(no subject)
Tym razem też o pisaniu naukowym.
Praca licencjacka napisana jest jakoś w połowie - to znaczy, trzeba będzie jeszcze tę połowę poprawić, bo w trakcie pisania co i rusz przychodzi mi do głowy myśl "a jeszcze to przydałoby się sprawdzić, a jeszcze tę książkę muszę znowu przeczytać". Ale koncepcja wyklarowała się do końca i w końcu mam właściwy tytuł, a nie tylko ogólnikowe zagadnienie. Odkrywam, że robienie przypisów to frajda. Samo pisanie pracy w gruncie rzeczy też.
Oczywiście, po drodze nachodzi mnie cała masa skojarzeń i pisząc na przykład o Yamie słyszę, jak parę postaci mamroce mi za plecami "Jeszcze cię dorwę, skurwysynu". Tak to jest, jak gry wpływają na studia a studia - na gry.
Samo ślimactwo też się niedługo pozanaukowo więcej odbije, w głowie zbiera mi się coraz bardziej na napisanie "Nigredo". AXN nadaje mój ukochany serial - "Babylon 5", a świat, w którym opowiadanie się rozgrywa, zawiera między innymi resztki po moich młodzieńczych fanficach. Powtórka z serii, która mnie kiedyś tak mocno inspirowała, dobrze mi teraz zrobi: i narzędzia interpretacyjne mam lepsze, i fanficowe resztki wymagają nowego opracowania, i w aktualnych projektach cienie* inspiracji są.
Aktualne projekty nie mają się źle. To znaczy, Angel's Crusade in progress, na warsztacie piąty rozdział. "Jeńców" piszę wolno, ale piszę. Na korektę "Zapachu migdałów" chyba jeszcze nie czas, ale...
Z rzeczy "wirtualna szuflada only" na razie nie piszę niczego. "Zasłona" wymaga przemyślenia, "Lady Drugeth" - przeredagowania.
Frustracja pisarska w tej chwili się mnie nie ima. Chyba rezygnacja z publikacji była jednak niezłym pomysłem. Nie czekam na komentarze, poza komentarzami od osób, które wiem, że czytają i które same proszą o wysłanie im tekstu. Jestem spokojna jak lotos jakiś na stawie.
* Razem z Vorlonami, oczywiście
Praca licencjacka napisana jest jakoś w połowie - to znaczy, trzeba będzie jeszcze tę połowę poprawić, bo w trakcie pisania co i rusz przychodzi mi do głowy myśl "a jeszcze to przydałoby się sprawdzić, a jeszcze tę książkę muszę znowu przeczytać". Ale koncepcja wyklarowała się do końca i w końcu mam właściwy tytuł, a nie tylko ogólnikowe zagadnienie. Odkrywam, że robienie przypisów to frajda. Samo pisanie pracy w gruncie rzeczy też.
Oczywiście, po drodze nachodzi mnie cała masa skojarzeń i pisząc na przykład o Yamie słyszę, jak parę postaci mamroce mi za plecami "Jeszcze cię dorwę, skurwysynu". Tak to jest, jak gry wpływają na studia a studia - na gry.
Samo ślimactwo też się niedługo pozanaukowo więcej odbije, w głowie zbiera mi się coraz bardziej na napisanie "Nigredo". AXN nadaje mój ukochany serial - "Babylon 5", a świat, w którym opowiadanie się rozgrywa, zawiera między innymi resztki po moich młodzieńczych fanficach. Powtórka z serii, która mnie kiedyś tak mocno inspirowała, dobrze mi teraz zrobi: i narzędzia interpretacyjne mam lepsze, i fanficowe resztki wymagają nowego opracowania, i w aktualnych projektach cienie* inspiracji są.
Aktualne projekty nie mają się źle. To znaczy, Angel's Crusade in progress, na warsztacie piąty rozdział. "Jeńców" piszę wolno, ale piszę. Na korektę "Zapachu migdałów" chyba jeszcze nie czas, ale...
Z rzeczy "wirtualna szuflada only" na razie nie piszę niczego. "Zasłona" wymaga przemyślenia, "Lady Drugeth" - przeredagowania.
Frustracja pisarska w tej chwili się mnie nie ima. Chyba rezygnacja z publikacji była jednak niezłym pomysłem. Nie czekam na komentarze, poza komentarzami od osób, które wiem, że czytają i które same proszą o wysłanie im tekstu. Jestem spokojna jak lotos jakiś na stawie.
* Razem z Vorlonami, oczywiście