Jul 25, 2013 11:25
Pytanie ważne, acz retoryczne w moim przypadku. Jego retoryczność wynika przede wszystkim z oczywistości odpowiedzi, jakiej mogę udzielić - dla zabicia wolnego czasu najlepsza jest książka (w chwili obecnej "Filozof i wilk" Marka Rowlandsa), film tudzież serial ("Castle" sezon 5 bądź też po raz tysięczny "Predator" podczas wieczornego spotkania filmowego z koleżanką, mam również straszliwą ochotę na ponowną sesję z "Firefly", ale postaram się powstrzymać do odwiedzin siostrzyczki we wrześniu), anime (już niedługo nowy odcinek "Shingeki no Kyojin"!) i manga (jak znalazł na necie pojawiły się dwa nowe rozdziały "Haikyuu!!").
Ktoś mógłby powiedzieć: głupia jesteś czy co? Mieszkasz we Włoszech, masz słońce, plażę nie tak daleko od domu, a ty w pokoju siedzisz???
Otóż właśnie słońce jest dla mnie problemem, temperatura powodująca topienie się na wzór lodów włoskich (no pun intended). Dziś co prawda znowu wygląda na to, że straszliwe chmury (ha!) przesłoniły niebo (ha!ha!) i temperatura spadła do w miarę umiarkowanych 25 stopni (ha!ha!ha!), ale znając tutejszą pogodę jak tylko wystawię nogę na zewnątrz, zawieje wiatr i voila! wszystko wróci do okrutnej normy.
Poza tym przebywanie w towarzystwie ludzi, a już zwłaszcza Włochów, przyprawia mnie o dreszcz obrzydzenia. Tak sobie myślę, że jeszcze trochę i zamienię się w kompletnego dziwaka, dla którego komputer jest najlepszym przyjacielem, a wyjście z domu ograniczać się będzie do wypadu na zakupy (nie chciane, choć konieczne).
Ciekawe, na ile praca cabin crew i przebywanie z około 800 pasażerami dziennie jest tego wszystkiego przyczyną... Proszę mnie źle nie zrozumieć, zazwyczaj tylko około 5% pasażerów to skończone dupki i idioci, którzy dla dobra ludzkości powinni siedzieć zamknięci w domu. Reszta to zwykli, mili ludzie, z którymi można nawet niekiedy sensownie porozmawiać, pożartować i pośmiać się. Problem stanowi fakt, że tak to już człowiek ma, że to właśnie te 5% potrafi zepsuć humor na cały dzień. Ostatnio co prawda zapytana zostałam przez Gorgio (akurat był moim numerem 1 tego dnia, czyli szefem wszystkich cabin crew na pokładzie), czy kiedykolwiek bywam zła albo smutna, bo co mnie widzi, to jestem taka zen (sic!), jakby nigdy nic mnie nie ruszało, zawsze uśmiechnięta i wesoła. To prawda, w przeciwieństwie do mnie z czasów szkolnych mało czym się przejmuję i potrzeba naprawdę dużo, żeby mnie zdenerwować, ale osiągnęłam to poprzez zastosowanie się do jednego prostego założenia - wystarczy wszystko mieć w dupie. I zazwyczaj działa to w 100%, oprócz wspomnianych wyżej 5% pasażerów, którzy, na krótko co prawda, ale są w stanie podnieść poziom moich morderczych skłonności z zera do tysiąca procent w ciągu kilku sekund.
Przydługi wywód, którego pointą jest wyjaśnienie mojej niechęci do przebywania wśród ludzi w dni wolne. Wolę oddać się błogiemu nic-nieróbstwu w domu niż smażeniu na słońcu na plaży pełnej głośnych i spoconych ludzi.
leniuchowanie,
real life in italy