7x05, fikaton

Sep 14, 2009 22:26

Fandom: Angel
Tytuł: Macki: Coda (morska)
Autorka: novin_ha
Słów: 900
Ten tekst dzieje się w tym samym verse'ie co Macki i zawiera spoilery do tego fika. Ale dzieje się pokolenie później. Niestety, wymaga choćby pobieżnej znajomości tamtego tekstu, chociaż można próbować czytać i bez. W sumie najważniejsze to wiedzieć, że Wesley, Illyria i Faith rozmnożyli się poczwórnie i na niebiesko. Nie mogę uwierzyć, że napisałam kinda kid!fic ;_;
Ostrzeżenia: mpreg, macki, fpreg.



Macki: Coda

Wesley nigdy nie przypuszczał, że o swoim zbliżającym się dołączeniu do grona dziadków (i jeszcze bliższym dołączeniu do grona zmarłych) dowie się od Buffy, walącej do drzwi willi jego błękitnej rodziny.

- Wyndham-Pryce? Faith? Illyria? Wiem, że tam jesteście!

Faith otworzyła jedno oko i ziewnęła.

- Idź jej lepiej otwórz, zanim nas wyburzy nawet bez pomocy Spike’a - oznajmiła zaspanym głosem.

*~*

(W swoich koszmarach Wesley był zwykle torturowany wizjami ciężarnej Sophii. Jako jedyna z jego córek identyfikowała się ona jako heteroseksualna, mimo perswazji starego ojca, że seks z mężczyznami to nic specjalnie atrakcyjnego, że nie można się po nich spodziewać emocjonalnej dojrzałości, a mamy Faith i Illyria są z nim samym właściwie tylko z litości i przyzwyczajenia, i czy jest pewna, że nie może być chociaż biseksualistką, jeśli nie lesbijką. Sophia kwitowała to śmiechem i mówiła, że nic nie poradzi na to, że podobają jej się igreki a nie iksy, ale za to przynajmniej ktoś przedłuży może błękitną linię.)

*~*

Buffy zmierzyła go nienawistnym wzrokiem. Skurczył się nieco: dzięki manipulacjom czasowym Illyrii był może dobrze zachowany jak na mężczyznę, któremu statystycznie bliżej do końca życia niż jego początku, ale w chwilach takich jak ta czuł na sobie prawie cały ciężar wieku.

- Nie wiem, czy pamiętasz, co ci obiecałam rok temu - powiedziała Buffy Summers, sięgając za pas po swoją starożytną kosę.

Wesley nie pamiętał, ale podejrzewał, że nie było to nic przyjemnego.

- Moja biedna mała siostrzyczka!

*~*

(Biednej małej siostrzyczce biegł już piąty krzyżyk, a ostatnie dwadzieścia lat spędziła studiując sumeryjskie teksty, jeżdżąc wyścigowo na motorach, zwiedzając kilkanaście różnych państw świata i łamiąc serca zarówno męskie, jak i niewieście. Kiedy półtorej roku wcześniej zawitała do Stanów i Faith uznała za stosowne zaprosić ją na obiad - a Louise przyjechała akurat do domu na długi weekend - nikt nie spodziewał się, że ta ostatnia zamiast powitania zrobi na widok przybranej ciotki maślane oczy, wymamrocze coś o przepięknym zielonym świetle, a potem cały obiad spędzi śmiejąc się z żartów Dawn. Dwa miesiące później były już nierozłączne. Wszyscy - poza Illyrią z jej brakiem poważania dla konwenansów i moralności - mieli nadzieję, że skończy się to szybciej, niż się zaczęło.)

*~*

Buffy dała się wreszcie przekonać do tego, by usiąść do stołu. Nagły atak Illyrii i Faith, wyrywających jej obnażoną broń i przewracających ją na ziemię prawdopodobnie pomógł.

Przyjęła zaoferowaną jej herbatę (letnią, na wypadek, gdyby postanowiła użyć wrzątku ofensywnie) i zaczęła płakać.

- Oj nie przesadzaj, B., ty się rozmnożyłaś znacznie, znacznie młodziej - stwierdziła Faith. Buffy potrząsnęła głową.

- Ja byłam wtedy w stabilnym, zdrowym, trzyosobowym związku z dwoma dojrzałymi nieumarłymi mężczyznami.

Wesley zachłysnął się kawą.

*~*

(Faith miała oczywiście rację na temat Buffy i jej rozrodczych zapędów: ostatecznie Angel został uznany za najbardziej rozsądny rodzicielski wybór i urodził pogromczyni sześcioro dzieci, samych chłopców, podobnych do siebie jak sześć kropli wody, charakteryzujących się słabością do blondynek, skłonnością do choroby afektywnej dwubiegunowej i bardzo złymi poetyckimi próbami. Najmłodszą, siódmą pociechę urodził Spike, który jednak pozazdrościł Angelowi statusu związanego z na wpół permanentnym stanem błogosławionym: była to mała blondyneczka, z którą Krwawy William bawił się Barbie i kucykami pony z zapałem przerażającym postronnych obserwatorów.)

*~*

Buffy wyszła od nich po trzech godzinach poważnej rozmowy, nieco pocieszona. Gdy tylko przekroczyła próg, Wesley złapał za telefon; oczywiście Faith była już na linii.

- Louise, czy to prawda, że zaciążyłaś Dawn?!

Louise nie wyraziła skruchy ani zaskoczenia.

- Buffy już wypaplała? No naprawdę, a tak chciałyśmy wam przekazać radosną wieść osobiście.

Dwadzieścia minut rozmowy w trybie konferencyjnym później Wesley wiedział już, pod jakim znakiem zodiaku najprawdopodobniej urodzi się jego pierwsza wnuczka (przynajmniej tu jego córka nie miała głupich pomysłów na manipulację z płcią i Dawn nosiła w swej macicy śliczny malutki żeński zarodek), ale wciąż nie był przekonany, że jego córeczka nie popełnia straszliwego błędu. Rozsądnie zachował tę myśl dla siebie.

Illyria sprawiała wrażenie bardzo z siebie zadowolonej, gdy Louise na sam koniec powiedziała coś tajemniczego o całkowitej akceptacji i prawdziwej formie. Faith przez chwilę patrzyła na nich nieufnie, po czym skwitowała to krótkim „aaa, macki!”

Wesley miał nadzieję, że o tym Buffy nie mówiono.

*~*

(Rozmowa o całkowitej akceptacji odbyła się, gdy dziewczynki miały trzynaście ludzkich lat - i wyglądały oraz zachowywały się jak szesnastolatki. Okazała się być konieczna, gdy Pia wróciła z randki spłakana, gdyż wybranka jej serca rozkrzyczała się na całe kino, gdy poczuła na kolanie mackę Pii.

Tak jakby nagłe odkrycie z czym dokładnie wiąże się bycie boskim pomiotem nie było dla Pii wystarczająco traumujące - żadna z dziewczynek nigdy wcześniej nie wykazywała skłonności do wypustek.

Illyria powiedziała wtedy, że jeśli ktoś nie uważa ich za pociągające dokładnie takich, jakie są - razem z niebieską skórą i przypadkowymi mackami - to widać nie jest ich wart.

Wesley i Faith zgadzali się całkowicie.)

*~*

Tej nocy, gdy zasypiali powoli po drugiej, spokojniejszej rundzie seksu (Wesley nie przestawał być wdzięczny za manipulacje czasoprzestrzenne umożliwiające mu takie maratony bez obaw o serce), Faith usiadła nagle na łóżku, rozbudzając oboje swoich partnerów. Wesley zamrugał energicznie.

- Co się stało, Faith? - zapytała Illyria, bez skrupułów sięgając po należący do Wesleya kawałek kołdry.

Faith trzęsły się ramiona.

- Wszystko w porządku? - zapytał Wesley niepewnie. Faith potrząsnęła głową.

- Pamiętacie co Louise mówiła o Dawn na samym początku? - wykrztusiła wreszcie, chichocząc. - To o energii?

Illyria skinęła głową.

- Dawn Summers istnieje także jako prastara, wibrująca, świetliście zielona energia. Wszystko zależy od percepcji - stwierdziła spokojnie.

- To myślicie, że nasza wnuczka będzie z koloru morska?

fikaton 7: dzień piąty, autor: novin_ha, fandom: angel, fikaton 7

Previous post Next post
Up