(no subject)

Dec 13, 2012 22:27

  • First of all, and the only point in English, sorry, I'm too tired for English, HAPPY BIRTHDAY, princessbloomy!!! All best wishes, I hope you have a great day today and great year ahead of you :)
  • Dzisiaj dzwoniłam na policję w sprawie bójki na ulicy. Ostatni chrzest bojowy, czy sugestia, by raz jeszcze rozważyć życiowe wybory związane z Łodzią?
  • To chyba brzmi bardziej dramatycznie niż było, więc dodam, że bójka była po drugiej stronie ulicy, ja się nie wtrącałam i tylko widząc, że tłum się zebrał, ale ma wszystko w d... i ignoruje człowieka wołającego o pomoc i policję, ruszyłam dalej swą trasą, a po drodze zadzwoniłam na policję i poinformowałam ich, co widziałam. *shrugs*
  • Kupiłam Fry chronicles by Stephen Fry. Całkiem przypadkiem. W oryginale. Byłam w antykwariacie, bo na zewnątrz są przecenione książki, między innymi seria książek wojennych, więc za całego piątaka wybrałam ojczymowi prezent. Wchodzę do środka, a dziewczyna sprzedaje książki. Między innymi Fry chronicles. Facet był zdziwiony, że od razu chcę ją kupić i zawyżył mi bezczelnie cenę, za pewne widząc serduszka w które zmieniają się moje źrenice. Fuck him, mam autobiografię Stephena Frya z zajebistymi zdjęciami, w tym młodej Emmy Thompson, która jest boska.
  • Byłam na Frankensteinie
Minusy:

  • Obiecywali wersję z Benem jako potworem, ale była wersja z Benem jako Frankensteinem. Narzekałabym bardzo i nie wstydziła się wyjść na obrzydliwego perverta (w tej wersji nie ma gołego Bena), ale spektakl był tak cudowny, że nie mogę narzekać. Poza tym przed samym spektaklem puścili film making of i po nim miałam ochotę większą zobaczyć właśnie tę wersję, którą puścili. Jonny Lee Miller jako potwór był absolutnie genialny.
  • Powinnam chyba też narzekać na mój mózg konspirujący z tą adaptacją w celu shipowania Frankenstein/Potwór, ale po prawdzie to zawsze ich shipowałam...
Plusy:

  • Johny Lee Miller. Szczerze mówiąc nie sądziłam, że aż tak się nim zachwycę. Nie powiem, że szłam tylko dla Benedicta, a planowałam się dąsać na Johny'ego, ale jednak bardziej szłam podziwiać Cumberbatcha. Tym czasem jestem absolutnie zachwycona Johnym.
  • Benedict. No co? Nim też jestem zachwycona. Nawet jeśli nie był nagi. Właściwie to ja go wolę ubranego i w powiewających płaszczach...
  • Cała pierwsza połowa jest pokazana z punktu widzenia potwora (nie podoba mi się, że używam tego słowa, ale innego nie znajdę teraz). I czy już wspominałam, że Johny jest genialny? Bo jest. Zwłaszcza początki, gdy potwór uczy się chodzić, poznaje wszystko wokoło - genialne.
  • Dialogi są świetne. Chwilami łamią serce, chwilami sprawiają, że cała sala ryczy ze śmiechu. (I to nie tylko ze względu na to jak bardzo Victor Frankenstein przypomina wszystkim Sherlocka.)
  • Światło i muzyka opowiadają historię razem z aktorami i to jest naprawdę świetnie rozpisane i wykonane.

  • Argh, nic mi już nie przychodzi do głowy. Zmęczona jestem. Spałam niewiele, a potem cały dzień na mieście, bo się nie opłacało wracać do domu po zajęciach, a przed seansem. Ogólnie sztuka jest naprawdę świetnie zrobiona i genialnie zagrana. Uraczyli nas napisami angielskimi i było mi z tym niezwykle dobrze, bo musiałam słuchać uważnie boskiego akcentu, bo napisy ledwo widziałam.

    Nie jestem w stanie się wystarczająco pozachwycać nad Johnym, tak dobry był.

    Ogólnie oglądało się z naprawdę wielką przyjemnością i zapartym tchem. Osób było niewiele i większość raczej sherlockowa, ale naprawdę sztuka warta obejrzenia nawet jak się Benedicta w ogóle nie zna.

    Zagadałam siedzące najbliżej fanki. Jak Watson nie zapomni mojego nicka i będzie mnie chciała odnaleźć to będę miała w końcu jakiś znajomych w Łodzi z właściwego fandomu, których do tego fandomu nie muszę wkręcać.

    Chyba będę też oszczędzać aby więcej tych seansów zaliczyć, choćby nie było w nich ani jednego brytyjskiego aktora, którego znam. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Chciałabym się też wybrać do normalnego teatru, bo no, ale...

    Ach, jeszcze a propos brytyjskich aktorów, to przed seansem było kilka reklam (naprawdę mało), między innymi trailer filmu Gambit, czyli jak ograć króla. Nie wiem o co chodzi, ale Colin Firth i nagi Alan Rickman. Tylko ta Cameron Diaz mnie niepokoi, z niewyjaśnionego powodu działa mi na nerwy. *shrugs*

benedict cumberbatch, movie, stephen fry, play, update, johny lee miller, frankenstein, books, birthday, sherlock bbc, alan rickman, reality cant win, the boat city, elementary, colin firth

Previous post Next post
Up