Spoilery, rozumie się.
Hrmfff… Czołówka dziewiątego sezonu pozostaje moją ulubioną. Ale doceniam starania. Niewiele brakuje.
…whatever boy scout code you cuddled up to at night, it’s all gone.
Żeś zauważyła, po jakichś siedmiu sezonach… W Piekle muszą mieć wolniejszy Internet. No tak, dlatego to Piekło. (Za to w Niebie pewnie nie mają w ogóle. Co z kolei tłumaczy anielski entuzjazm na widok komitetów łapankowych na rzecz przywrócenia na łono.)
Sammy, let me go
You didn’t let me go, so now let me go?
Yyy, czy ktoś rozumie skąd się Samowi wziął zwichnięty gnat Jareda? Demon z Castielem, czy Castiel z demonem, czy coś, aleossochozi?
Castielowi się coś jakby poprawiły people skills? Zaczął kumać Samowe przenośnie i Dramatyczne ZamilknięciaTM. Może umieranie na anielską gruźlicę też włącza transcendencję i inne takie. Tylko patrzeć jak zacznie pisać sonety, na emigracji już jest. Ale i tak ten odcinek pozostanie Tym z Gaciami. A raczej Bez. (Przy okazji, mam rozumieć, że Hannah jest na Ziemi dłużej niż Castiel, skoro w ogóle zauważyła uchybienie w szlafrokowym dress code, czy po prostu Castielowi żadna ilość czasu na padole nie pomoże? A skoro już jestem w tym nawiasie, to Mr.C, już nie bądź taka mimoza, mogłeś to potraktować jako wspomnienie młodych lat na tej tam, ojczystej ziemi. :)
Bitch & Jerk? King of Hell and Dean Winchester? A czemu nie King Dean? Właściwie dlaczego Mr.C jeszcze nie ma dodatkowej dziury w garniturku? Bo nie widzę, żeby był takim znakomitym kumplem do kielicha, czy czegokolwiek, więc co powstrzymuje Deana? This is what you gonna become! Deanmon ze snu nie przewidział, że przez następne sześć sezonów Dean nie będzie potrzebował zdemonienia, żeby zjeżdżać coraz głębiej w mhrok i emo (Sam na dłuższą metę musi być zaraźliwy). Po czym w końcu zdemoniał… co okazuje się polegać na tym, że wrócił do dawnego Deanowania? Z wyjątkiem momentów „ratujmy się bo trzeźwiejemy”, gdy wraca mu emo, tylko głębsze. No tak, to dlatego nie King Dean. Mr.C, jak emował, też miał kryzys królewskości. To pewnie dlatego Dean stawia sobie na razie mniejsze cele - karaoke do skutku, aż polubią. Jak mu zaklaszczą, to wreszcie przestanie?
Castielmobil wydaje się być w nie lepszym stanie od właściciela… A może to styl jazdy właściciela? Czekam aż Hannah wyrzuci go zza kierownicy. W ogóle, proszę wycieczki, zatrzymajmy się i chwilę podziwujmy temu obrazkowi, gdyż unikalnym on jest: dwa anioły normalnie ze sobą rozmawiają i nie próbują się pozabijać. To ma kolosalną przyszłość. Do tej pory Castiel nic tylko cierpi za milijony i próbuje ratować wszystkich hurtem. Albo rządzić wszystkimi hurtem, po anielskiemu to bez różnicy. Uczenie indywidualizmu w kolektywie ma jednak pewną, khm, strukturalną wadę, czego na razie chyba jeszcze nie zauważył. Może jakby tak spróbował przerzucić się na detal i uczyć po jednym aniele naraz. Widzę jedną kandydatkę…
You’re dying, Castiel. You need more grace.
Więc ten towar nie chodzi na sztuki, tylko jest bardziej jak woda? ‘Grace’ to nie jest anielska dusza, tylko paliwo? Reaktor z okresem połowicznego rozpadu liczonym w uniwersach? To dlatego anioły nie jedzą? Te, które nie jedzą, czyli cały jeden.
Long live Abaddon
No nie, dajcie spokój. Trafiła kosa na kamień, pardon, królowa na kosę? To powinno oznaczać „Juhuu, pusty tron!!! Mój!!!” A nie jakieś mszczenie ku pamięci, pfff. Co za czasy teraz, nie robią już porządnych demonów…
Heaven to, orders tamto… Czyje orders, u licha? Kto znowu rządzi Niebem? Nie żeby mnie to tak naprawdę interesowało.
I told him to let me go. So, whatever jam he’s in now that is his problem.
Czyli właściwie, że co? „A zrób se z niego ludową wycinankę i powieś na choince”? Ale i tak zabije zabójcę dla zasady, jak rozumiem? Wygodne, Sammy z głowy, ale o imidż trzeba dbać.
Dziewiąty sezon zaczął się Problemami Wokół Sama z punktu widzenia Deana, a zakończył z punktu widzenia Sama, poniekąd. Dziesiąty zaczął się Problemami Wokół Deana z punktu widzenia Sama, a zakończy Deanowym? Ciekawe w czym wyląduje Sam. Może zostanie aniołem. A, już był.
~*~
Jakieś myśli? :)