Jak przegraliśmy w piłkę na zlość Ruskim

Mar 06, 2012 02:22



Jak przegraliśmy w piłkę na złość Ruskim


Mirosław Maciorowski 2012-03-04, ostatnia aktualizacja 2012-03-04 13:54:08.0

W 1983 roku na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu przegraliśmy z Portugalią 0:1, ale polscy kibice na trybunach byli w siódmym niebie - już w poniedziałek w "Gazecie" dodatek ''Ale historia''

Gdy Carlos Manuel strzelił zwycięskiego gola dla Portugalczyków, pobiegł z kolegami do płotu oddzielającego boisko od trybun. Wdrapali się na niego, a z drugiej strony wisieli na nim rozentuzjazmowani polscy kibice. I zgodnie razem skandowali: "Portugalia! Portugalia! Portugalia!".

Osłupiali piłkarze trenera Antoniego Piechniczka szli wznowić grę na środku boiska.

28 października 1983 roku byłem na trybunach i jak większość z prawie 20-tysięcznej publiczności spodziewałem się, że "coś" się wydarzy. Choć przy wejściu na sektory kontrole były szczegółowe, wszyscy dookoła pili. Ci, którzy siedzieli po sąsiedzku, na długo przed pierwszym gwizdkiem wznosili toasty. Za kogo? Za Portugalię i na pohybel Ruskim. Bo właśnie o Ruskich wtedy chodziło.

Bracia nam pomogą

Zwycięstwo nic nam nie dawało. Szanse na wyjazd do Francji, gdzie w 1984 roku miały być rozegrane mistrzostwa Europy, pogrzebaliśmy kilkanaście dni wcześniej na Łużnikach, gdzie z ZSRR przegraliśmy 0:2. W naszej grupie była jeszcze nielicząca się w rywalizacji Finlandia i czarny koń eliminacji - Portugalia.

Nie była faworytem, ale wystarczyło, że pokona naszych i dwa tygodnie później wygra ze Związkiem Radzieckim w Lizbonie. Jeśli zremisowaliby z Polską, drużyna radziecka miałaby awans w kieszeni.

Ale nie tylko sport był ważny w tym meczu. Dwa miesiące wcześniej radzieckie samoloty zestrzeliły nad Kamczatką samolot pasażerski Południowej Korei.
(...)

To był jeden z tych momentów zimnej wojny, gdy napięcie między Wschodem i Zachodem sięgnęło zenitu i świat naprawdę był na krawędzi wojny. Od kilku miesięcy karierę robiło określenie "imperium zła", którego prezydent USA Ronald Reagan użył w odniesieniu do Związku Radzieckiego. Państwa NATO szykowały się do manewrów "Zdolny łucznik" symulujących kontratak nuklearny po inwazji armii państw bloku wschodniego. Najwyższe kierownictwo ZSRR było przekonane, że nie będą to jedynie ćwiczenia, lecz przygotowania do prawdziwego ataku. (...)

Było dziwnie

Podczas "Mazurka Dąbrowskiego", tak jak wszyscy na stadionie, trzymałem rękę w górze w geście "V", co było wtedy normalne. Ale potem normalnie już nie było. Portugalczycy podczas swojego hymnu dostali nie mniejszą owację, a potem najgłośniejsze sektory zamiast: "Polska! Polska!", skandowały: "Portugalia! Portugalia!".

- Gdy tylko zaczęła się gra, kibice cieszyli się z naszych błędów, a nagradzali owacją każde dobre zagranie Portugalczyków - wspomina pomocnik Włodzimierz Ciołek.

Komentator TVP Dariusz Szpakowski też czuł się dziwnie: - Kibice dopingowali Portugalczyków i wykrzykiwali na Jaruzelskiego. Kilka lat wcześniej w Chorzowie Portugalczycy w osłupieniu patrzyli, jak sto tysięcy polskich kibiców wygwizdało Kazia Deynę, który strzelił im bramkę z rogu zapewniającą nam awans na mundial. We Wrocławiu też nie mogli zrozumieć, co się działo.

Polska drużyna właściwie nie zagrażała portugalskiej bramce. (...)

Goździki od Portugalczyków

- W przerwie próbowałem zawodników zmobilizować. Tłumaczyłem, że to mecz w reprezentacji, a nie taki zwykły, po którym rozjedziemy się do domów i wkrótce zapomnimy - wspomina Piechniczek.
(...)
W drugiej połowie Polacy nadal grali, jakby mieli spętane nogi. Portugalczycy popisywali się sztuczkami technicznymi i świetnie się bawili - machając rękami, zachęcali polskich kibiców do jeszcze głośniejszego dopingu.

Gdy w końcu szwedzki sędzia Ulf Eriksson zakończył spotkanie, wszyscy na trybunach stali skandując: "Ka-ca-py, do do-mu!", "Ka-ca-py, do do-mu!".

Portugalczycy długo kłaniali się kibicom w pas. Ktoś przyniósł im z ławki rezerwowych czerwone goździki - symbol portugalskiej rewolucji, która dziewięć lat wcześniej przywróciła demokrację. Rzucali je na rozentuzjazmowane trybuny.
(...)
Prasa o atmosferze na trybunach nie zająknęła się, ale na zawodnikach nie zostawiła suchej nitki. Piechniczek nazajutrz musiał pojechać do Warszawy i w specjalnym programie tłumaczyć się z przegranej. W tygodniku "Piłka Nożna" pojawiła się nawet sugestia, że mecz piłkarze puścili, by zaszkodzić drużynie ZSRR.
(...)
Dwa tygodnie po meczu we Wrocławiu Portugalia pokonała w Lizbonie ZSRR 1:0 i awansowała na mistrzostwa Europy. Rok później była ich rewelacją. Dopiero w półfinale po dogrywce uległa 2:3 Francuzom, którzy zdobyli później złoty medal.

O historii meczu z ZSRR w 1982 r. przeczytasz też w reportażu Wojciecha Staszewskiego "Mamuśka jedzie na mundial'

Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.pl - http://wyborcza.pl/0,0.html © Agora SA

walka z komunizmem, zsrr, historia

Previous post Next post
Up