Prezent od Doktora

Mar 07, 2010 14:47



Tytuł: Prezent od Doktora
Autor: chandniwrc 
Fandom: Torchwood
Spoilery: żadnych
Ostrzeżenia: brak, znajomość postaci z serialu.

(...)Kocham cię - rzekł łamiącym się głosem. Łzy spływały po jego policzkach.
 - Nie mów...
 - Ianto, Ianto, Ianto! - panika wdzierała się w jego serce.
Widział jak życie w Nim gaśnie na jego oczach.(...)


Planeta Stronachlachar - 10 lat później

Szedł ciemną drogą rozświetloną jedynie blaskiem trzech księżycy. Zatrzymał się, rozejrzał, postawił kołnierz od swojego wojskowego płaszcza i potarł ręce.
Było chłodno i cicho o tej porze nocy. Nawet ruch powietrzny już był wstrzymany tylko czasem jakiś szalony - zapewne młody pijany pigejczyk - w swoim nanoaucie przeciął niebo zakłócając błogą ciszę. Skręcił w lewo i natknął się na parę orinów - prawdę mówiąc, 10 lat to za mało by się przyzwyczaić do ich wyglądu a przede wszystkim zapachu, według niego do niczego nie podobnego lecz nieludzko intensywnego. Ominął ich szerokim łukiem, przeskoczył przez coś co wyglądało jak nanoglutoplazma i wszedł do budynku wyglądem przypominającego Czarną Wdowę. Zatrzymał się przed drzwiami. Chciał już zastukać, gdy został wciągnięty do środka.
 - Jack - usłyszał cichy, miękki głos mężczyzny - Witaj Szefie w moim mieszkaniu, coś na rozgrzanie?
 - Całkiem przytulnie - rzucił uśmiechając się. Wiedział doskonale po co tu przyszedł. Od dłuższego czasu już flirtował z Vesperem a teraz...Z ciągnął płaszcz i usiadł na barowym krześle. To wszystko wyglądało tak niemal Ziemsko. Niemal, pomyślał.
Poczuł dotyk ciepłych dłoni na swoich barkach, wargi muskały delikatnie jego kark. Wziął głęboki oddech, zamknął oczy i.... poczuł zapach KAWY.
Wypuścił nagle powietrze z płuc i otworzył oczy. Spojrzał na stojący przed sobą kubek z gorącym napojem.
 - Jack... Jack? Jack! - zaniepokoił się Vesper - Wszystko ok, Szefie?
 - Tak, nie... nie wiem... - przemówił czując jak słowa więzną mu w gardle. Czuł mętlik w głowie. Dlaczego teraz? Bo chciał w końcu z kimś iść do łóżka?
Nie był z nikim od 10 lat - toż to niepodobne do niego!
Zapomniał!
Zapomniał o Nim!
Chociaż obiecał...
"Kocham Cię" - zabrzęczały mu w uszach Jego ostatnie słowa.
Wstał z krzesła, chwycił płaszcz i wyszedł na zimną ulice.
Nie potrafił pozbierać rozbieganych myśli. Jego twarz na nowo stanęła mu w pamięci.
Jego twarz, jego oczy, jego usta, jego zapach, jego dłonie wędrujące po moim nagim ciele - przypomniał sobie - Ten uśmiech - westchnął cicho.
Czuł jak serce mocniej bije mu w piersi.
Dlaczego?
Minęło 10 lat. Obiecał, że nie zapomni ale chyba zapomniał. Do dziś.
Miał tu - na odległej planecie - nowe życie. Założył tu Torchwood 4 i rzucił się w wir pracy pragnąc wymazać bolesne wspomnienia z pamięci.
Roky, Vesper, Sue i Alex byli jego nową ekipą, którą powołał do życia 5 lat temu. Bardzo dobrze mu się z nimi pracowało. Tu, na Stronachlachar było niewielu ludzi. Może z jakieś 30 procent, a reszta to pigejczycy, orionowie, mahejowie, urguje oraz rożnej maści międzygalaktyczne stwory. Stronachlachar leżał na międzygalaktycznej drodze transportowej i zadaniem Torchwood było pilnowanie porządku.
Jednak on, Kapitan Jack Harkness tęsknił za Ziemią.
Ale najbardziej tęsknił za... przygryzł wargę. Nie potrafił wymówić Jego imienia. Łzy momentalnie napływały do jego oczu a głos wiązł w gardle. Nigdy wcześniej - w swym przebrzydle długim i nieśmiertelnym życiu - nie czuł czegoś takiego.
Był zakochany i to nie raz. Miał wiele romansów ale to... to uczucie do Tego mężczyzny go przerastało.
I najlepsze w tym wszystkim było to iż On odszedł na zawsze.
Nie powiedział Mu co czuje, bo nie wiedział jeszcze wtedy. A teraz już było za późno.
Dlaczego wyszedł? - pomyślał gdy jego telefon zawibrował. Spojrzał na wyświetlacz - "Vesper" - odczytał i odebrał połączenie.
 - Szefie, coś nie tak? Coś zrobiłem? Dlaczego... - mówił szybko i nerwowo.
 - Nie - uciął go w połowie zdania - To nie twoja wina tylko moja. Zapomnijmy o wszystkim - rozkazał i rozłączył się. Nie chciał dłużej rozmawiać z Vesperem, tłumaczyć mu. Nikt nigdy nie poznał nawet w 50 procentach Jacka Harkness'a.
A czy on sam siebie znał?
Przeskoczył po stopniach i zszedł do podziemnego, nieczynnego już metra.  Wszedł do wagonu, pociągnął za dźwignię i tuż za jego plecami otworzyło się tajne przejście.
W jego pamięci stanęło nędzne biuro podróży obite deskami nad wodą w Cardiff i On stojący za ladą w swym idealnie skrojonym garniturze i różowej w delikatne pasy koszuli.
Odrzucił bolesne wspomnienie i szybko wszedł do tajnej bazy.  
    Przejrzał wszystkie dokumenty, ogarnął bazę, prześledził wszystkie wiadomości w Sieci, przeczytał kilka gazet i spróbował się przespać. Ale gdy tylko zamykał oczy Jego twarz pojawiała się nagle. W końcu sen go zmorzył i zapadł w niespokojną otchłań.

- To wszystko moja wina - szepnął trzymając Go w ramionach. Łzy napłynęły mu do jasnych oczu. 
Wpatrywał się w Jego słodką twarz, którą teraz wykrzywiał grymas bólu i strachu.
Na lewym policzku widniała świeża rana.
 - Wcale nie - odparł z trudem z powodu łez i trucizny, którą wdychał.
 - Nic nie mów - poprosił -Oszczędzaj oddech - dodał gładząc Go po policzku.
 - Kocham cię - rzekł łamiącym się głosem. Łzy spływały po jego policzkach.
 - Nie mów...
 - Ianto, Ianto, Ianto! - panika wdzierała się w jego serce.
Widział jak życie w Nim gaśnie na jego oczach.
 - Zostań ze mną! - poprosił tuląc Go w ramionach i gładząc po twarzy.
 - Ianto, proszę, zostań ze mną - niemal błagał patrząc jak oczy Ukochanego zamykają się - Zostań ze mną. Zostań ze mną - szeptał.
 - Hej  - szepnął spoglądając na niego - Było nam dobrze, co?
 - Tak - odparł
 - Nie zapominaj o mnie - poprosił. Ledwie był w stanie mówić.
 - Nie mógłbym.
 - Za tysiąc lat...
 - ...nie będziesz mnie pamiętał.
 - Będę. Będę, przysięgam - obiecał patrząc jak oczy Ukochanego zamykają się a ostatnia łza spływa po Jego policzku.
 - Ianto. Ianto - błagał.
 - Nie odchodź.
 - Nie zostawiaj mnie, proszę.
 - Proszę... proszę, NIE!

Zerwał się z przerażeniem. Łzy spływały po jego policzkach a pierś mocno falowała, gdy próbował uspokoić swoje serce. Schował głowę w ramionach. Kiedy uspokoił się, wstał świadom tego iz już dzień udał się do łazienki. Nie chciał by ktokolwiek widział go w tym stanie.
Kiedy wraca wszyscy są już na miejscach zajęci swoimi sprawami.
 - Witaj szefie - odezwał się Vesper. Jack'owi ulżyło. Mężczyzna zachowywał się, a przynajmniej starał się, jakby nic się nie stało w nocy - Mamy gościa. Mówi, że jest od Doktora - oznajmił wskazując postać w długiej, ciemnej szacie z kapturem przysłaniającej całe jego oblicze, siedzącą w ich pokoju konferencyjnym.
 - Od Doktora? - zdziwił się. Dawno nie miał kontaktu z Doktorem. Tak naprawdę ostatni raz widzieli się kilka miesięcy po tamtych tragicznych wydarzeniach i rozstali się w niezgodzie.
 - To dla Ciebie - podała mu tajemniczą kopertę Sue. Rozerwał ją i odczytał na głos:

"Prezent dla Ciebie za to wszystko, co w życiu przeszedłeś"

Stał dłuższą chwilę wpatrując się w kartkę. Kiedy podniósł wzrok zrozumiał, że jego ludzie już udali się do konferencyjnego by dowiedzieć się kim jest ów tajemniczy posłaniec. Niepewnie, z bijącym sercem udał sie w ich ślady. Kiedy tylko przekroczył próg uderzył go zapach kawy. Stanął naprzeciw przybysza nie potrafiąc przemówić ani słowem. Mężczyzna nagle przybliżył się do niego i nie ściągając kaptura pocałował go w usta. Jack jak oparzony odsunął się. Stał przerażony z rozchylonymi wargami. Jego współpracownicy bacznie obserwowali sytuację gotowi stanąć w obronie szefa jeśli zajdzie taka potrzeba.
Jack wziął kilka głębszych oddechów i sięgnął dłonią by zaciągnąć przybyszowi kaptur.
 - Ianto.. - jęknął gdy odsłonił twarz, którą tak kochał. Usta zadrżały mu a łzy zakręciły się w oczach - Jak? - wykrztusił.
 - Nie znam odpowiedzi - szepnął Ianto uśmiechając się. Położył dłoń na policzku Jack'a i czule pocałował go w usta. Jack odwzajemnił pocałunek. Tak bardzo tego pragnął. Tak za tym tęsknił. Tęsknił za Tym mężczyzną.
Przerwał pocałunek, chwycił w obie dłonie twarz ukochanego i patrząc mu prosto w oczy powiedział:
 - Kocham Cię
 - Ja Ciebie też - odparł uśmiechając się.
 - Ehm... - chrząknęła Alex - może byś tak nas przedstawił? - rzuciła przerywając cudowny moment.
 - Alex, Vesper, Sue, Roky - wymienił ich wskazując na każdego po kolei - Poznajcie Ianto Jones'a - Torchwood 3 - oznajmił doniośle.
 - Ale nie tylko były twój człowiek - zauważył z nutą zazdrości Vesper.
 - Przede wszystkim mój ukochany - odparł z duma Jack - Jeśli nie mamy żadnej sprawy to jedna osoba zostaje na posterunku a reszta ma wolne. Bądźcie pod telefonem - oznajmił wychodząc razem z Ianto.
     Kiedy dotarli do mieszkania Jacka i zatrzasnęli za sobą drzwi pozwolili porwać się uczuciom i pożądaniu.
Jack jęknął z zachwytu, gdy ułożył nagiego Ianto na czarnej atłasowej pościeli. 
    Leżeli wtuleni w siebie okryci prześcieradłem.
 - Obiecaj, że nigdy mnie nie zostawisz - szepnął Jack spoglądając na leżącego na jego piersi Ianto. Ich oczy i usta spotkały się.
 - Obiecuję - odparł wtulając się mocniej w ramiona ukochanego. Jack zamknął oczy po raz pierwszy czując w sercu spokój.
W radio leciała piosenka, której refren bardzo przypadł mu do gustu, bo odnosił się do nich. Uśmiechnął się i zanucił razem z piosenkarką :

I don't need you when I'm happy
I don't need you when I'm sexy
I don't need you when I'm alright
I don't need you in the spotlight

I don't need you when I'm funny
I don't need you when I'm winning
I need you when I'm lost
I need you when I lose

Peppermint and glue
Flowers in June
Dreams up in the sky
With a love that never dies

Koniec :)

ianto jones, torchwood, jack harkness, fanfiki

Previous post Next post
Up