Wspólny Wen mój i Yarrow - co złego to nie MY :P
Anthony DiNozzo zaczął nowe życie. Urodził się cztery lata temu. Jaki sekret ukrywa? Czy Gibbs i reszta zespołu odkryją prawdę o przyjacielu?
Kto chce jego śmierci a może lepiej zapytać - kto chce śmierci Logana Cale?
NCIS/DA cross.
Szybko nałożył czarną skórzaną kurtkę, wrzucił do plecaka jeszcze kilka rzeczy i ostatni raz rozejrzał się po pomieszczeniu, które było jego domem. Zarzucił plecak na ramię a w rękę chwycił torbę podróżną. Przeszedł do salonu. Wziął ze stolika kluczyki od samochodu i wyszedł nie zamykając drzwi. Wiedział, że i tak zaraz tu przyjadą a on będzie się temu przyglądał z dala. Załadował plecak i torbę do wozu, przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył pustą ulicą w samym środku Roty .
Spojrzał na zegarek. Dochodziła pierwsza w nocy. Za dziesięć minut wkroczą do jego domu. Jak to się stało, że dał się im namierzyć? Zawsze był ostrożny. Wyjął z kieszeni kurtki fotografię przedstawiająca młodą, piękną kobitę. Jej ciemne, kręcone włosy opadały na smukłe ramiona.
- Maxi - szepnął.
Odeszła na zawsze.
Pozostały tylko wspomnienia.
Schował zdjęcie z powrotem do kieszeni kurtki i zatrzymał pojazd przy Castillo de Luna. Zamek nocą prezentował się naprawdę wspaniale. Wiedział, że widzi to miasto po raz ostatni.
Wyciągnął komórkę i wybrał numer. Odczekał aż ktoś odbierze.
- Hallo? - usłyszał typowy brytyjski akcent i nacisnął na klawiaturze 1. Po chwili w słuchawce usłyszał potężną eksplozje. Rozłączył się i ruszył dalej w kierunku lotniska.
Wysiadł i spojrzał na gwieździste niebo.
Uwielbiał z Maxi na nie patrzeć w ciepłe noce. Siadywali na plaży, na rozgrzanym, od promieni słonecznych, piasku. Pamięta jej cudowny zapach, miękkość jej skóry. Jej dłoń w jego.
Ale to przeszłość.
Maxi nie żyje i on musi umrzeć dla świata, a raczej musi umrzeć Logan Cale.
Wziął bagaże i wszedł na lotnisko. Bilet zarezerwował już kilka godzin wcześniej. Wiedział, że będą go szukać.
Ale nie znajdą.
Wyciągnął dokumenty i po raz ostatni spojrzał na miasto, w którym się urodził i żył przez dwadzieścia cztery lata. Nie sądził, że będzie musiał to kiedykolwiek zrobić, chociaż był przygotowany.
- Żegnaj Maxi - szepnął wchodząc na pokład samolotu.