Fikaton 9x04

Oct 04, 2010 23:44

tytuł: Przymierzalnia
autorka: kubis
fandom: Incepcja
postacie/pairingi: Phillipa Cobb, Eames, Artur, Dominic Cobb; Artur/Eames
ilość słów: 720
ostrzeżenia/uwagi: ogólne spojlery do filmu. Kontynuacja fika Mosty z pierwszego dnia fikatonu, ale nie trzeba go znać, żeby zrozumieć dzisiejszy.
Dziękuję lunatics_word za betę i uwagi. Ponownie: co złe, to ja, nie zawsze się słuchałam. ;)


- Wiem, że nie chciałaś, żeby było za łatwo, ale nie trzeba było od razu wybierać niemożliwego. - Eames uśmiechnął się do niej, podnosząc się z leżaka. - Nikt nie podrobi Artura tak, żebym się nie zorientował.

Artur uniósł brwi i spojrzał najpierw na niego, a potem na Phillipę.

- We śnie spotkałem skrzyżowanie ciebie i Johna Constantine'a - wyjaśnił Eames, całując go koło ucha. - I Phillipy.

- Wiedziałam, że mnie rozpoznasz - wzruszyła ramionami Phillipa, pocierając nadgarstek. - Nie chodziło o to, żeby cię oszukać.

- Skarbie, w fałszerstwie zawsze chodzi o to, żeby kogoś oszukać. To lekcja na dziś dla ciebie. Dla mnie - Eames odwrócił się i objął Artura w pasie - brzmi ona następująco: musimy kupić ci długi, czarny płaszcz.

Prawy kącik ust Artura drgnął.

- Czyżby?

- Sam bym ci go kupił, ale wiem, jakie jest twoje zdanie na temat niedopasowanych ubrań.

- Oraz jakie jest moje zdanie na temat twojego gustu.

- Uwierz mi, zobaczysz się w tym płaszczu i sam będziesz chciał się przelecieć.

- Nie byłby to pierwszy raz.

- Stop, stop! - przerwała im Phillipa. Mogli tak ciągnąć bez końca, a ona i tak wiedziała już zbyt wiele na temat ich życia seksualnego.

Całe szczęście, że wyleczyła się wreszcie z zadurzenia w Arturze, inaczej nie byłaby w stanie z nimi wytrzymać.

A poza tym, że byli jej rodziną, byli też najlepsi w branży.

.

- Nie ma mowy - tata wstał od stołu i podszedł do kanapy. Usiadł. Wstał. Podszedł do okna. Odwrócił się.

- Tato, ja wiem, że...

- Nie wiesz. Uwierz mi, nie wiesz - powiedział zmęczonym głosem, zaciskając dłoń na karku. - Wydaje ci się, że to rozumiesz, całkowita wolność, łamanie praw fizyki, nieskończenie wiele możliwości. Wiem, jak to brzmi, wiem, jakie to jest kuszące.

- Robiłeś to przez tyle lat. Artur i Eames wciąż to robią. Mama...

Tata usiadł z powrotem na krześle koło niej.

- Twoja mama nie jest dobrym przykładem, żeby przekonać mnie, że to dobry pomysł - powiedział cicho.

Phillipa zagryzła dolną wargę.

- Możesz stracić kontakt z rzeczywistością, przestać rozróżniać jawę od snu. Możesz zdecydować, że wolisz...

- Tato - Phillipa zacisnęła palce na jego dłoni. Przymrużył oczy.

- Mam nadzieję, że to nie przez Artura. Myślałem, że ci przeszło...

- Tato - tym razem jęknęła i poczuła, że się czerwieni. Nigdy jej tego nie zapomną. - Przeszło mi. Słowo.

- Nie musisz robić tego, co Artur, mama albo ja. Jest tyle innych rzeczy, którymi mogłabyś się zająć.

- Wiem, że nie muszę. I szczerze mówiąc, nie mogę ci powiedzieć, że nie ma to nic wspólnego z wami, bo gdyby nie wy, nie miałabym pojęcia, że takie rzeczy są w ogóle możliwe. Ale nie robię tego dla was. No i nie mam zamiaru rezygnować ze studiów.

Tata zmarszczył brwi.

- Gdybyś rozważała rezygnację ze studiów, w ogóle byśmy o tym nie rozmawiali.

- Nie rozważam. Czy to znaczy, że się zgadzasz?

- Nie, to znaczy, że o tym rozmawiamy.

.

- Tata was do tego namówił - stwierdziła oskarżycielsko znad sterty notatek i książek. - Chcecie, żebym się znudziła i zrezygnowała.

- Chcemy, żebyś rozumiała w co się pakujesz i wiedziała, jak nie skończyć w limbo - odparł Artur, wchodząc do pokoju i stawiając przed nią szklankę z sokiem. Usiadł na kanapie obok niej i sięgnął po pomarańczową teczkę podpisaną Londyn. - Sen to dopiero końcowe stadium. Musisz znać wszystkie, a ta - wskazał na teczkę - jest kluczowa, zwłaszcza, jeśli chcesz zajmować się fałszerstwami.

- Wiem, wiem. Mówiliście mi to setki razy.

- W takim razie ujmę to inaczej: im lepiej jesteś przygotowana, tym mniejsza szansa, że będziesz musiała strzelić w głowę komuś, kogo znasz.

.

- Powinnaś mieć kilka swoich postaci - tłumaczył jej Eames, kiedy szli pustą ulicą jakiegoś małego miasta. - Nie fałszerstw, ale kostiumów.

Phillipa uśmiechnęła się szeroko. Zawsze chciała być aktorką.

.

- Mogę się przysiąść? - zapytała niska, piegowata dziewczyna, na oko dwudziestoletnia, wskazując na krzesło, na którym leżał plecak i czarny płaszcz. - Czekam tylko na kawę, ale kolejka jest ogromna, a wszystkie stoliki są już zajęte.

- Oczywiście, nie ma problemu. Już to zabieram.

- Dzięki. - Usiadła na pustym teraz krześle, opierając łokcie na stoliku i nachylając się bliżej. - Jestem Marie, tak w ogóle.

- John. Tak w ogóle.

_____

fandom: incepcja, fikaton 9, fikaton 9: dzień czwarty, autor: kubis

Previous post Next post
Up