fandom: NCIS: Los Angeles
pairing: Callen/Sam
ilość słów: 458
a/n: fluff, pre-slash, dla
megan_moonlight, miało być śniadanie, jest śniadanie, mówiłaś, że bardziej lubisz Sama (dobrze, pamiętam?), więc jest więcej Sama niż Callena; a skoro już 31 grudnia, a ja już dzisiaj (dzisiaj-jutro w nocy) nie dojdę do komputera (internetu), to pozostaje życzyć Szczęśliwego Nowego Roku!
Croissanty
Była sobota rano, dzień wolny od pracy, ale i tak Sam spodziewał się zaraz telefonu od Erica: Zbierajcie się, Hetty wzywa. Nie żeby Sam miał brata, mieszkał z kimś, czy miał rozdwojenie jaźni. Po prostu wszyscy, wliczając w to Erica, traktowali jego i Callena, jak nierozłącznych. Owszem przyjaźnili się, nawet bardzo, ale nie spędzali ze sobą całego wolnego czasu, którego i tak mieli niewiele.
Kiedy wybiła dziewiąta, a jego telefon nie odezwał się sygnałem zwiastującym przyjście połączenia, Sam zdziwiony schował komórkę do kieszeni jeansów i wyszedł z domu. Już dawno nie zdarzyło się tak, że Eric nie dodzwaniał się do niego przed dziewiątą. Praca w NCIS wiązała się z tym, że trzeba być dostępnym niemalże dwadzieścia cztery godziny na dobę. W takiej pracy raczej trudno było ułożyć sobie życie prywatne, choć niektórzy próbowali, niektórym nawet to się udawało. Sam jednak nie narzekał, było w miarę dobrze. W wolnym czasie biegał (czasami z Callenem, częściej sam), chodził na siłownię, a czasami czytał książki, czy oglądał jakiś film. Natomiast w pracy dawał z siebie wszystko (a nawet więcej) i dogryzał przyjacielowi (a Callen mu).
Sam zdecydował się pójść coś przekąsić na drugie śniadanie (normalne jadł już dużo wcześniej, przed szóstą, przed tym jak przebiegł całą drogę od siebie do parku i z powrotem). Spodziewałby się wszystkiego, tylko nie tego, że wejdzie do kawiarni i wpadnie na Callena obżerającego się croissantem. Świat zdecydowanie wariował. Najpierw nie wezwano go (ich) do pracy w wolny dzień, teraz Callen normalnie siedział w kawiarni, jadł rogalika francuskiego i popijał go kawą. To po prostu do Callena nie pasowało.
- G - przywitał się Sam; Callen odpowiedział uśmiechem.
- Chcesz croissanta? - spytał i nie czekając na odpowiedź przyjaciela machnął na kelnera, i zamówił jeszcze dwa rogaliki francuskie oraz kawę dla Sama.
- Eric jeszcze nie wezwał nas z powrotem do pracy? - zapytał Callen.
- Wiesz, że nie, przecież masz komórkę.
- Wyłączyłem. Poza tym Eric zawsze dzwoni do ciebie, a ty do mnie - powiedział G z uśmiechem.
Sam uśmiechnął się. Co racja, to racja.
Kelnerka przyniosła zamówienie Callena, stawiając talerz z croissantami między nimi, a kawę przed Samem. Sam przez chwilę spoglądał na rogaliki francuskie, jakby miał zamiar je zamordować swoim spojrzeniem (nigdy za bardzo nie przepadał za croissantami). Jednak, kiedy to nie poskutkowało, chwycił jednego i ugryzł kawałek, i odłożył rogalika z powrotem na talerz. Kiedy spojrzał z powrotem na przyjaciela, zobaczył, że Callen wpatruje się w niego dziwnie, tak jakoś inaczej niż zwykle. Chwilę później G nachylił się nad nim, dotknął jego ust strząsając z nich okruch (kawałek croissanta) i przez chwilę Sam myślał, że Callen zamierza go pocałować (Sam nie wiedział, jakby na to zareagował; nie był pewien, czy miałby coś przeciwko temu), ale G nie zrobił tego, bo zadzwonił Eric i kazał im się zbierać do pracy.
Fin.