autor:
http://katranka.livejournal.com/695088.htmltłumaczenie na polski: moje
Kiedy byłam mała w ten dzień, 9 maja, nasz dom opanowywał jakiś szczególny świąteczny nastrój, który był jednocześnie pełen zadumy. Dziadek nie spiesząc się starannie golił się, ubierał, zawieszał na mundur medale i brał mnie ze sobą do parku, gdzie grała wojskowa orkiestra. W parku zbierali się weterani. Oni trzymali tabliczki z numerami swych oddziałów wojskowych. Dziadek już dawno nie brał ze sobą takiej tabliczki - nie było sensu... On był ostatnim ze swego pułku - jego ranionego wyniesiono z pola walki jeszcze przed końcem starcia, w którym zginęli wszyscy jego towarzysze broni...
Weterani rozmawiali, a dziadek stał na uboczu i płakał. Było mi ciężko patrzeć na jego łzy - obejmowałam go wtedy za nogę lub pociągałam za rękaw: "Dziadziu, nie płacz!"...
A jeszcze on zawsze płakał, gdy oglądaliśmy filmy o wojnie. Płakał ciężko, prawie bez łez, drgając i ciszo szlochając. Ale przełączyć kanał też nie pozwalał. "Patrzcie, jak to było. Patrzcie, żeby pamiętać..." A po filmie długo i ciężko milczał... Dziadek miał blizny na całych plecach - ślady po usuniętych odłamkach pocisków. A kilka odłamków zostało w jego dłoni i przedramieniu do końca życia.
Z kolei, mój wujek (młodszy brat mojej babci) zginał na wojnie. Ona, wspominając o nim, nazywała go zdrobniale Miszeńką. I też płakała...
Drugi mój wujek też walczył na wojnie, a jego żona była artylerzystką przeciwlotniczą. Kobieta-żołnierz, ona do starości paliła papierosy Biełomor i rozmawiała niskim, ostrym rozkazującym głosem.
Moja babcia zaś była w jakimś oddziale, który zajmował się po nocach gaszeniem fugasów na dachach. Słabo zapamiętałam jej opowieści o tym. Pamiętam tylko, jak ona cały czas powtarzała, że to było przerażające i że bardzo się bała...
W Rosji nie ma chyba rodziny, której nie dotknęła ta przeklęta wojna...
Dziękuję im wszystkim za Zwycięstwo!
Wieczna pamięć tym, co zginęli za naszą wolność!
Z Dniem Zwycięstwa!
День Победы
Когда я была маленькой, в этот день, 9 мая дома наступало какое-то особенно праздничное, но молчаливое волнение.
Дедушка неспеша и тщательно одевался, брился, вешал на пиджак медали и шел со мной в парк, где играл духовой оркестр. В парке стояли ветераны с табличками, кто из какого полка. А дедушка уже давно такую табличку с собой не брал - бесполезно... Он один из полка остался - его вынесли с поля раненным еще до конца сражения, в котором погибли все его однополчане...
Ветераны общались, а дедушка стоял чуть в стороне и плакал. Мне тяжело было смотреть на его слёзы и я то обнимала его за ногу, то дёргала за рукав: "Деда, не плаааачь!"
А еще он не мог смотреть фильмы о войне - плакал. Плакал очень тяжело, почти без слёз, вздрагивая от тихих рыданий. И переключать программу не давал: "Смотрите, как это было. Смотрите, чтоб помнили..." А после фильма долго и тяжело молчал.
У деда вся спина была в шрамах от удаления осколков, а в кисти и предплечье несколько осколков так и сидело с войны.
А вот, двоюродный дед погиб. Он был младшим братом бабушки, она, вспоминая, звала его ласково - Мишенька. И тоже плакала.
И другой двоюродный дед воевал, а жена его была зенитчицей. Боевая была женщина, до старости курила Беломор и разговаривала низким, резким командным голосом.
Бабушка же моя была в каком-то отряде, который занимался по ночам тушением фугасов на крышах, но я ее рассказы про это плохо помню. Запомнила только, как она всё время повторяла, что очень страшно было. Очень страшно...
Практически каждой семьи коснулась эта война проклятая...
Спасибо им всем за Победу!
Вечная память павшим за нашу свободу.
С Праздником!