A/N: Tekst pisany na potrzeby pornobicia na
multifandom_pl. Nie umiem pisać seksu, srsly, dlatego go tutaj mało. Propmty to: piasek wszędzie, głodne duchy, dzikie susze.
Spojlery: do 2x09 I Will Rise Up (wciąż piszę do tego odcinka). Plus Eric/Sookie.
Głodne duchy
Eric, odkąd Godric go stworzył, a właściwie od momentu narodzin, miał nienasyconą obsesję życia. Nie chciał umierać. Każda jego komórka, niczym głodne, złe duchy, błagała go, by żyć.
A potem, pewnego dnia, pojawiła się Sookie.
Wtedy Eric zaczął śnić o umieraniu.
*
W kryjówce w Dallas, patrząc z drugiego końca sali, jak Sookie ociera się o Billa, Eric ma wrażenie, że coś czuje. Coś jak dziką suszę, sto razy gorętszą i tysiąc razy bardziej niszczycielską od słońca, wypalającą pod jego skórą białe tatuaże. Ma wrażenie, że głodne, złe duchy pod jego skórą, pozostałości z Erica sprzed ponad tysiąca lat, błagają o życiodajny ogień, którego nie da się ugasić.
Czuje się, jakby śnił o czymś nierealistycznym - jakby tonął w czerwonym piachu.
Kiedy Bill w końcu wstaje i idzie za Loreną, Eric czuje się prawie jak cesarz, który zamierza podbić kolejny zbuntowany lud gdzieś na skraju swojego imperium. Nawet z tej odległości słyszy szelest materiału jej sukienki. Jakby zapraszała go w myślach do tego, by do niej podszedł. Jakby zapraszała go, by odgarnął jej włosy i uciszył szelest materiału, zdejmując z niej ubranie.
Więc Eric podchodzi. Powoli. Jak kolejny głodny duch.
Kiedy jakiś przerażony na śmierć mężczyzna pojawia się w pomieszczeniu z bombą, Eric, zdążywszy tylko do niej doskoczyć, w ułamku sekundy tonie.
*
Obudził się na podłodze.
Sookie była nad nim, a piasek - dosłownie wszędzie.
Eric, zanim poprosił ją, by go z niego otrzepała, przypomina sobie, jak to było - leżeć na polu bitwy i mieć wrażenie, że to koniec.
Ile razy wyobrażał sobie, jak to jest - spłonąć w słońcu, obrócić się w popiół, zostać niczym. Jak to wygląda, kiedy się tonie, w płucach jest coraz więcej i więcej piachu, który zalewa świadomość, sprawia, że się w sobie zapadasz. Albo co się czuje, gdy metalowe ostrze przebija ci płuco i wykrwawiasz się na śmierć, powoli widząc coraz więcej czerni.
Co to w ogóle znaczy umierać?
Nie spodziewał się, że sposób, w jaki Sookie wypije jego krew, będzie właśnie przypominać koniec. Będzie lepsze niż to, co sobie wyobrażał.
Czuł jej palce na swojej skórze, jej usta, wpijające się w tors. Jej ciepło. Bicie śmiertelnego, ludzkiego serca. Chciał wstać i zlizać swoją krew z jej czerwonych, zachłannych ust, sprawić, że Sookie będzie błagać o więcej, zupełnie jak głodne, niezaspokojone duchy wyjące z bólu w jego żyłach. Chciał ją rozebrać, zedrzeć z niej sukienkę, sprawić, że krew będzie spływać powoli wzdłuż jej piersi i ud, że będzie jęczeć z rozkoszy. Że będzie ją miał, tu, wśród piachu, krwi i krzyków.
Bill pojawił się z nikąd.
Kiedy później wymierzył mu cios, który trafił prosto w szczękę, Eric nie zrobił nic, bo wiedział, że Sookie będzie chciała więcej, że krew Billa stanie się niczym.
Obydwaj wiedzieli.