Od poniedziałku mam wakacje, jak to pięknie brzmi. Ale żeby tak dobrze nie było to molestuje mnie pewne słowo, które krąży wzdłuż i wszerz mojej mózgownicy. A tym przeklętym słowem jest matura. No, boję się. Czy w ogóle ktoś się matury nie bał lub nie boi? Jednak nie ma co się martwić, bo gnom, znaczy się ja, zda maturę dobrze, ba! bardzo dobrze.
Jeśli już o wakacjach mowa to upływają mi one pod znakiem czytania książek (samych japończyków ostatnio czytam), oglądania doram i filmów, no i obijania się. Lenistwo mnie nadal molestuje, istna Sodoma i Gomora. Dobre dusze zachęcam do polecenia mi jakiś książek. Sumienie podpowiada żebym skonsumowała najpierw lektury szkolne, ale obowiązek blaknie w wyściugu z przyjemnością. Hedonizm się odezwał, a i sama nie chcę go uciszać.
A teraz z innej beczki:
- polecam The Naked Kitchen, film o miłości, zdradzie i kuchni.
- zna ktoś strony, na których można znaleźć polskie matury z ubiegłych lat?
- Słabi ludzi będą zawsze oszukiwania prawda z Dragon Zakura.
- Emotion ♫ mnie uzależniło