chyba czystego masochizm, obejrzałam ponownie zwiastun tego filmu i poczytałam jakieś recenzje, też już jakiś czas temu. Po prostu jakoś dziwnie myśl o tym filmie wraca do mnie co jakiś czas. I to nawet nie jest to, że mnie przeraził czy nie widziałam innych horrorów od tego czasu czy innych filmów - widziałam całkiem sporo, głównie lepszych filmów od listopada, większości z nich pewnie nie byłabym w stanie teraz wymienić czy opisać. Widziałam lepsze (i mniej więcej takie same) horrory. Ale żaden z nich nie utkwił mi w głowie tak jak ten, nie wracał do mnie i nie zmuszał mnie do przypadkowego słuchania muzyki z niego, co właśnie robię - http://www.youtube.com/watch?v=96W0BIFGWEI i co nie wydaje się szczególnie dobrym pomysłem na noc. Nie rozumiem dlaczego. Zdecydowanie nie chcę jechać do Silent Hill.
Jak już poszłam w horrorowe poniekąd klimaty - Hannibal. Hannibal Hannibal Hannibal.
Już jakiś czas nie rzuciłam się na serial tak szybko i ochoczo, jednocześnie pogrążając się w czytaniu fików. W gruncie rzeczy ostatni serial na który się tak rzuciłam, a którego nadal nie skończyłam, to Life on Mars, a fikowo - Skyfall i 00q, w każdym razie, koniec zeszłego roku. Najwyraźniej raz na pół roku mam coś takiego, biorąc pod uwagę, że poprzednio to był Doctor/Master i Doctor Who. Hm. Hannibal niewątpliwie zasłużył na osobny wpis (z racji że zasłużył pewnie go nie dostanie, bo robienie sensownych wpisów najwyraźniej nie leży w mojej naturze), ale skrócie - och ach aktorzy, och ach chemia, och ach aktorstwo, muzyka i wizualna strona. Zwłaszcza wizualna strona. Z drugiej strony oglądanie kogoś z nadmiarem wyobraźni komu to robi źle na głowę, mi dobrze na głowę nie robi. Oczywiście, moja wyobraźnia ani empatia czy cokolwiek on w końcu ma nie jest tak daleko posunięta jak u Grahama (niestety? na szczęście) ale oglądanie, fików czytanie i myślenie za dużo o tym generalnie chyba mi nie służy. Powiedźmy sobie szczerze, to jest jedyny raz kiedy przyznaję, że może jednak myślenie o emocjach i życiu bohatera nie jest wcale bezpieczniejsze niż myślenie o własnym. chociaż głównie staram się ostatnio uprawiać niemyślenie (co chyba niestety widać na testach) a głównie śpię. To już serio nie wiem co ma być, tj. dużo spałam popołudniami już wcześniej, ale teraz, bez właściwie żadnego logicznego powodu, chce mi się spać jak tylko wstanę z łóżka. Chce mi się spać o północy, nawet, jeśli spałam popołudniu, co jest wyjątkowo nielogiczne. Bo, cholera, o ile rano nigdy nie byłam przytomna to jednak w nocy byłam bardzo. A teraz nie jestem. Śpiączka atakuje. Logicznie jedynie wyjaśniałyby to jakieś radosne leki które biorę, ale na wszelki wypadek wolę nie czytać ich ewentualnych skutków ubocznych, bo jeszcze jakichś dostanę, przez wmówienie sobie.
Z innej bajki na chwilę - podczas tego całego spania miałam ostatnio (i to chyba więcej niż raz) sen o tym, że się obudziłam i cośtam robiłam. Może to kwestia tego, że nie całkiem spałam i naprawdę miałam zamiar coś robić, ale jednak odtwarzanie trzy razy pod rząd sytuacji "wstałam i to robię" po to, żeby znowu się rzekomo obudzić, a na koniec obudzić się naprawdę i stwierdzić, że nie, zdecydowanie to wcześniej to nie było na prawdę, jest dziwne.
Swoją drogą w ostatnim odcinku Lie to me jaki widziałam Lightman nakłamał o głosach i dostał się, jak chciał, na obserwację do psychiatryka, co tylko cementuje moją wiarę w to, że nigdy nie powinnam iść do żadnych psychologów, bo cholera wie co ja bym im tam wmówiła. Nie mówiąc o tym, że nadal nie mam pojęcia co im się naprawdę mówi, tj. o co w ogóle pytają? Opowiedz mi o sobie? No tak, jako (prawie) dwudziestodwulatka śpię nadal z zapalonym światłem bo boję się ciemności, ale za to bardzo dużo myślę o Hannibalu i bardzo przypadkowo słucham muzyki z horrorów i przypominam sobie, że już dziesięć lat temu czytałam mocno pokręcone rzeczy, a w międzyczasie dołuję się tym, że nie mam zielonego pojęcia co chcę robić w przyszłości, a to, co ewentualnie bym chciała robić, to jest raczej nie do zrobienia. Przepraszam, czy jest na to lekarstwo?
PS [15.06] - zapomniałam zacytować tekstu na wstępie zwyczajem, a teraz już wiem czemu - bo raczej nie tego słuchałam w tle. Ale, tytułowo, pasuje, więc niech sobie zostanie.

silent hill, sorry for that, personal, hannibal

Previous post Next post
Up