Dlaczego kryzys jest nam potrzebny

Dec 15, 2012 12:01

Ludzki umysł niełatwo akceptuje zmiany. Jesteśmy zaprogramowani, by tkwić bezpiecznie w określonych granicach i unikać konfrontacji. Oto jedna z przyczyn, dla których kryzys jest nie tylko czymś dobrym, lecz także absolutnie koniecznym. Patrząc na Europę i USA widzimy, że jedyny sposób na zyskanie mandatu do zmian to kryzys, w którym działanie wypływa nie z chęci, ale z głębokiej potrzeby zmian.
Ironiczne jest to, że w kryzysie jesteśmy bardziej wydajni, pracujemy ciężej, wprowadzamy więcej innowacji i potrafimy osiągać lepsze wyniki w myśl koncepcji, że „mniej znaczy więcej”. I na odwrót, w okresie wzrostu, dobrobytu i osobistego sukcesu
nie radzimy sobie z podejmowaniem ryzyka czy podejmowaniem decyzji.


Grupa utalentowanych młodzików

Te proste, ale prawdziwe reguły mają zastosowanie w dzisiejszej Europie
Południowej i wyzwaniach, przed którymi ona staje. Grecja, Hiszpania
i Portugalia to młode demokracje, narodzone z dyktatur dopiero między
1973 a 1975 r. Przechodzą teraz od młodości ku dojrzałości. Wraz z tą
zmianą przychodzi odpowiedzialność. Dla młodych i swobodnych wszystko
kręci się wokół własnych potrzeb - dzieci i młodzież to z natury
najbardziej egocentryczne osobowości. Gdy nadchodzi dojrzałość, człowiek
zaczyna wykazywać się odpowiedzialnością i planować swe dorosłe życie.
Państwa Club Medu postrzegam jako grupę utalentowanych młodzików, którzy
nigdy tak naprawdę nie wykorzystali swego potencjału, i jako grupę,
która musi zrozumieć, że minęły czasy, kiedy można było pić przez całą
noc i następnego dnia obudzić się świeżutkim. Club Med musi odnaleźć
własny mandat do zmian. Bezrobocie wśród młodzieży i rozdęty sektor
publiczny (zarówno pod względem liczb, jak i wynagrodzeń) wysysa
pieniądze z inwestycji i inicjatyw prywatnych.

Lokomotywa gospodarki już ruszyła

Wszystko układało się dobrze, niemal za dobrze, od 1999 r., kiedy
wprowadzono euro, aż do roku 2008, kiedy zaczął się kryzys. Państwa Club
Medu korzystały wtedy z taniego „niemieckiego ratingu kredytowego”.
Oznacza to sztucznie niskie oprocentowanie środków dla wydających ponad
miarę rządów, a także to, że mogły one pozwolić sobie na stymulowanie
gospodarki, gdyż we wczesnym stadium tego spowolnienia ich sytuacja
fiskalna była stosunkowo pewna (i tania). Tymczasem większość tych,
którzy inwestowali w dług tych państw - banki i fundusze emerytalne
- miały dużo gotówki do amortyzowania skutków stopniowo coraz wyższego
oprocentowania środków.

W piątym roku globalnego kryzysu, Club Med (i większość innych rządów)
nie może już dłużej zwiększać bodźców fiskalnych, bo w ostatnich latach
wydawały ponad miarę. To właśnie tutaj przydaje się kryzys. Gdy
lokomotywa gospodarki już ruszyła, musi nastąpić zmiana, w której
gospodarka w skali mikro przejmie stery i zacznie tworzyć małe sukcesy
w sferze MSP (małych i średnich przedsiębiorstw). Każdy kraj
o długotrwałym wzroście i gospodarce odnoszącej sukcesy zbudowały małe
i średnie przedsiębiorstwa i ich dostęp do kredytu. Wystarczy rozwiązać
te kwestie, byśmy poszli dwa kroki do przodu.

Kryzys dobrze restartuje gospodarkę

Najbogatsze kraje świata - Szwajcaria, Singapur, Dania, Szwecja, nawet
Niemcy - charakteryzują się ogromną dominacją małych i średnich
przedsiębiorstw. Unia przeprowadza regularne badania nad MSP
i stwierdziła, że w „bogatych państwach północnych” średnio 63
- 66 proc. wszystkich miejsc pracy przypada na sektor MSP. Ponadto
85 proc. wszystkich nowych miejsc pracy w latach 2002 - 2010 (znowu, te
85 proc. jest niebywałe) stworzono w małych i średnich
przedsiębiorstwach. Europa musi to przejąć i ciężko pracować nad
ograniczeniem swej ogromnej zależności od państwa i wciąż rosnących
rozmiarów obowiązujących „programów świadczeń”. To jest największe
wyzwanie: świadczeń jest z natury zawsze zbyt mało, przez co, gdy już
raz wejdą w życie, jeszcze trudniej przychodzi je wycofać. Państwa Club
Medu tak naprawdę potrzebują właśnie zbilansowania ograniczeń
w świadczeniach z niższymi wpływami do budżetu.

Z kryzysem wiąże się również V-kształtna linia poprawy, gdzie po dojściu
do dna wzrost następuje w tempie wykładniczym. Więc zasadniczo, aby
zrestartować gospodarkę, konieczny jest kryzys. Lubię myśleć o tym
w kategoriach pożaru lasu, który wypala stare drzewa, użyźnia glebę
i resetuje przyrodę.

Jak działa kryzys?

Rozpoczynanie od nowa jest częścią historii. Metoda prób i błędów to
najlepszy modus operandi dla udoskonaleń. Jak do tej pory Hiszpania jako
naród bankrutowała już 13 razy, więc historia mówi nam, że państwa mają
tendencje do oscylowania jak wahadło między nadmiarem a niedostatkiem,
między wzrostem a kryzysem, między wiatrem w plecy a wiatrem w oczy. To
wszystko część pewnego cyklu - czego należy się spodziewać, ale od tego,
jak reaguje się na te wahnięcia, zależy dalszy rozwój narodu.

Dynamika kryzysu mówi nam również, jak i dlaczego kryzys działa. Każdy
rząd zawsze zaczyna od zaprzeczania, jakoby trwał kryzys. W fazie
zaprzeczenia twierdzi się, że sytuacja jest przejściowa, a powodują ją
czynniki zewnętrzne. Odpowiedź polityczna to tworzenie deficytów
budżetowych (Europa 2008/2010).

Rok czy dwa lata później nie-kryzys jest nadal kryzysem, ale
najprawdopodobniej wyborcy już zmienili rząd lub przynajmniej wymusili
w nim pewne zmiany. Nowy rząd powie teraz: chcieliśmy dać trochę bodźców
fiskalnych (wydać pieniądze, których nie mamy), ale poprzedni rząd już
to zrobił. Zamiast tego więc nowy rząd obniży stopy procentowe, osłabi
walutę i dodrukuje pieniądze, jeśli ma taką możliwość. To faza protestu
(Europa 2012).

Najsłabsze ogniwo: gotowość do zmian

Tak naprawdę Europa potrzebuje prawdziwego mandatu do zmian. Ale jak uczy nas historia, decydenci i politycy będą nadal przechodzić od zaprzeczenia do protestu i z powrotem, w niekończącym się cyklu - aż kryzys stanie się na tyle duży, by wymusić mandat do zmian.

Ostatni mandat do zmian przyznany politykowi i przyjęty przez niego, jaki sobie przypominam, miał miejsce w 1979 r., gdy Margaret Thatcher przejęła kontrolę nad ówczesnym „chorym człowiekiem Europy”, pokonała związki zawodowe, pokonała Unię i wdrożyła dramatyczne zmiany w społeczeństwie brytyjskim, połączone z silną zmianą nastawienia - to
tutaj leży ostatni argument za tym, że kryzys jest dobry.

Kryzys jest co najmniej w połowie kryzysem mentalnym. Jeśli ktoś ma wizję i charakter, by wymusić program pozytywnych zmian, wówczas zadanie zakończenia kryzysu staje się stosunkowo proste, ponieważ ludzki umysł uwielbia być częścią czegoś, co się udaje. Należy więc wykorzystać nadchodzący kryzys, ale też zdać sobie sprawę, że aby z niego wyjść,
trzeba się zająć sobą, własną firmą i państwem, aby być częścią rozwiązania, a nie odgrywać łatwą, popularną rolę niechętnego. To jest najsłabsze ogniwo: własna gotowość do zmian.

Steen Jakobsen

Autor jest głównym ekonomistą Saxobanku

niemcy, unia europejska, kryzys, grecja, hiszpania, usa, wielka brytania, ue, dania, eu, portugalia

Previous post Next post
Up